[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rozpoznał napastnika. Malująca się na twarzy przestępcy brawura
mogła stać się cennym sprzymierzeńcem Newmana. Słyszał, jak
tamten wdrapuje się w górę po łagodniejszej stronie stożka. Wziął
głęboki oddech, przesunął torbę z ramienia na plecy i zaczął się
wspinać inną drogą, poszukując uchwytów dla rąk i oparcia dla nóg.
Wiedział, że zwykle potrafi wyczuć i ominąć kruchą skałę.
Starannie wybierał mocniejsze, dobrze osadzone kamienie. Musiał
dotrzeć na szczyt przed zabójcą, któremu łatwiej było się poruszać.
Ale Newman zdobył Eiger, co nauczyło go ostrożności i dało wiarę
we własne siły.
- Nie patrz w dół - mówił sam do siebie.
Wspinał się na szczyt zygzakiem, nie patrząc także w górę. Po-
czuł chłód, co znaczyło, że osiągnął już znaczną wysokość. Przed
kolejnym ruchem systematycznie sprawdzał każdy kamień, którego
musiał się przytrzymać, i każde oparcie dla stopy. Wiedział, że
wszedł już tak wysoko, że upadek oznaczałby śmierć. Denerwowało
go, że nie widzi, jak daleko wdrapał się jego przeciwnik.
- Bob, już prawie tam jesteś... - głos Pauli niósł się echem z da
leka, ale znaczenie słów było jasne.
80
Był wyżej, bliżej szczytu niż tamten. Paula usłyszała dzwięk
pojedynczego strzału, który dotarł na dół. Pobiegła dookoła skały,
by sprawdzić, gdzie jest zabójca, po czym wróciła na miejsce, z
którego zaczął wspinaczkę Newman.
Uświadomienie sobie, gdzie jest, dodało Newmanowi sił. Ruszył
naprzód, nadal sprawdzając oparcie dla rąk i stóp. Posuwał się teraz
dużo szybciej. Gdy spojrzał w górę, był zaskoczony; niemal dotarł
na szczyt.
Obiema rękami chwycił się krawędzi postrzępionej skały i
spojrzał nad nią. Wierzchołek był płaski, miał średnicę mniej więcej
dwudziestu metrów. Newman podciągnął się na górę. Powinien
teraz położyć się i chwilę odpocząć, by złapać oddech.
Zamiast tego musiał podpełznąć do krawędzi, by nasłuchiwać.
Dobiegł doń zdyszany oddech śmiertelnie zmęczonego zabójcy. Bob
oparł się pokusie wyjrzenia poza krawędz skały. Nie wziął ze sobą
żadnej broni, a przecież tamten miał lugera. Newman rozejrzał się
dookoła. %7ładnych luznych kamieni.
Wtem zauważył, że szczyt jest pokryty kamiennym pyłem. Po-
śpiesznie nabrał sporą garść w obie dłonie. Zobaczył tuż obok siebie
ręce chwytające za krawędz. Lewa natychmiast znikła, zabójca
utrzymywał się na prawej i zapewne miał dobre oparcie dla stóp.
Jego lewa dłoń pojawiła się znowu. Zciskał w niej lugera, którego
lufa chwiała się niebezpiecznie na wszystkie strony. Teraz starał się
prawą ręką wykonać jednocześnie dwie czynności; przełożyć do niej
lugera, przytrzymując się nadal krawędzi skały. Nagłym podrzutem
ciała mężczyzna uniósł się i ukazał spoconą twarz, dokładnie taką
jak na szkicu Pauli. Wtedy Newman przysunął się bliżej i sypnął
kamiennym pyłem w oczy mordercy. Chmura pyłu przesłoniła twarz
Maxa. W panice starał się prawą ręką przetrzeć oczy, gdy wtem
stracił oparcie i odpadł od skały. Wyglądając zza krawędzi,
Newman obserwował, jak ciało tamtego toczy się, koziołkuje,
uderza w ziemiÄ™ i nieruchomieje.
Paula również widziała spadającego ze szczytu mordercę i od-
skoczyła, aby nie zleciał na nią. Potem podbiegła do leżącego bez
ruchu mężczyzny. Pochyliła się nad nim i zobaczyła krew wypły-
wającą z wielu ran. Wyczuła jednak puls. Max wciąż żył.
Otworzył jedno oko i spojrzał na nią z niedowierzaniem.
Otworzył usta, lecz nie wydobył się z nich żaden dzwięk. Spróbo-
wał ponownie.
81
-To ty... - udało mu się wykrztusić. Pochyliła się, by usłyszeć, co
chciał powiedzieć. - Pięk... ny widok... dla kogoś... kto patrzy
ostatni raz.
-Nic nie mów - uciszyła go. -Wyjdziesz z tego.
-Nie... tym razem. MuszÄ™ ostrzec... ciebie. Calouste...
-Co Calouste? - spytała łagodnie.
-Znajdz sukinsyna... Heather Cottage... dwa... dwadzieścia ki-
lometrów... stąd... w... Leaminster... planuje zabić... was
wszystkich.
Oczy mu się zamknęły, a ciało jakby zapadło w sobie. Paula
ponownie sprawdziła puls. Nic nie wyczuła.
Usłyszała dzwięk cichych kroków Newmana schodzącego po
łagodniejszym stoku. Nie patrzyła, jak się zbliża, nie mogła. Zbyt
świeżo miała w pamięci widok staczającego się ciała mordercy.
Stała, nie ruszając się z miejsca i mając nadzieję, że boska Cry-stal
nie wróci teraz z zakupów. Była tak oszołomiona, że nie zauważyła,
kiedy Bob do niej podszedł. Podskoczyła, gdy objął ją ramieniem.
-Nie przejmuj się - powiedział spokojnie. - Już po wszystkim.
-Jeszcze nie - odparła, zwracając się ku niemu. Krótko po-
wtórzyła to, co usłyszała przed chwilą od Maxa.
-W tej sytuacji lepiej wracajmy, by powiedzieć o wszystkim
Tweedowi. Uważaj, nie cofnij się.
Spojrzała za siebie. O kilka kroków od nich była szczelina o
szerokości mniej więcej metra, wyglądająca na bezdenną. Paula jej
nie zauważyła, gdyż ziemia wokół miała ten sam kolor. Przeniosła
wzrok na ciało Maxa.
-Będzie z tym spory problem.
-Na pewno byłby, gdyby gdzieś w pobliżu znalazł się inspektor
Tetworth czy jak mu tam; ten policjant, który zatrzymał ciebie i
Tweeda, gdy kierowca koparki chciał was zabić. Wracaj do
miasteczka, znajdz Crystal i czekajcie na mnie w samochodzie.
Muszę zabrać kotwę i młotek, które zostawiła pod skałą.
-Dobrze. Im szybciej Tweed się dowie, że Calouste jest w okolicy
i...
-Więc na co czekasz? Idz i znajdz Crystal.
Poczekał, aż znikła z zasięgu wzroku, a wtedy włożył rękawicz-
ki, pochylił się i ostrożnie, aby nie pobrudzić się krwią, przetoczył
ciało do szczeliny. Przepchnął je nad krawędzią i czekał, aż usłyszy
odgłos uderzenia o skałę. Nic nie usłyszał. Luger zabójcy leżał kilka
kroków dalej. Newman kopnięciem wrzucił go do
82
szczeliny i słuchał. Gdzieś po minucie dobiegł go odległy stukot
metalu uderzającego o kamień. Szczelina była przerażająco głęboka.
Newman podniósł kotwę i młotek Crystal i włożył je do torby
przerzuconej przez ramię. Uważnie rozejrzał się dokoła. Nie do-
strzegł żadnego śladu ich bytności tutaj. Pośpieszył do samochodu,
przy którym stała Paula.
-Crystal będzie za chwilę. Wykupiła pół sklepu z kieckami...
-Zanim nadejdzie... Nikt nie wchodził na Pike's Peak, rozumiesz?
Nie spodobał mi się i już.
-Rozumiem. Oto i Crystal z pełnymi torbami. - Zciszyła głos. -
Ciekawi mnie, co jest w testamencie.
13
rócili do Hengistbury Manor, brama otworzyła się i podje-
chali wyłożoną otoczakami aleją do schodów. Tweed, z
W
wyrazem zamyślenia na twarzy, przechadzał się powoli po osłonecz-
nionym tarasie.
Gdy tylko samochód stanął, Paula wyskoczyła z niego i wbiegła
na stopnie. Crystal szła za nią, taszcząc zakupy, gdyż odrzuciła
ofertę Newmana, który chciał jej pomóc. Gdy ściskając kurczowo
torby, mijała Tweeda, ten zauważył:
-Jak widzę, wykupiłaś chyba połowę Gladworth...
-To moje pieniądze - rzuciła ze złością w odpowiedzi i zniknęła
w domu.
-Czy mogę spytać, co było w testamencie? - spytała Paula, gdy
dołączył do nich Newman.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]