[ Pobierz całość w formacie PDF ]

milkł, by w nieoczekiwanym paroksyzmie znów wzmóc się do
ogłuszającego wrzasku. I który, co może było najtrudniej znieść,
odpowiadał, nieskładnie, ale wyraznie, na rozpaczliwe wołania.
Było to tak, jakby krzyczący żołnierz leżał i wił się z
bólu gdzieś tuż obok, widząc biegających dokoła niego i nie
mogących go znalezć kolegów. Wołał ich po imieniu, na ich
rozpaczliwe "gdzie jesteś" odpowiadał znikąd: "tu, przed tobą",
albo "za twoimi plecami", albo "obok ścieżki". Ale kiedy robiłeś
krok we wskazanym kierunku, miejsce, z którego dochodził krzyk
jak gdyby obracało się razem z tobą, choć nadal pozostawało
gdzieś na wyciągnięcie ręki.
Kiedy wreszcie udało się znalezć oficera dyżurnego, kiedy
zadzwonił on na wartownię, i kiedy żołnierze, którzy zostali tam
pilnując Chlaptuska połączyli go z Gorgiem, który pośród
histerycznej bieganiny wokół posterunku IV usiłował rozpaczliwie
zachować zdrowe zmysły, nie miał znaczenia fakt, że ten ostatni
złożył naprawdę najbardziej logiczny, przejrzysty i rzeczowy
meldunek, jakiego w tych warunkach mógłby się ktokolwiek
spodziewać. Baskerville na podstawie tego logicznego i
przejrzystego meldunku uznał, że Gorg i jego koledzy, delikatnie
mówiąc, powariowali. Trudno mu się dziwić.
Baskerville nie miał do dyspozycji pododdziału alarmowego,
z wyznaczania którego na brygadzie zrezygnowano już dawno,
zadowalajÄ…c siÄ™ praktykÄ… Å‚apania w razie potrzeby (czyli w razie
noszenia jakichś oficerskich mebli, gdyż do tego głównie
rzeczone pododdziały w ludowym wojsku służyły) pierwszej z
brzegu grupy żołnierzy. Nie wiem, czy kiedykolwiek nad
czymkolwiek deliberowano równie długo, zawzięcie, i równie
bezowocnie, jak my deliberowaliśmy potem nad motywami decyzji,
którą powziął Baskerville, wybierając ową pierwszą z brzegu
grupę. On sam nie chciał ich nigdy wyjawić, pytany uśmiechał się
tylko tyleż złośliwie, co tajemniczo. Niektórzy twierdzili, że
po prostu skorzystał z okazji dogryzienia wymykającym się jego
regulaminowym prerogatywom bażantom. Inna, bardziej popularna
hipoteza głosiła, że pomyślał o nas w owej chwili jako o
ludziach wykształconych, światłych, krótko mówiąc, nieskłonnych
do zabobonnej paniki, której najwyrazniej - uznał z meldunku
Gorga - uległa warta. Osobiście przypuszczam, że obie te
przyczyny miały swoje znaczenie, ale zadecydowała sprawa
znacznie bardziej prozaiczna. Otóż wskutek czystego przypadku
SPR OC usytuowany był poza terenem brygady, oddzielony od całej
jej reszty ulicą. Może wydać się to irracjonalne, ale moim
zdaniem Baskerville, wiedziony nabytym w wojsku instynktem,
chciał, aby o kłopotliwej sprawie wiedziało jak najmniej ludzi,
a przynajmniej żeby zasadnicza część brygady dowiedziała się o
niej najpózniej jak tylko można.
Tak czy owak, bezpośrednio po wysłuchaniu meldunku Gorga, a
jeszcze przed zabraniem się do najniewdzięczniejszego z
możliwych obowiązku poinformowania o nieszczęśliwym zdarzeniu
oficera operacyjnego, Baskerville postawił na baczność Freda i
kazał mu ogłosić alarm dla szkoły podchorążych. 3. Cienie śmierci
Pomiędzy chwilą, gdy Fred po raz pierwszy wydał z siebie
rozemocjonowany okrzyk "uwaga, szkoła", a naszym pojawieniem się
przed bramą Parku Magazynowego, zdążyliśmy wszyscy co do jednego
umrzeć i urodzić się jeszcze raz - nie wyłączając dowodzącego
wartą alarmową Rambo. Dwudziestu jeden podchorążych, kapral i
porucznik, o twarzach wciąż jeszcze czerwonych z przejęcia,
uczcili swe zbiorowe zmartwychwstanie napadem niepowstrzymanego
gadulstwa. Nie jechaliśmy na żadną pacyfikację, nie wybuchła
wojna ani co gorsza stan wojenny, nic się w ogóle - uznaliśmy,
dowiedziawszy się rozkazu - nie stało. Po prostu z jakiegoś
powodu mamy podmienić szwejów na warcie. Wszyscy odetchnęli z
ulgą, wdrapali się, przemagając miękkość kolan, na skrzynię wozu
i zaczęli gadać, jeden przez drugiego, byle co, byle odreagować
poprzednie przerażenie. Albo raczej, by je tą gadaniną pokryć i
móc udawać, że go w ogóle nie było. Tak czy owak, radosna
paplanina urwała się dopiero przed bramą, gdy w kilkanaście
sekund po zatrzymaniu się samochodu otrzezwił nas bolesny krzyk
- i chwilę potem jeden z nas zwalił się na kocie łby,
bezskutecznie usiłując zatamować uniesionymi do twarzy dłońmi
obfity strumień krwi.
Nie pamiętam, o czym gadałem po drodze ja - o jakichś
bredniach, w każdym razie. Pamiętam, że najwięcej i najgłośniej
produkował się Rambo - i, trzeba przyznać, na najciekawszy
temat. Porucznik wykorzystał czas podróży do opisania nam ze
szczegółami, jak to telefon alarmowy właśnie dosłownie zdjął go
z kobiety, od wymienienia nazwiska której zdołał się, pomimo
adrenalinowego szoku, powstrzymać. Była to dyskrecja chwalebna,
jakkolwiek zupełnie zbędna. Pod tym względem szweje działali
sprawniej niż którykolwiek ze światowych wywiadów, dostarczając
niemal na bieżąco szczegółowych rozkładów jazdy wszystkich
zdatnych do czegokolwiek kobiet w promieniu kilometra od
jednostki, ze szczególnym uwzględnieniem oficerskich córek i
żon. Zwiadomość, że w czasie kiedy znienawidzony trep wydziera
na nich gębę, jego pociecha się puszcza, albo ślubna przyprawia
mu rogi, musiała działać na żołnierskie serca szczególnie
kojÄ…co.
Nie pamiętam, czy już wspominałem, że żołnierze zawodowi
zazwyczaj nie trafiali do Węgorzewa ot tak sobie, ale za coś.
Przeważnie za nadmierne gorzałkowanie lub niemożliwość [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl