[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Dobrze widziałem, był niedaleko mojej bramki.
 Samochód też widziałeś?
 Tak. Jasna  syrena .
 Nowa?
 Nie. Już dobrze podniszczona. Ma chyba ze cztery lata
albo i więcej.
 Rejestrację widziałeś?
132
 Numeru nie pamiętam. Ale zaczynała się na literę  G .
Zapamiętałem, bo to jak moje nazwisko.
 Województwo gdańskie  dodał porucznik.
 Samochód miał jakieś znaki szczególne?
 Nie rozumiem?
 No, może był uszkodzony? Wygięty błotnik albo
drzwi? Rdza na karoserii?
 Końce błotników były pordzewiałe. To pamiętam do-
brze. Już wczoraj zauważyłem.
 To ten pan był także wczoraj?
 Był. Stanął dalej. Na brukowanym parkingu przed sta-
cją obsługi. A potem szedł piechotą w stronę Grochowskiej.
Przystanął i też patrzył, jak gramy w piłkę. Pochwalił, że
dobrze gramy.
 Co więcej mówił?
 Nic. Tylko nas chwalił.
 Nie zaproponował nikomu przejażdżki?
 Nie. Wtedy nie. Pewnie nie znał jeszcze drogi.
 Teraz ja nie rozumiem  przyznał major.
 Omulewska jest jednokierunkowa  wyjaśniał To-
mek.  %7łeby wyjechać z powrotem na Grochowską, trzeba
zrobić koło. Przeszło półtora kilometra. A wyjeżdża się na
sąsiednią ulicę. Właśnie przed naszym domem. Ci, co o tym
wiedzą, zawsze chętnie podwożą dzieci, które czekają na taką
okazjÄ™.
 To się zgadza  przyznał porucznik  auta muszą
objeżdżać kawał drogi.
 Wyście prosili o podwiezienie?
 Nie  odpowiedział z dumą Tomasz.  My jesteśmy
sportowcy. O przejażdżkę proszą maluchy.
 A wtedy nie prosili?
 Wczoraj było zimno i parę razy popadywało, to małe
133
dzieci zostały w domu. A my się zimna nie boimy. Gramy
nawet w mróz.
 Słusznie  pochwalił major  trzeba trenować cały
rok. A przedtem tego pana z  syreną nie widzieliście? Nie
przyjeżdżał na Omulewską?
 Nie widziałem.
 Dzisiaj dzieciaki go prosiły, aby je przewiózł?
 Nie. On sam zaproponował.
 Jak powiedział?
 Zwyczajnie:  Chcecie, dzieci, to was przewiozÄ™ w
kółko, bo muszę już jechać
 Dużo ich się napchało?.
 Bo ja wiem? Dzisiaj dzieciaków było pełno. Prawie
każdy z nas przyszedł z bratem lub siostrą. Wszyscy się rzuci-
li do auta. Może sześcioro albo i więcej.
 A ty nie jechałeś z nimi?
 Co pan? Przecież mieliśmy mecz.
 Siostrzyczka pojechała?
 Miśka wsiadła z Kazikiem. Kazia posadził obok siebie
na przednim siedzeniu razem z innym chłopakiem. Trochę
starszym.
 Jak on siÄ™ nazywa?
 Geniek Bylewski. Z sąsiedniego domu. Miśka i reszta
znalazła się z tyłu.
 No i co dalej?
 Nic.  Syrena ruszyła i zrobiła kółko. Znowu wjechała
na Omulewską i zatrzymała się w tym samym miejscu. Ten
pan wyszedł z samochodu i kazał dzieciom wysiadać. Kiedy
wysiadły, to powiedział, że zrobi jeszcze jedno kółko, ale
zabierze samego Kazika, bo on jest najmłodszy i był naj-
grzeczniejszy. Odjechał, a myśmy grali w piłkę aż do
134
chwili, kiedy przyszła mamusia i zaczęła pytać, gdzie jest
braciszek.
 Ile czasu mogło upłynąć od odjazdu samochodu z Ka-
ziem aż do przyjścia mamusi?
 Nie wiem. Nie miałem zegarka na ręku. Zostawiłem
go w domu, żeby nie zepsuć. Może sędzia będzie wiedział?
 Mieliście sędziego?
 Heniek Malara. Okulał na prawą nogę i nie mógł grać.
Więc nam sędziował. On chyba miał zegarek na ręku. Miesz-
ka na Męcińskiej. Mogę zaprowadzić.
 A tak na oko, dużo czasu minęło?
 Myślę, że z pół godziny albo i więcej. Co pół godziny
zmieniamy strony boiska. Pamiętam, że dwa razy zmieniali-
śmy. Pierwszy zaraz po odjezdzie samochodu. A drugi tuż
przed przyjściem mamusi.
 Podaj nam imiona i nazwiska graczy. A także, jeżeli
znasz, to ich adresy.
Tomek bez zająknienia wyliczył coś ponad trzydzieści na-
zwisk.
 Tak dużo? To nie gracie w jedenastkę?
 Gramy, ale u nas wolno zmieniać. Każdy z chłopaków
chciałby kopnąć piłkę.
 A te dzieciaki, które jechały samochodem?
 Nie uważałem. Wiem tylko, że Kazio i Miśka.
 Jeszcze jedno nam powiedz, ten pan był sam? W sa-
mochodzie nie było nikogo poza nim? A może zauważyłeś,
rozmawiał z jakąś panią?
 Nie. Sam był.
 A jak wyglądał?
 W jasnym płaszczu. Miał czapkę na głowie. Ciemne
okulary. Nosił też duże baki i miał brodę.
 Wysoki?
135
 Chyba taki jak tatuÅ›.
Major zauważył, kiedy pan Gumiński wstał z krzesła, aby
opuścić pokój, że majster budowlany ma około stu siedem-
dziesięciu pięciu centymetrów wzrostu.
 A teraz, Tomku, niech tu przyjdzie Misia.
 A ja będę mógł zostać w tym pokoju?  w głosie
młodego człowieka zabrzmiały i nadzieja, i zaniepokojenie.
 Raczej nie  odpowiedział major  i tak spotkania z
mamusiÄ… nie unikniesz.
 Ja się nie boję. Mamusia tak sobie mówi... To ja zawo-
Å‚am MiskÄ™.
Miśka, młodsza od brata, była także i mniej od niego rezo-
lutna. Niewiele można się było od niej dowiedzieć.
 Widziałaś już przedtem tego pana, który was wziął do
samochodu?
 Ja nie wiem.
 A jak on wyglądał?
Miśka namyślała się.
 Miał brodę i czarne okulary. Takie jak mamusia nosi,
kiedy jest słońce. Tatuś też miał brodę, ale mamusia mu kaza-
ła zgolić  dziewczynka mimo woli zdradziła tajemnicę, kto
rzÄ…dzi w tym domu.
 Dobrze było jechać samochodem?
 Dobrze, ale Kazio zginął. Ten pan go ukradł.
 A często jezdzisz autem?
 Często.
 Naokoło Omulewskiej z innymi dziećmi?
 Tak.
 A kto z wami jechał?
 Krysia, Zygmuś, Irenka, Marysia, Kazio też jechał.
 Wiesz, gdzie te dzieci mieszkajÄ…?
136
 Krysia mieszka tutaj obok. Inne nie wiem.
Po kilku dalszych pytaniach major zrezygnował z przesłu-
chiwania małego świadka. Rozmowy z najstarszą z rodzeń-
stwa, Joasią, oraz panem Gumińskim i Sabiną Aojko były
raczej bezowocne. Potwierdziły jedynie zeznania Julii Gu-
mińskiej, nie wnosząc niczego nowego do sprawy.
W czasie tych przesłuchiwań wszedł do mieszkania jeden
z milicjantów ekipy pracującej w terenie. Otrzymała ona
radiotelefon. Pułkownik prosił, aby major Kaczanowski i
mecenas Ruszyński, jeżeli adwokat będzie dysponował cza-
sem, przyjechali do Pałacu Mostowskich, gdzie Adam Niemi-
roch ich oczekuje.
Rozdział XIII
Wróżby mecenasa Ruszyńskiego
Pułkownik Adam Niemiroch nie ukrywał zdenerwowania.
Drugie porwanie dziecka w stolicy i to w tak krótkim, bo w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl