[ Pobierz całość w formacie PDF ]

podwórko.
Dzwonek domofonu przerwał im rozmowę o przyszłości
Brett.
- Nareszcie! - westchnęła Brett, naciskając guzik.
- Nie sprawdziłaś nawet, kto wchodzi. Po to naprawiałaś
głośnik w systemie alarmowym, żeby go nie używać?
- Wiem, kto przyszedł. Dostawca pizzy, którą zamówiłam
godzinę temu. Jeszcze pięć minut i umarłabym z głodu - po-
wiedziała, otwierając drzwi frontowe młodej kobiecie.
- To pani jest Brett Munro? - zapytała dziewczyna.
Skinęła głową, zanim przypomniała sobie, że jej nowe
nazwisko brzmi Janos.
- A pani?
- Przyszłam po swoje dziecko.
ROZDZIAA DZIESITY
- Co pani powiedziała?
- Przyszłam po moją córkę. Zostawiłam ją tutaj.
- Brett, z kim ty rozmawiasz? - zawołał Michael z głębi
mieszkania.
- Zostawiłam dziecko na dole, przy schodach.
Brett kręciła rozpaczliwie głową, nie chcąc uwierzyć, że
jej koszmar senny zmaterializował się na jawie.
Zaniepokojony długą ciszą, Michael wsadził dziecko do
kojca i zajrzał do przedpokoju.
- Kim pani jest? - zwrócił się do młodej kobiety w czarnej
skórzanej kurtce.
- Nazywam siÄ™ Denise Perty.
- Ona mówi, że jest matkÄ… Hope - powiedziaÅ‚a Brett zdÅ‚a­
wionym głosem.
- Hope? - powtórzyła kobieta. - Zostawiłam córkę, która
ma na imię Angela. Wiem, że zle zrobiłam. Ale byłam wtedy
w rozpaczy. Wpadłam w tarapaty... i nie chciałam narażać
dziecka. Moja młodsza siostra była w ośrodku i wychwalała
panią pod niebiosa. Opowiadała mi różne rzeczy, ale mniejsza
o to... W każdym razie pomyślałam, że moja córka będzie
miała dobrze u pani - przez jakiś czas, póki po nią nie wrócę.
- Nie bój się. - Michael położył rękę na ramieniu Brett.
- Ona nie odbierze nam dziecka.
132 CYGACSKA SZKATUAKA
Jego głos stwardniał, kiedy zaczął mówić do kobiety po-
dajÄ…cej siÄ™ za matkÄ™ Hope.
- A więc: Denise - tak masz na imię, prawda? Czy masz
jakiś dowód na to, że mówisz prawdę?
- Przyniosłam metrykę Angeli. - Dziewczyna wygrzebała
jÄ… z przewieszonej przez ramiÄ™ szmacianej torby.
Michael przeczytał zmięty dokument kilka razy.
- To nie jest dowód na to, że Angela jest dzieckiem, które
chcesz nam zabrać.
- Ma znak szczególny na pośladku - małe czerwone zna-
mię w kształcie róży
- Którym?
- Lewym. Mam takie samo, tylko niżej, proszÄ™. - Pod­
niosła krótką skórzaną spódnicę, żeby pokazać im znamię na
udzie, kilkanaście centymetrów powyżej kolana.
Brett serce zamarło w piersi.
- Jak było ubrane dziecko, kiedy je porzuciłaś?
- W nocny kombinezon, miaÅ‚a też niebieski kocyk w pie­
ski. Zostawiłam ją w szarym samochodowym foteliku.
Michael zerknął na Brett, która skinęła głową na znak, że
wszystkie szczegóły się zgadzają.
- Proszę mi oddać metrykę - powiedziała dziewczyna.
- Czy naprawdÄ™ wyobrażaÅ‚aÅ› sobie - wrÄ™czyÅ‚ jej niechÄ™t­
nie dokument - że wpadniesz tutaj ot, tak sobie i odbierzesz
dziecko, które porzuciłaś kilka miesięcy temu?
- Niczego sobie nie wyobrażaÅ‚am - odpowiedziaÅ‚a pÅ‚acz­
liwym głosem. - Chciałam się tylko upewnić, że z moim
dzieckiem jest wszystko w porzÄ…dku.
- Ma siÄ™ dobrze - szepnęła Brett. - Chcesz wejść do Å›rod­
ka? Może napijesz się herbaty... - Objęła ramieniem drżącą
Denise i podprowadziła ją do najbliższego krzesła.
CYGACSKA SZKATUAK 133
Michael spojrzał na Brett jak na osobę, która postradała
zmysły.
- Niczego nie chcÄ™, dziÄ™kujÄ™. Nie przyszÅ‚am siÄ™ naprzy­
krzać.
- Możesz nam powiedzieć, dlaczego musiałaś zrobić to,
co zrobiłaś? Co się takiego wydarzyło?
Brett wysÅ‚uchaÅ‚a dość banalnej opowieÅ›ci Denise o nie­
udanym życiu, które składało się głównie z młodzieńczych
pomyÅ‚ek, biedy, pechowych zbiegów okolicznoÅ›ci - a wszy­
stko razem wzięte brzmiało jakoś nieprawdziwie.
- W pewnym momencie zostaÅ‚am bez grosza - zakoÅ„­
czyła swoją spowiedz - i nie byłam w stanie zajmować się
dzieckiem.
- Więc chcesz, żebyśmy opiekowali się nią dalej? - spytał
Michael. - Może ją zaadoptujemy?
- Och, nie, to moja córka, nie mogłabym jej oddać komuś
obcemu.
- Ale też nie wygląda na to, żebyś mogła ją wychowywać.
- Gdybym miaÅ‚a pieniÄ…dze, to bym mogÅ‚a. - Niespodzie­
wanie Denise zerwaÅ‚a siÄ™ z krzesÅ‚a, ominęła Michaela i pod­
biegła do kojca. Kiedy chwyciła Hope na ręce, mała zaczęła
przerazliwie płakać.
- Zostaw w spokoju to dziecko - rozkazał.
Dziewczyna rzuciła mu wyzywające spojrzenie i dopiero
po chwili zrobiła, czego zażądał.
Brett rzuciła się do Hope, żeby ją uspokoić, a Michael
wyprowadził Denise do przedpokoju. Z kamiennym wyrazem
twarzy wręczył jej swoją wizytówkę.
- Przyjdz do mojego biura jutro po poÅ‚udniu z metry­
ką i wszystkimi możliwymi dowodami tożsamości twojej
i dziecka.
134 CYGACSKA SZKATUAKA
- Nie możecie zatrzymać dziecka bez mojej zgody - po-
wiedziała z wściekłością, która bardziej, według Michaela,
pasowała do jej prawdziwego oblicza niż popis łagodności,
jaki dała na początku.
- Po pierwsze, mam zamiar sprawdzić, czy to rzeczywi-
ście jest twoje dziecko.
- Mówiłam już...
- A ja ci mówię, że będziesz musiała wytrzymać do
jutra.
- RadzÄ™ ci przynieść dziecko na to spotkanie - oÅ›wiadczy­
ła gardłowym głosem. - Albo zawiadomię policję i powiern,
że jesteście porywaczami.
- W tym stanie porzucenie dziecka jest poważnym prze­
stępstwem. Nie sądzę, żeby zawiadamianie policji wyszło ci
na dobre.
- Na razie nie chcÄ™ tego robić, ale jeżeli spróbujecie wy­
stawić mnie do wiatru, nie będę miała innego wyjścia. Potrafię
walczyć, proszę pana! - Wyszła, stukając głośno obcasami,
bez słowa pożegnania.
Michael zamknął za nią drzwi, myśląc już tylko o tym, że
przez najbliższe dwadzieścia cztery godziny musi zdobyć
wszelkie możliwe informacje o Denise Petty.
- Michael, co my teraz zrobimy? - Brett koÅ‚ysaÅ‚a w ra­
mionach wystraszonÄ… Hope.
- Powiem ci, czego na pewno nie zrobimy. Nie wpadnie­
my w panikÄ™. I nie oddamy Hope tej dziewczynie.
- Nie możemy zabrać dziecka jego matce.
- Czy wydaje ci się, że ona zachowuje się jak prawdziwa
matka? Jak dobra matka?
- Sama nie wiem, co o tym wszystkim myśleć...
- Wierzyć mi się nie chce, że ją zaprosiłaś do naszego
CYGACSKA SZKATUAKA 135
domu. I dziwi mnie, że zgodziłabyś się oddać Hope takiej
wywłoce!
- Ta wywłoka jest matką Hope.
- Zachowujesz się, jakbyś postradała rozum, wiesz o tym?
Wpuszczasz ją do środka, zapraszasz na herbatę, praktycznie
podajesz jej Hope na srebrnej tacy! Co z tobą? Zmęczyło cię
mańczenie małego dziecka?
Patrzyła na Michaela nieruchomym wzrokiem.
- Jak możesz tak do mnie mówić? Kocham Hope bardziej,
niż możesz to sobie wyobrazić.
- Ja też. Dlatego mam zamiar o nią walczyć!
Brett włożyła małą do kojca i dała jej ulubioną zabawkę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl