[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tości...
Jej rozważania przerwało brzęczenie dzwonka nad
drzwiami. Najwyższym wysiłkiem woli przybrała
uprzejmy wyraz twarzy. Prowadzi sklep; klientów
należy witać uśmiechem, miłym słowem. Do środka
weszła młoda para. Wyglądali na ludzi, którzy wiedzą,
czego chcą. Ale kto wie? Niektórzy potrzebują za
chęty lub podpowiedzi.
- Zauważyliśmy na wystawie plakat z feniksem
i zastanawialiśmy się, czy to dekoracja, czy może jest
na sprzedaż - powiedział mężczyzna.
- Strasznie nam się podoba - dodała jego partner
ka, atrakcyjna dziewczyna o długich, zaplecionych
w warkocze włosach.
- Ten na wystawie to dekoracja, ale mam kilka
innych na sprzedaż - oznajmiła Tabitha. Pochyliwszy
się, wydobyła spod lady sporych rozmiarów tubę,
z której wyciągnęła zwój arkuszy. - Proszę, niech
państwo sobie obejrzą. Feniksy to ulubiony temat
wielu artystów.
Mężczyzna z dziewczyną zaczęli ostrożnie prze
kładać plakaty. Na większości z nich legendarny ptak,
mitologiczny symbol odrodzenia, widniał w klasycz-
nej pozie powstawania z własnych popiołów.
- Uważam, że ten najlepiej pasuje nam do salonu
- stwierdziła w końcu dziewczyna. - Będzie idealnie
współgrał z kolorystyką ścian i mebli.
Tabitha zerknęła na wybrany plakat.
142 PRZYGODA NA KARAIBACH
- Doskonały wybór - pochwaliła. - Zdaniem
wielu badaczy pierwowzorem feniksa była czapla
błękitna, którą w starożytności składano w ofierze
egipskiemu bogowi słońca. Ptak na wybranym przez
państwa plakacie ma właśnie takie błękitnawe upie
rzenie.
- Bladofioletowe, jak by je określiła nasza projek
tantka - rzekł z pogodnym uśmiechem mężczyzna.
- Kiedy go oprawimy, rzeczywiście będzie się świet
nie prezentował na ścianie.
Skinąwszy głową, Tabitha przyjęła pieniądze, po
czym starannie zapakowała plakat. Kiedy klienci znik
nęli za drzwiami, zaczęła zwijać pozostałe plakaty
w rulon. Dumna była ze swej kolekcji feniksów.
Niektóre plakaty sama zamawiała u miejscowych
artystów, inne kupowała. Różniły się od siebie barwą,
kreską, ale wszystkie przedstawiały wspaniałe legen
darne stworzenie, które trzy dni po śmierci w płomie
niach na nowo się odradza. Nagle zamyśliła się.
Feniks, płomienie, nowe życie...
Tego wieczoru, kiedy uwiodła Devlina, ją też trawił
ogień. Może tak jak feniks, ona również mogłaby się
odrodzić, zacząć nowe życie?
Ta kusząca myśl towarzyszyła jej przez całe popo
łudnie. Każde brzęczenie dzwonka, każde pojawienie
się klienta wyrywało ją z zadumy. Hm, jak by to było,
gdyby nagle przeobraziła się w inną kobietę? W taką
jak na statku, gdy leżała w ramionach Devlina. Tak,
wtedy była kimś całkiem innym, kimś, kogo z trudem
Jayne Ann Krentz 143
rozpoznawała - kobietą pełną energii, nieskrępowaną,
namiętną.
Dlaczego znowu nie mogłaby być taka? Energicz
nym krokiem przeszła do regału, na którym trzymała
reprodukcje bogato ilustrowanych bestiariów. Wycią
gnąwszy kilka tomów, przeniosła je na ladę, po czym
każdy otworzyła na stronie z opisem feniksa i po
grążyła się w lekturze.
Feniksy, przeczytała, to ptaki niezwykle długo
wieczne, żyjące pięćset lat. Po tym czasie budują na
wysokiej palmie gniazdo z korzeni i kadzideł i giną
w płomieniach, by trzy dni pózniej odrodzić się
z popiołów. No cóż, pomyślała z uśmiechem Tabi-
tha; w kwestii wieku trochę różni się od feniksa. Za
kilka dni kończy trzydziestkę. Z zafascynowaniem
spoglądała na ilustracje, usiłując sobie wyobrazić
siebie odrodzoną. Taką, jaką była przez jedną noc na
statku.
Do pełnej przemiany potrzebuje wyjątkowego
mężczyzny. Mężczyzny, który by ją docenił. Pokręciła
smętnie głową. Gdzie takiego znalezć? Mieszka
w Port Townsend od sześciu lat, ma sporo znajomych,
ale wszyscy widzÄ… w niej cichÄ…, bezbarwnÄ… myszkÄ™,
której udało się utrzymać męża zaledwie przez kilka
miesięcy. Oczywiście ogromnie jej współczuli, kiedy
Greg odszedł, ale podejrzewała, że nie byli tym faktem
zaskoczeni.
Musi jakoś wszystkim pokazać się od nowej strony,
zademonstrować swoje nowe oblicze. Doskonałą
144 PRZYGODA NA KARAIBACH
okazją ku temu będą urodziny. Postanowiła, że urządzi
przyjęcie.
Niczym dowódca wojska zaczęła starannie wszyst
ko obmyślać. Już same przygotowania podziałały na
nią jak katharsis. Nagromadzona wściekłość i upoko
rzenie wyzwalały niesamowitą energię. Nigdy dotąd
nie planowała czegoś na tak wielką skalę i nawet nie
przypuszczała, że będzie to wymagało tyle pracy.
- Dwie skrzynki caberneta? - zdumiał się jej
przyjaciel pracujÄ…cy w pobliskich delikatesach. - Na
pewno nie chodzi ci o dwie butelki?
Podobnie jak reszta ludzi w okolicy wiedział, że
Tabitha nie ma zwyczaju zapraszać tabunów gości.
- Na pewno, George. Dwie skrzynki caberneta
oraz skrzynkÄ™ sauvignon blanc rocznik osiemdziesiÄ…ty
pierwszy. A teraz chciałabym zerknąć na wasze sery.
Aha, potrzebuję sporo chleba na zakwasie. Możesz mi
zamówić?
- Jasne, Tabitho, ale... wolno spytać, po co ci tyle
jedzenia i wina? - DrapiÄ…c siÄ™ po siwej czuprynie,
George Royce uśmiechnął się z zaciekawieniem.
- Wydaję przyjęcie z okazji swoich trzydziestych
urodzin. Na które zapraszam ciebie i twoją żonę.
Przyjdzcie koniecznie. I przyprowadzcie z sobą każ
dego, kto wam przyjdzie do głowy.
- Każdego, kto nam przyjdzie do głowy? Jak
wielkie planujesz to przyjęcie?
- Ogromne!
Dzień przed urodzinami wywiesiła w oknie Man-
Jayne Ann Krentz 145
dali duże zaproszenie wykonane przez znajomego,
który kilkadziesiąt metrów dalej prowadził galerię
[ Pobierz całość w formacie PDF ]