[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tylko słowo
reguli na
to, że regule nie kłamią. Mamy tam na zewnątrz mri i mamy misję
kolonialnÄ…,
która nadleci
za kilka dni. Zabrał mnie pan ze sobą. Zakładam, że przeczuwał pan,
iż mogę się
okazać panu
przydatnym. Potrafiłbym wyjść na zewnątrz, rozejrzeć się i wrócić
tak, by nikt
tego nie
zauważył. Może pan ukrywać fakt mojej nieobecności przez tak krótki
czas. Kogo
obchodzi
jedno młode więcej czy mniej? Nie zauważą mnie. Niech pan pozwoli mi
wyjść i
przekonać
się, jak wyglądają sprawy. Wkrótce przylecą te statki. Nie wiemy, jak
zła jest
sytuacja z
wodą. Nie wiemy, w jakim stanie jest port. Czy jest pan pewien, że
zawsze mówią
nam
prawdÄ™?
Pogoda niebezpieczna. Prawdopodobny incydent z regulami.
- To jest coś, czego potrafię uniknąć. Na tym polega moja robota.
Wiem, jak jÄ…
wykonać.
Argument przekonujący. Czy możesz zagwarantować brak incydentu?
- Daję za to głowę.
Ocena trafna. Jeśli do incydentu dojdzie, obowiązuje tu regulskie
prawo.
Rozumiesz
to. Zbadaj urządzenia, stację, port i wróć. Mogę ukryć twą
nieobecność do
zmierzchu.
- Tak jest, sir.
Odczuł częściową ulgę. Nie palił się zbytnio do tej misji. Zdawał
sobie sprawÄ™ z
ryzyka być może lepiej niż Stavros. Tym razem jednak on i czcigodny
Stavros byli
tego
samego zdania. Lepiej było poznać niebezpieczeństwa niż je ignorować.
Podniósł się, wyjrzał na zewnątrz i stwierdził, że ciemna linia dusei
zniknęła
podczas
krótkiej chwili ich rozmowy. Zamrugał powiekami, starając się
zobaczyć coś
poprzez mgiełkę
deszczu, lecz nie dostrzegł w oddali wiele.
- Sir - szepnął do Stavrosa w charakterze pożegnania. Stary pochylił
głowę,
nakazujÄ…c
mu odejść. Ekran się nie zapalił.
Duncan ruszył szybko do swej kwatery i zmienił mundur. Założył
nieprzemakalny
uniform koloru khaki oraz wodoszczelne buty. Wszystko to wyglądało na
tyle
zwyczajnie, że
nie sądził, by regule dostrzegli różnicę. Włożył do kilku kieszeni
ciasno
zwinięty zwój sznura,
nóż, paczkę koncentratów i kieszonkową latarkę - wszystko co można
tam było
wepchnąć tak,
by nie rzucało się w oczy z zewnątrz. Założył kaptur, chowając go pod
kołnierz,
i pozasuwał
zamki błyskawiczne.
Następnie wyszedł na korytarz, podobnie jak robił to kilka razy
dziennie od
chwili,
gdy zbadał rozkład budynku. Podążył nim w lewą stronę, w kierunku
okna pomostu
obserwacyjnego. Na korytarzu nie było nikogo. Duncan otworzył drzwi i
wyszedł w
oziębione deszczem powietrze. Obszedł wokoło otoczony niskim murkiem
pomost
obserwacyjny i obejrzał się przez ramię, by się upewnić, czy korytarz
za
drzwiami nadal jest
pusty.
Był.
Całkiem po prostu usiadł na krawędzi murku, złapał się jej rękoma,
zsunął w dół
i
zwolnił uchwyt. Regulskie kondygnacje były niskie według ludzkich
standardów.
Wylądował
na cementowym podłożu na dole. Nie był to grozny upadek. Tylko kolana
ugięły się
pod nim.
Nie pozostawił na cemencie żadnych śladów. Gdy dotarł do krawędzi
pokrytego nim
obszaru
i zniknął w łagodnie pofałdowanym terenie, czuł się już pewien, że
nikt go nie
zauważył.
Ruszył w kierunku stacji uzdatniania wody. Założył po drodze kaptur
uniformu,
gdyż
słyszał ostrzeżenia dotyczące przesyconych solami mineralnymi
deszczów i starał
się uniknąć
wystawiania na nie skóry. Teraz, gdy zszedł już z pokrywającej drogi
w mieście
nawierzchni,
pozostawiał w mokrym piasku wyraznie widoczne ślady, nie sądził
jednak, by
ktokolwiek
miał go tropić. Czuł spore zadowolenie z powodu tej akcji, o której
myślał przez
wiele dni.
Było to jałowe ćwiczenie jego profesjonalnego umysłu podczas długiej
bezczynności w
Nomie. Fakty wyglądały tak, że żaden regul nie mógłby dokonać tego,
co przed
chwilą zrobił
on, i w zwiÄ…zku z tym regule nie zabezpieczyli siÄ™ przed podobnÄ…
możliwością.
Zeskok z
murku byłby niemożliwy dla ich ciężkich, krótkonogich ciał. Podobnie
też żaden
regul nie
potrafiłby doścignąć go na bezdrożach.
Do tego potrzebny byłby mri.
Była to jedyna ewentualność, która sprawiała, że czuł się nieco mniej
zadowolony
z
siebie, niż byłoby to możliwe w podobnej sytuacji. Na początku
podróży zażądał,
by
wyposażono go w broń, lecz dyplomaci nie wyrazili na to zgody.
Uznali, że nie
byłaby mu
ona potrzebna i sprawiałaby wrażenie prowokacji. Z tego powodu jego
jedynym
uzbrojeniem
był wojskowy nóż, który miał w kieszeni i wojownik mri zdążyłby go
posiekać na
drobne
kawałeczki, zanim zdołałby zbliżyć się do niego na tyle, by móc
zrobić użytek z
tego
narzędzia.
Ewidentnym faktem było, że gdyby regule wysłali jego śladem mri,
byłby trupem,
sądził jednak, że o ile odważyliby się oni zrobić coś takiego,
oznaczałoby to,
że traktat nie jest
nic wart, a o tym lepiej było dowiedzieć się jak najwcześniej.
Istniała też
możliwość, że mri
przebywali tu w wielkiej liczbie i że regule nad nimi nie panowali.
Gdyby tak
było, o tym
przede wszystkim należałoby się dowiedzieć.
Z tego powodu posuwał się naprzód ostrożniej, niż robiłby to, gdyby
obawiał się
wyłącznie reguli. Obserwował granie i cienie w rozpadlinach. Nie
zapominał też,
by oglądać
się za siebie. Pamiętał ciemne kształty, które poruszały się na
wzgórzach. Dusei
gdzieÅ› tak siÄ™
czaiły. Mijał ślady pozostawione przez ich łapy o długich pazurach -
złowieszcze
przypomnienie tego, że grasują tu łowcy inni niż regule czy mri.
Biuletyny
mówiły, że te
zwierzęta nie zbliżają się do regulskich budynków. Ostrzegały też
jednak, że nie
zaleca siÄ™
schodzenia z dróg na obszarze nizin.
Para tryskająca z gejzerów oraz chrzęst cienkiej skorupy pod jego
stopami
ostrzegały
Duncana, że istnieją powody tych zaleceń. Musiał posuwać się naprzód
krętą
trasÄ…, omijajÄ…c
strefy gorąca, by dotrzeć na najniższą część nizin położoną nad
brzegiem morza,
nie opodal
stacji uzdatniania wody. Było tam coś w rodzaju drogi prowadzącej
wzdłuż
wybrzeża, która
była jednak paskudnie rozmyta. Część jej znajdowała się pod wodą.
Regulski ślizg
lÄ…dowy
leżał w rowie, w miejscu, gdzie zsunął się z krawędzi.
Duncan usiadł. Rzadkie, zimne powietrze sprawiło, że zabrakło mu
tchu. Bolała go
głowa i brzuch. Obserwował z oddali, jak regulska załoga usiłuje
wydobyć pojazd.
Z miejsca,
w którym stał, wyraznie widział stację uzdatniania. W niej, za
otaczajÄ…cym jÄ…
ogrodzeniem,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]