[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podniósł świetlny miecz, przypiął rękojeść do pasa i natychmiast ruszył w pościg za
ofiarą. Postanowił, że tym razem nie pozwoli się zaskoczyć. Musi go złapać i doprowadzić do
swojego mistrza. Nie może sobie pozwolić na najmniejszy błąd.
Docierając do wylotu energetycznego korytarza, znów wysłał przed siebie wici Mocy.
Jedną ręką ograniczył swobodę ruchów chłopaka, a drugą zaczął przyciągać go do siebie. Tak
się na tym skoncentrował, że o mało nie przeoczył pięciometrowej belki z zawalonej podpory,
która zmierzała w kierunku jego głowy.
Odwrócił się błyskawicznie i odbił na bok śmiercionośny kawał metalu, posyłając go z
powrotem na miejsce. Zauważył, że odbity fragment dotarł do skraju repulsorowego pola i
poszybował w górę, by po chwili runąć w dół z przerazliwym zgrzytem metalu o kamień.
Dopiero wtedy Tesla puścił się w dalszą pogoń za nieuchwytnym celem, zmierzając do
krętego energetycznego korytarza.
Działał mu na nerwy ten ustawicznie zmieniający kształty korytarz, przecinany pasmami
światła i cienia, co zakłócało mu ostrość widzenia. W jednej chwili wijące się ściany zbliżały
się do niego, a w następnej oddalały. Wysoko w górze mniej więcej na poziomie
czterdziestego piętra widział cienki pasek wieczornego nieba. Zaraz jednak stracił go z
oczu, bo przesłoniły go falujące ściany tunelu.
Napływające zewsząd dzwięki także ulegały dziwnym zniekształceniom. Tesla słyszał
ogłuszający zgrzyt i łoskot, jakby zderzały się ze sobą metalowe płyty, a jego nozdrza
nieustannie drażniła woń ozonu. Posługując się Mocą, przyspieszał i odpychał na boki
falujące ściany korytarza. Postanowił nie korzystać z żadnych sztuczek, dopóki ścigany obiekt
nie znajdzie się w odległości najwyżej trzech metrów przed nim. Zamierzał go wtedy
schwytać Mocą i spróbować przewrócić.
Młodzieniec zachował się tak, jakby potrafił czytać w jego myślach. Oderwał stopy od
gruntu, wykonał salto w powietrzu i wylądował na belce biegnącej kilka metrów wyżej.
Dopiero wtedy się odwrócił i zrobił coś, co zmieniło wyobrażenie Tesli o naturze ich walki.
Chłopiec sięgnął do przezroczystej tkanki energetycznej zasłony repulsorowego pola co
było teoretycznie niemożliwe i dosłownie wyrwał z niego płonącą kulę energii. Obiema
dłońmi ukształtował skwierczącą masę, jakby trzymał w rękach żel do modelowania, a nie
zlepek naładowanych cząstek energetycznych, po czym... rzucił oślepiająco jasną kulą w
TeslÄ™.
Inkwizytor natychmiast przyjął postawę obronną i utworzył przed sobą barierę przeciwko
pociskowi, ale to najwyrazniej nie wystarczyło. Kula płonącej energii trafiła go i odrzuciła do
tyłu, prawie do początku korytarza. Tylko dzięki doskonałemu panowaniu nad Mocą
Inkwizytor nie stracił kontroli nad swoim ciałem. Lecąc w powietrzu, zgiął się wpół, gładko
wylądował i od razu rzucił się znów w pościg. Tym razem zapalił klingę świetlnego miecza.
Teraz widział wyraznie jego twarz. Kaptur chłopca zsunął się na wąskie ramiona, włosy
fruwały wokół głowy, a w dużych oczach płonęła mieszanina wściekłości i strachu.
Wyczuwając gniew przeciwnika, Tesla uznał to za swój triumf. Wyobraził sobie, jak
cennym nabytkiem może stać się dla jego lorda takie dziecko, ale instynkt samozachowawczy
i złość zdławiły te myśli. Inkwizytor nie zamierzał dopuścić, żeby pokonał go zwykły
wyrostek. Wydał głośny ryk i posłużył się Mocą, żeby zwiększyć jego natężenie. Zauważył,
że oczy chłopca jeszcze bardziej się rozszerzają.
Tesla był gotów zadać cios, kiedy w jego stronę poleciała druga kula repulsorowej
energii. Uniósł klingę świetlnego miecza, żeby sparować atak, ale nic z tego w rozbłysku
oślepiająco jasnego, krwawego blasku poszybował pod samo sklepienie energetycznego
tunelu. Na wysokości siedmiu czy ośmiu metrów zderzył się z energetyczną barierą, która
odbiła go z powrotem z wielką siłą. Wylądował twarzą w dół na pokrytej żwirem
durbetonowej powierzchni, resztką przytomności umysłu pozwalając, żeby Moc otoczyła go
jak kokon. To było wszystko, co mógł zrobić, żeby zapobiec złamaniom kości.
Wykorzystując energię lewitacji i własną wściekłość, zerwał się i zsunął kaptur z głowy.
Głupcze! ryknął w ślad za oddalającym się uciekinierem. Zaoferowałem ci wolność,
ale ty wolisz nadal ukrywać się w towarzystwie tych szumowin!
Młodzieniec zawahał się i odwrócił.
Jesteś Inkwizytorem powiedział. Jego głos dotarł do uszu Tesli zniekształcony przez
jękliwe dzwięki napierających na siebie pól repulsorowych.
Ty też możesz nim zostać odparł Tesla. Masz wystarczającą potęgę.
Chłopiec nie odpowiedział, ale Inkwizytor wyczuł dzięki Mocy jego niewypowiedzianą,
miażdżącą pogardę. Podobnie jak niezwykłą siłę młodego człowieka, podsycała ją sama Moc.
Chodz ze mnÄ…, inaczej zginiesz!
Chłopak wbił w Teslę wzrok z taką siłą, że Inkwizytor poczuł ucisk w uszach i
dokuczliwy ból w głębi oczu. Serce zaczęło mu walić jak młotem, na szyi zacisnęła się
wyimaginowana obręcz. Poczuł się, jakby wypełniała go rozżarzona do białości substancja,
która zaraz eksploduje. Skóra parzyła, jakby stała w ogniu.
Odczep się ode mnie odezwał się cicho chłopak, a każde jego słowo było niczym
lodowaty sztylet wbijany w sparaliżowany mózg Tesli. Po prostu daj mi spokój.
Chwilę pózniej Inkwizytor znów poczuł się normalnie. Uklęknął z trudem, a wściekłość z
powodu poniżenia kipiała w jego żyłach. Uniósł obie ręce i posłał w głąb energetycznego
korytarza błyskawicę Mocy. Mierzył w głowę chłopca, nie przejmując się skutkami. Jeżeli
nieszczęśnik woli raczej zginąć, niż wpaść w ręce Inkwizytora, zasługuje na swój los.
Błyskawica trafiła w falujące sklepienie tunelu i rozszczepiła się na kilka cieńszych
wiązek. Każda wyglądała jak skwierczący bicz, zwijający się do zadawania kolejnych ciosów.
Po chwili te wiązki znów się rozdzieliły.
Tesla odciął dopływ energii Mocy do błyskawic, ale nic to nie pomogło. Nagle
energetyczny korytarz wypełnił się setkami szybujących w powietrzu wiotkich błyskawic;
sunąc w jego stronę, cały czas zmniejszały wolną przestrzeń przed nim. Tesla nie miał
pojęcia, co się stało z chłopakiem; jego sylwetka znikła w towarzyszących następnym
podziałom wyładowaniach. Tesla wzniósł przed sobą ochronną barierę i zaczął się szybko
cofać przed postępującym frontem błyskawic. Był przekonany, że skoro odciął dopływ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]