[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Bo jeszcze nie potrafię mówić jasno powiedział Dis z zakłopotaniem. Może
by Tor powiedział lepiej.
Drugi młodzieniec spiekł raka, ale wytrzymał badawcze spojrzenie Wiatra.
Chodzi tu o rytmy mechanizmu dziedziczności: żywy organizm powstający z
komórki macierzystej nastraja się akordami cząstek. Jego rozwój przebiega
zgodnie z zasadami symfonii muzycznej.
Tak?... zdziwił się Dar Wiatr. W takim razie całą ewolucję żywej i
nieżywej materii można by sprowadzić do jakiejś gigantycznej symfonii?
Wymiary i rytmikę tej symfonii określają podstawowe prawa fizyczne. Należy
tylko zrozumieć, jak jest skonstruowany program i skąd czerpie informację ten
muzyczno-cybernetyczny mechanizm odrzekł Tor Ań z pewnością siebie cechującą
młodych ludzi.
A to znów czyj wynalazek?
Mego ojca, Ziga Zora. Niedawno opublikował trzynastą symfonię kosmiczną f-moll
w tonacji barwnej 4,750 /*.
Muszę posłuchać tej symfonii. Lubię kolor niebieski... Ale wasze najbliższe
plany to prace Herkulesa. Już wiecie, co wam wyznaczono?
Tylko pierwszych sześć.
Oczywiście, następne sześć wyznacza się po wypełnieniu pierwszej połowy.
Mamy uporządkować dolną kondygnację pieczary Kon-i-Gut w Azji Zrodkowej, tak
aby można ją było zwiedzać informował Tor Ań.' : " " jj^l '
Przeprowadzić drogę do jeziora Mental przez grzbiet górski podchwycił Dis
Ken następnie zaopiekować się starym zagajnikiem drzew chlebowych w Argentynie
i wyjaśnić przyczynę ukazania się wielkich ośmiornic w okolicy niedawnego
wzniesienia wulkanicznego w pobliżu Trynidad...
I wytępić je!
To pięć. A szósta?
149
Obaj młodzieńcy zawahali się chwilę.
U nas obydwóch stwierdzono zdolności muzyczne powiedział Dis Ken. Polecono
więc nam zebrać materiały dotyczące dawnych tańców na wyspie Bali i odtworzyć
je.
To znaczy dobrać ludzi i stworzyć zespół? roześmiał się Dar Wiatr.
Tak Tor Ań pochylił głowę.
InteresujÄ…ce polecenie! To praca grupowa, podobnie jak przeprowadzenie drogi
do jeziora.
O, mamy doskonałą grupę! Tylko oni proszą, żeby pan był naszym wychowawcą. To
by dopiero było dobrze!
Dar Wiatr wyraził wątpliwość co do swoich możliwości, jeśli chodzi o szóstą
pracę. Ale rozpromienieni chłopcy zapewnili, że sam Zig Zor obiecał nią
kierować.
Za rok i cztery miesiące znajdę sobie pracę w Azji Zrodkowej powiedział Dar
Wiatr patrząc z przyjemnością na młode, radosne twarze.
Jak to dobrze, że pan przestał kierować stacjami! zawołał Dis Ken. Ani mi
przez myśl nie przeszło, że będę pracował z takim. wychowawcą. Młodzieniec
zaczerwienił się nagle tak, że czoło pokryły mu drobne paciorki potu, a
Tor spojrzał nań z dezaprobatą.
Dar Wiatr pospieszył z pomocą synowi Groma Orma, który palnął głupstwo.
Dużo macie czasu?
O nie! Zwolniono nas tylko na trzy godziny. Przywiezliśmy tu z naszej stacji
bagiennej chorego na febrÄ™.
To bywajÄ… jeszcze wypadki febry?
Bardzo rzadko i wyłącznie na bagnach z pośpiechem wtrącił Dis. Po to tam
jesteśmy!
Mamy jeszcze dwie godziny do dyspozycji. Chodzmy do miasta, chcieliście pewnie
obejrzeć Dom Nowości?
Nie! Chcielibyśmy, żeby pan odpowiedział na nasze pytania. Przygotowaliśmy je
sobie, to przecież bardzo ważne przy wyborze drogi...
Dar Wiatr wyraził zgodę i wszyscy troje poszli do sali gości, którą ochładzano,
przepuszczajÄ…c przez niÄ… prÄ…d sztucznego powietrza morskiego.
Po upływie dwóch godzin Dar Wiatr odbywał już dalszą podróż drzemiąc ze
zmęczenia na otomanie. Obudził się na przystanku w mieście chemików. Nad
wielkimi pokładami węgla wznosiła się gigan-
150
tyczna budowla w kształcie gwiazdy o dziesięciu szklanych promieniach. Dobywany
tu węgiel przetwarzano na lekarstwa, witaminy, hormony, sztuczne jedwabie i
futra. Odpadki zużywano na produkcję cukru. W jednym z promieni gwiezdzistego
gmachu otrzymywano z węgla rzadkie metale german i wanad. Czegóż to nie było w
cennym, czarnym minerale!
Dawny kolega Dara Wiatra, pracujący tu w charakterze chemika, wyszedł na stację.
Niegdyś było trzech młodych, wesołych mechaników, którzy pracowali przy
maszynach uprzątających owoce w Indo-nezji... Dziś jeden z nich był chemikiem
kierującym wielkim laboratorium dużej fabryki, drugi został znawcą ogrodnictwa i
wynalazł nowy sposób zapylania kwiatów, a trzeci to on, Dar Wiatr, teraz znów
powracający na Ziemię, a nawet dalej, w jej głąb. Rozmowa przyjaciół nie trwała
dłużej niż dziesięć minut, ale i to było przyjemniejsze niż spotkanie na
ekranach TWF.
Dalsza droga nie trwała długo. Kierownik linii powietrznych przychylił się do
prośby Wiatra, dając tym dowód, że ludzie epoki Pierścienia byli dla siebie
życzliwi. Dar Wiatr przeleciał przez ocean i znalazł się w zachodniej części
Drogi, na południe od siedemnastego odgałęzienia. Następnie przesiadł się na
ślizgowiec.
Wysokie góry sięgały wybrzeża. Na stromych stokach widniały tarasy z białego
kamienia podtrzymujące wał ziemny z szeregami południowych sosen i
widdringtonii61 o brązowym i niebieskawozie-lonym igliwiu. Wyżej, wśród nagich
skał, widoczne były ciemne rozpadliny, w których szumiały wodospady. Na tarasach
ciągnęły się szeregi domków o niebieskawoszarych dachach, pomalowane na
pomarańczowy i żółty kolor.
Daleko w morze wybiegała sztuczna mierzeja. Na brzegu urwiska stała wieża, a pod
nią ciągnęła się w dół ogromna sztolnia w postaci grubej rury cementowej,
opierającej się skutecznie ciśnieniu wód głębinowych. Na dnie rura wchodziła w
głąb podwodnej góry, której głównym składnikiem był prawie czysty rutyl, tlenek
tytanu. Wszystkie procesy przetwarzania rudy odbywały się pod wodą. Na po-
wierzchnie dobywano jedynie duże bryły czystego tytanu, a mineralne odpadki
zanieczyszczały wodę daleko wokoło. Na tych żółtych, mętnych falach, w pobliżu
przystani kołysał się ślizgowiec. Dar Wiatr w odpowiednim momencie wskoczył na
platformę mokrą od rozpry-sków fali. Wszedł na ogrodzoną galerię, gdzie zebrało
się kilka osób, by powitać nowego kolegę. Pracownicy tego tak bardzo oddalonego
od reszty świata zakładu górniczego nie wyglądali bynajmniej na ponurych
anachoretów, jakich spodziewał się tu zastać. Witały go
wesołe twarze, nieco zmęczone wskutek ciężkiej pracy. Pięciu mężczyzn i trzy
kobiety a więc pracowały tu także kobiety...
Po dziesięciu dniach Dar Wiatr zupełnie się oswoił z nową pracą.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]