[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Powiedz to! - zażądał po raz kolejny.
- Luc, doprowadzasz mnie do szału!
Miała wrażenie, że jeśli za chwilę jej nie zaspokoi, wybuchnie.
On jednak nie zamierzał dać za wygraną.
- Powiedz na głos, co mam ci zrobić, Annie. Powiedz to wreszcie!
- Ja... - urwała, czując, że jego palce znieruchomiały. - Nie przerywaj, Luc. Błagam cię, nie
przerywaj...
Ujął ją za pośladki i uniósł z podłogi. Zarzuciła mu ręce na ramiona i oplotła T L R
nogami w pasie. Luc zaniósł ją na sofę.
Annie jednym ruchem ściągnęła koszulkę, ukazując jego oczom nabrzmiałe piersi.
Luc nie mógł oderwać od nich wzroku. Bezwiednie oblizał wyschnięte z napięcia usta.
Widząc jego rozgorączkowanie, zadrżała. Nie mogła się doczekać chwili, w której poczuje na
ciele jego niecierpliwe pocałunki.
Luc powoli zniżył głowę. Poczuła na piersi jego oddech, a potem krótkie, zbyt krótkie liznięcie.
Poddała ciało do przodu w oczekiwaniu dalszych pieszczot. Luc niespiesznie lizał
jej pierś, a potem zagłębienie między piersiami.
- Nie torturuj mnie! - jęknęła, wsuwając palce w jego włosy i przyciągając jego głowę do siebie.
Luc objął ustami jej pierś, a ręką rozpiął jej dżinsy i wsunął pod nie dłoń.
Kiedy jego palce odnalazły jej czułe miejsce, westchnęła z rozkoszy. Zaczął pieścić ją coraz
szybciej i mocniej aż do momentu, w którym nie było już odwrotu. Kiedy było po wszystkim,
opadła na jego ramię, walcząc o oddech.
On sam oddychał szybko, przyciskając ją do siebie, znajdując zadowolenie w tym, że zaznała
rozkoszy. Czuł, jak drży w jego ramionach, i to uczucie było mu najmilsze na świecie.
Ona jednak nie zamierzała na tym poprzestać. Usiadła prosto i zdjęła mu koszulę.
Z rozmysłem, w skupieniu zaczęła gładzić jego ciemną skórę, muskając ją palcami, to znów
drapiąc wypielęgnowanymi paznokciami.
Kiedy jej ręce zsunęły się w dół, Luc wziął głęboki wdech i zatrzymał powietrze w płucach.
Patrząc mu prosto w oczy, rozsunęła suwak jego dżinsów, po czym uklękła obok sofy. Powoli
zsunęła mu spodnie, a potem czarne bokserki.
Objęła dłońmi jego nabrzmiały członek i zaczęła niespiesznie przesuwać palcami z góry na
dół. Luc jęknął i odchylił do tyłu głowę.
Widząc jego podniecenie, poczynała sobie coraz śmielej. Przez chwilę patrzyła mu w oczy, po
czym pochyliła głowę i wzięła jego członek do ust. Zdążyła jeszcze dostrzec w jego oczach
wyraz zaskoczenia. Ujął ją za ramiona, najwyrazniej chcąc ją od siebie odsunąć, ona jednak
nie zamierzała się poddać.
T L R
Lizała go z zapamiętaniem, a potem wzięła głęboko do ust. Smakował słodko, czystą
przyjemnością. Czuła, że jest bliski szczytu i chciała go do niego doprowadzić.
Jego palce zaplątały się w jej włosy, tym razem już jej nie odpychając, ale przytrzymując w
miejscu. Już nie mógł się powstrzymać, nie mógł przerwać.
Liczyły się tylko jej usta, jej palce i język, które pracowały dla niego. Annie włożyła w tę
pieszczotę całą duszę. Był tuż przed, twardy jak skała, spięty w oczekiwaniu chwili, która miała
nastąpić. Ale nagle...
- Nie! - Jego palce zacisnęły się na włosach Annie i delikatnie odsunął ją od siebie.
Wstał z sofy i, odwróciwszy się do niej tyłem, pospiesznie włożył dżinsy.
Przejechał palcami przez włosy, starając się wyrównać oddech.
Annie usiadła na piętach, nie mogąc zrozumieć, co się wydarzyło.
Dlaczego Luc tak nagle przerwał?
Ona sama była rozpalona i mogłaby się kochać od nowa. Jeszcze przed chwilą jego także
trawił ten sam ogień. Napięcie, jakie dostrzegła w jego umięśnionych plecach i ramionach,
powiedziało jej, że ta chwila minęła bezpowrotnie. Ona sama przed minutą ściągnęła mu
koszulę, pragnąc go dotykać, poczuć pod palcami nagą skórę i bijące z niej ciepło. Zarumieniła
się na wspomnienie pośpiechu, z jakim rozpięła mu spodnie, pragnąc poczuć jego
najintymniejszą część. Posmakować go.
Dotknąć i posmakować Luki de Salvatore.
Wielki Boże, co ona takiego zrobiła?
T L R
ROZDZIAA SIÓDMY
Luc celowo nie patrzył na Annie. Był zniesmaczony swoim zachowaniem i nie miał dla siebie
słów wytłumaczenia.
Owszem, chciał jej dotykać, chciał całować, żeby jej pokazać, że wciąż się nawzajem
pożądają. Zamiast tego przekonał się jedynie, że Anna Balfour stanowi poważne zagrożenie
dla jego opanowania, nad którym z takim trudem pracował przez ostatnie lata. Przy niej
zupełnie nie był w stanie kontrolować swoich uczuć.
Kiedy był głodny, jadł. Gdy chciało mu się pić, pił. A kiedy potrzebował kobiety, brał jakąś do
łóżka, żeby dała mu to, czego pragnął.
Przyjemność, jakiej doświadczył, całując Annie i pozwalając się jej całować, nie miała nic
wspólnego z tym, co przeżywał z tamtymi kobietami. Udało jej się przebić zbroję, w jakiej się
schronił, poruszyć go do głębi i sprawić, że zaznał przyjemności, jakiej nie dała mu żadna inna
kobieta. Z Annie nie uprawiał seksu. On się z nią kochał.
Kiedy wreszcie udało mu się uspokoić oddech, odwrócił się, żeby na nią spojrzeć.
Miała potargane włosy, pociemniałe oczy i nabrzmiałe od pocałunków usta.
- Nadal upierasz się przy tym, że dodatkowe korzyści z małżeństwa ze mną nie są dostateczną
rekompensatą za inne niedogodności? - spytał, wkładając koszulę.
T L R
[ Pobierz całość w formacie PDF ]