[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wszystkich, nawet wobec Annie, matka Sinclaira zawsze trzymała lekki dystans, nieza-
leżnie od okazywanego im ciepła. Co aż tak zbliżyło te kobiety do siebie? - zastanowiła
się. Czy na pewno nic nigdy między Vicki a Sinclairem nie było?
- Jak ci się podoba błękitny pokój? - pytała pani Drummond.
- Jest super! - odpowiedziała Vicki. - Ale, mówiąc prawdę, poczułabym się lepiej,
gdybym mogła wziąć prysznic.
- Tędy, proszę. - Annie wskazała jej drogę. - Zaraz przyniosę ręczniki. Potrzebu-
jesz szamponu i odżywki?
- Dzięki, mam wszystko.
Kim ona tak naprawdę jest? - zastanawiała się Annie, prowadząc Vicki korytarzem
do Å‚azienki.
L R
T
Na kolację Annie przygotowała jedno z ulubionych dań pani Drummond - łososia z
rusztu w sosie koperkowym. Jakie szczęście, że zrobiłam zakupy na zapas, pomyślała.
- Widzę, że Sinclair uprzedził cię o naszym przyjezdzie - powiedziała pani Drum-
mond, wdychając tak błogą jej woń. - Bałam się, że zapomni.
Annie nic na to nie odpowiedziała, starała się też unikać wzroku Sinclaira. Nalała
całej trójce białego wina i stanęła z boku, o krok od stołu, jak przystało na porządną słu-
żącą.
- Zaraz, tak nie może być! - zaprotestowała Vicki. - Annie przygotowała to wspa-
niałe danie, a sama nie może go nawet tknąć?
Sinclair przeżuwał łososia, udając zamyślenie. Pani Drummond zdumiała się nieco
uwagą Vicki, niemniej uznała, że w tej sytuacji musi jakoś zareagować.
- Słusznie, kochanie - powiedziała. - Annie, bądz tak miła, przynieś talerz dla sie-
bie i siądz tu z nami. Mamy przecież już na stole wszystko, co będzie nam potrzebne.
Annie nie wiedziała, co zrobić. Przyzwyczaiła się już do swej roli gosposi i chyba
nigdy wcześniej nie zdarzyło się, by jadła posiłki razem z państwem", no może raz czy
dwa, po jakichś suto zakrapianych kolacjach, na koniec wieczoru. Czuła się zakłopotana.
No dobrze, siądzie z nimi, ale co potem? Będzie musiała wstać i przynieść deser. I czy
ma w tej sytuacji nalać sobie wina, czy też byłaby to przesada? Postanowiła, że najlep-
szym wyjściem będzie ucieczka.
- Dziękuję bardzo, pani Drummond, ale ja już jadłam i nie zdołałabym niczego
więcej przełknąć - skłamała.
- Usiądz z nami tak czy inaczej. - Pani Drummond wskazała na wolne krzesło obok
Sinclaira. - Umieram z ciekawości, by usłyszeć, co znalazłaś na strychu.
Annie, chcąc nie chcąc, przysunęła do siebie krzesło, bo nie chciała siedzieć zbyt
blisko Sinclaira, i usiadła. Syn pani Drummond nadal udawał, że w całości absorbuje go
Å‚osoÅ›.
- Przejrzałam około dwudziestu pięciu pudeł i cztery kufry. Zrobiłam dokładną li-
stę znalezionych rzeczy. Może przyniosę? - Annie rwała się do tego, by choćby na chwi-
lę oderwać się od stołu i ich towarzystwa. Poza tym, mając w ręku swoje notatki, czułaby
L R
T
się pewniej, miałaby co zrobić z rękami, które jedynie najwyższą siłą woli utrzymywała
na granicy drżenia.
- Nie ma pośpiechu - uspokajała pani Drummond. - Przejrzymy ją kiedy indziej.
Domyślam się, że gdybyś znalazła fragment kielicha, to już byś nam to powiedziała.
- Oglądam absolutnie każdy znaleziony drobiazg pod kątem tego, czy mógł on sta-
nowić część kielicha, ale na nic takiego jak dotąd nie natrafiłam. Jak rozumiem, nie dys-
ponujemy żadnym jego opisem?
- Niestety. Nie wiemy nawet, czy był srebrny. Sinclair twierdzi, że raczej był z ja-
kiegoś pośledniejszego metalu lub stopu, który łatwiej podzielić. Prawie na pewno nie
był inkrustowany kamieniami szlachetnymi. Ciekawe, że tak ważny dla rodziny przed-
miot nie ma praktycznie żadnej rynkowej wartości...
- Być może zrobiono tak celowo - wtrąciła się Vicki.
- Co przez to rozumiesz, kochanie? - spytała panie Drummond, wyraznie zdziwio-
na.
- Gdyby był zrobiony ze srebra czy złota, stanowiłby atrakcyjny łup dla złodziei,
którzy, nawet gdyby znalezli tylko jedną jego część, zechcieliby ją pewnie przetopić na
coś innego i spieniężyć. A w razie wpadki nikt by im nie udowodnił, że przetopione złoto
czy srebro pochodzi z kielicha - wyjaśniła Vicki. - Być może zatem wasi przodkowie ce-
lowo zdecydowali się wykonać ten kielich z jakiegoś lichego metalu. Czy wiadomo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]