[ Pobierz całość w formacie PDF ]
będących echem czytanych mechanicznie ustami wyrazów.
Królowa Marysieńka zbyt jest sprytną i wrażliwą, aby miała nie widzieć tych opresji biednej
Mademoiselle Jagusi - lecz, rzecz dziwna, to właśnie sprawia jej jakąś oryginalną, a bardzo mocną
przyjemność. Dzięki pośrednictwu panny Jadwigi odnajduje Marysieńka w swoim ukochanym, lecz
nazbyt już czÄ™sto odczytywanym Brantômie zródÅ‚o nie znanych przedtem wzruszeÅ„. Zdaje siÄ™, że te
grube i dosadne słowa starego pisarza, którymi jednak naiwna zmysłowość umie się wypowiadać aż do
najsubtelniejszych jej odcieni, nabierają jakiegoś nowego i szczególnego wdzięku, kiedy przechodzą
przez niewinne usta tej polskiej dziewczyny; te opowiadania rubaszne a wytworne, cyniczne a tkliwe,
odsłaniają królowej Marysieńce jakieś nowe i drażniące uroki, kiedy ich słucha recytowanych miarowym
głosikiem i bardzo niedoskonałym akcentem francuskim panny Jagusi. Królowa lubi śledzić ten
rumieniec, wykwitający raz po raz na licach panienki (w twoje ręce, Henryczku!), lubi przyglądać się
spod zmrużonych powiek, jak tak zwana pierś dziewicza faluje przyspieszonym od tłumionej emocji
oddechem. Zresztą, królowa Marysieńka nie analizuje głębiej swoich uczuć; gdyby była bardziej
literacko wykształconą, wiedziałaby, że to, czego w tej chwili doznaje, jest znaną perwersją, właściwą
zboczeniu umysłowemu zwanemu dekadentyzmem lub schyłkowością. Ze względu na zbliżający się
koniec wieku siedemnastego dałby się może ten objaw podciągnąć także pod kategorię fin-de-
siécle'izmu. Dzisiaj królowa MarysieÅ„ka rozpoczyna lekturÄ™ z podwójnym zainteresowaniem. Marzeniem
jej jest od dawna, aby za jej panowania nieÅ›miertelna książka Brantôma przetÅ‚umaczonÄ… zostaÅ‚a na
język polski; pragnęłaby zostawić tę pamiątkę po sobie temu, bądz co bądz, oryginalnemu narodowi, z
którego dziejami przypadek, ucieleśniony w okazałe kształty Jasia, połączył jej losy. Zdaje się królowej
Marysieńce, że łatwiej będzie słabej kobiecie rządzić tym dzikim krajem, jeżeli choć cząstka galijskiej
kultury erotycznej przeniknie do wnętrza twardych i okrągłych sarmackich czerepów. Królowa wyrażała
niejednokrotnie głośno to życzenie i oto dziś właśnie imć pan Górka, dworzanin jej królewskiej mości,
jak fama głosi, ojczystą mową tak wiązaną, jak i nie wiązaną z niepospolitym kunsztem władający,
złożył w dani u jej stóp królewskich rękopis, zawierający tłumaczenie kilku rozdziałów ulubionej książki.
- Na czym stanęłyśmy ostatnim razem, ma petite %7łagussia?
Panna Skrzetuska zarumieniła się jak wiśnia i odparła drobnym, niewinnym głosikiem:
- Najjaśniejsza pani, zaczęłyśmy czytać dyskurs piąty, zaintytulowany: Sur aucunes dames vieilles, qui
aiment autant a faire l'amour que les jeunes.
Królowa zamyśliła się chwilę, wsłuchana w melodię tych naiwnych wyrazów, brzmiącą jakby odcieniem
delikatnej melancholii, westchnęła cichutko i rzekła:
- Dobrze. Przeczytaj mi teraz, Jagusiu, jak ten rozdział przetłumaczył na wasz język imć pan Górka.
Panna Skrzetuska wzięła do rąk rękopis, z pąsowej zrobiła się karmazynowa, ale mężnie zaczęła
czytać: Rozmyślanie piąte: O poniektórych matroniech obstarnich, które porubstwem plugawią się rade
po równi z młódkami.
Marysieńka z krzykiem przyłożyła rączki do uszu:
- Dosyć, przez miÅ‚ość Boga! Quelle horreur! Quelle langue exécrable! Mais c'est une brute que ce
Gorka! Assez! %7łagussia, dosyć.
Królowa rzuciła się, zniechęcona, na turecką sofę. Czuła, że w tej chwili coś się w niej przełamuje.
Prysło ostatnie złudzenie, aby kiedyś mogła zżyć się i zbliżyć z tym dzikim plemieniem, którego rządy
Opatrzność złożyła w jej ręce. Na zawsze miała pozostać dla tych ludzi obca i niezrozumiana, tak jak
oni dla niej również obcy i nienawistni. Korona wydała jej się dziwnie ciężką!... Było jednak widocznie
przeznaczone, aby nieszczęsna pani tego dnia wypiła do dna swój kielich goryczy, gdyż w tejże chwili
wbiegła do pokoju zdyszana Anusia i papląc niemiłosiernie poczęła opowiadać swoje peregrynacje:
- Najjaśniejsza pani, ledwo tchu złapać mogę, obleciałam pół Krakowa i wszystko na próżno.
Najpierw pobiegłam do jaśnie oświeconej księżnej Gryzeldy Wiśniowieckiej, matki nieboszczyka króla.
Alem się też wybrała! Wyłożyłam jej, o co chodzi, a ta jak nie wypadnie na mnie z pyskiem, to niczym
ksiądz Skarga. "Wszystko Bóg odjął temu nieszczęsnemu narodowi (powiada), wszystkimi klęskami go
doświadczył (powiada), ale (powiada) jedno mu jeszcze zostawił, to jest wstyd (powiada) i
obyczajność. Póki te żywią (powiada), jest jeszcze nadzieja lepszej przyszłości. Dopiero kiedy z
cudzoziemskich krajów (prawi) pod pozorem ochędóstwa wkradną się do Polski te wszeteczne i
bezbożne praktyki, to będzie znakiem, iż Pan w swoim gniewie postanowił zgubić do szczętu ten
obłąkany naród. Nie wierzę (powiada), iżby tak zbezczeszczone wnętrzności niewieście mogły urodzić
dobrego Polaka, prawego syna ojczyzny." W końcu kazała oznajmić najjaśniejszej pani, iż przez cześć
dla majestatu będzie się starała puścić w niepamięć tę niebaczną prośbę, ale błaga ją na wszystko, aby
się opatrzyła i nie zapomniała, co jest winna sobie i swojemu narodowi. Księżna się popłakała, tak ją
ruszyła własna elokwencja, a ja pobiegłam do jaśnie wielmożnej hetmanowej polnej, Barbary
Wołodyjowskiej, mieszkającej tuż wpodle. Luba kobiecinka, choć do rany przyłożyć. Niebożątko nie
mogło ani w ząb wyrozumieć, o co chodzi; jako żywo o czymś podobnym jeszcze nie słyszało. Dopieroż
to zaczęło oczka szeroko otwierać, a rączętami plaskać, a wstydać się, a chichotać, a zasłaniać, a
wypytywać.
Trzy razy musiałam jej powtarzać, za czym uwierzyła. Nie byłaby mnie i do godziny wypuściła, ale
szczęściem nadszedł pan hetman polny, tedy poskoczyła ku niemu i poczęła swojemu Michałkowi o
onych zamorskich cudach opowiadać. Potem byłam jeszcze u kilku innych pań, ale już nie wdawałam
się w długie dyskursy, tylko dla pośpiechu kazałam oznajmiać, że jej wysokość królowa polska i wielka
księżna litewska prosi o pożyczenie tego interesu, co pani wie, bo nasz się potłukł, to mnie za niespełna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]