[ Pobierz całość w formacie PDF ]

którymś Henryku lub w Makbecie&
 Myślę, że w Makbecie  potwierdził Herman.
 I ja tak sądzę  dodał Szerszeń  mości dobrodzieju, panie grafie. Jestem tak przejęty
nieśmiertelnym mistrzem, iż cały nim żyję.
 Prawdziwy artysta!  rzekł Herman.
 Co pan myśli! ja grywałem monarchów, i to na warszawskiej scenie  rzekł Szerszeń z
pewną dumą. . Koneserowie* znajdowali w mojej grze takie rzeczy, panie, takie rzeczy, że
nieboszczyk Dmuszewski* raz mi powiedział, o czym nigdy zapomnieć nie mogę:  Szerszeń, ty
nowe światy odkrywasz! Ale cóż? Intrygi, zazdrość wykłuły mnie, wysadziły, sponiewierały&
zszedłem na suflera& A niech pan, mości dobrodzieju, spyta ich, tych niewdzięczników, ile ja im
dobrych rad daję& A cóż, myśl pochwycą& i  Bóg zapłać żaden nie powie.
Herman bawił się gadulstwem jego.
 Słuchaj, panie artysto, jeśli ci nie pilno, chodz na lampkę wina.
Postawiony pomiędzy lampką wina, powolnym uchem sympatycznego młodzieńca a
obowiązkiem pospiesznego spełnienia rozkazu Violi, Szerszeń sądził, że potrafi, nic nie tracąc,
pogodzić wszystko.
 Chwileczkę małą, mości dobrodzieju, panie grafie, mógłbym mu poświęcić, jeśli wola i
łaska  lecz małą.
Herman, zobaczywszy magazyn win naprzeciw, pociągnął go z sobą, znalazł izdebkę osobną i
kazał podać węgrzyna.
Nektarem on się wydał staremu Szerszeniowi, łzy wdzięczności wycisnął mu z oczów, dawno,
dawno nikt go tak po pańsku nie częstował  czuł się przejętym.
 Pan graf  rzekł  umiesz prawdziwie oszacować i świątynię, i sługi Melpomeny*, mości
* koneser (fr.)  znawca
* Dmuszewski Ludwik Adam (1777 1847)  aktor, dyrektor teatrów warszawskich, pisarz sceniczny, wydawca
i redaktor  Kuriera Warszawskiego
* Melpomeny świątynia i sługi  przenośnie: teatr i aktorzy; Melpomenę  w mitologii greckiej Muza śpiewu,
pózniej tragedii
dobrodzieju, bo to dla ludzkości instytucja wielka, castigat*, mości dobrodzieju, mores. Za
zdrowie protektora sztuki dramatycznej i artystów&
Ledwie wypił, już mu Herman nalał drugi.
 E! panie artysto  odezwał się  dlaczegożeś to tak był dla mnie srogim a nielitościwym,
gdym w myśli niewinnej niósł hołd uczuć i kwiatów pięknej Violi.
Szerszeń się zmięszał niespodzianym tym wspomnieniem, aż mu głowa wrosła w ramiona.
 Mości dobrodzieju, panie grafie!  odezwał się skonfundowany*.  To trzeba znać skład
okoliczności, jak mówi mistrz  wedle stawu grobla& Są obowiązki, które człek spełnia,
choćby gardłem nałożyć przyszło. Jest to dziewica powierzona pieczy naszej, niby to mojej I pani
Pawiowej, osoba wielkiego talentu, która cienia korupcji* się lęka.
 Ależ ja nie miałem żadnych złych zamiarów i nie mam ich, a tyle ona wzbudza we mnie
sympatii&
 I godną jej jest!  przerwał z zapałem Szerszeń.  Dziewica udarowana nader
szczęśliwie, będzie to kiedyś ozdoba sceny stołecznej, panie grafie; osoba uczuć delikatnych&
chociaż ojciec, bo ojca znałem, szelma, pijaczysko był ostatni, cośmy go na klucz zamykać
musieli, gdy mu grać przypadło& ale też był artysta& osobliwy. Pił, to pił& a grał& chyba już
nie można lepiej& nieraz łzami zlewałem rękopism, takem się śmiał, gdy jenialnie począł Icka
zapieczętowanego* przedstawiać.
Herman słuchał, usiłując utrzymać poważną twarz i uważne oblicze. Szerszeń, raz puszczony,
paplał, ani go było powstrzymać.
 Omyliliście się, przypisując mi jakieś zwodzicielskie intencje  rzekł w końcu  ja tylko
przez miłość dla sztuki uczcić chciałem jej kapłankę.
 Kapłankę!  powtórzył Szerszeń  ślicznie powiedziano  kapłankę& ona jest w istocie
kapłanką sztuki& ale to dziecko, niewinności i delikatności pełne  Szerszeniowi wino plątało
już wyrazy.
 Spodziewam się, że inną razą, gdybym przyszedł, mój panie Szerszeń, wy mnie za drzwi
nie wyszlecie.
Stary sufler zamilkł nagle, wino mu zgorzkło, uczuł podstęp, odstawił lampkę, wstał od stołu i
przybrał postać tak poważną, jak gdy grywał monarchów na warszawskiej scenie.
 Panie grafie  rzekł  święte jest uczucie obowiązku& przepraszam, ale sumienie by mi
nie dozwalało pobłażyć& nigdy! Raczej śmierć, raczej męczarnie, niż honor postradać.
Herman się zaczął śmiać i uścisnął go.
 Idzże sobie z Bogiem  rzekł  nie mamy co dłużej gadać z sobą&
Osłupiały Szerszeń, którego zostawił samego z lampką i sumieniem, obejrzał się, wypił wino,
otarł usta i z zadowoleniem a dumą opuścił świątynię Bachusa*; spózniwszy się do Sylwana, już
go w domu nie zastał, chłopcu tylko w długiej, dobranymi wyrazy wyrzeczonej mowie oznajmił,
iż Viola upraszała pana Sylwana, aby ją był łaskaw wolną chwilą  odwiedzić.
Zabierając się całą swą przygodę powierzyć żonie i wykazać jej heroizm, z jakim się oparł
pokusie, Szerszeń, z wolna zażywając tabakę, ze spokojnym sumieniem powrócił do domu.
* castigat& mores (Å‚ac.)  uzdrawia& obyczaje
* skonfundowany (fr.)  speszony
* korupcja (łac.)  zepsucie, niemoralność
* Icek zapieczętowany  jednoaktowa krotochwila ze śpiewami pióra Aleksandra Aadnowskiego (1815 1891),
wybitnego komika, aktora sceny krakowskiej, autora szeregu drobnych utworów scenicznych.
* świątynia Bachusa  przenośnie: winiarnia; Bachus (grecki Dionizos)  w mitologii rzymskiej bożek wina i
bujności sił natury
IX
Przybycie starościnej z Hanną poruszyło całą młodzież i wszystkie rodziny, których latorośle
mogły mieć jakąkolwiek nadzieję zbliżenia się do pana Aleksandra Junoszy i jego córki. Ile
nowych surducików i fraków pozamawiano u krawców  wyliczyć trudno; jak starannie badano,
gdzie by te panie spotkać i widzieć można, jak się wcisnąć do ich domu  domyśli się każdy, co
wystąpienia na świat nowy młodej, pięknej i bogatej dziedziczki był kiedy przytomnym. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl