[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zaniedbań. Amanda rozejrzała się dookoła z niechęcią, a gdy jej wzrok
zatrzymał się na czworokątnym, szarym budynku, wykrzyknęła:
Bardzo żałuję, że pan mnie tu przywiózł! Co za paskudny dom!
Gdybym potrafił wymyślić inne miejsce, to proszę mi wierzyć, że nie
przywiózłbym cię tutaj, Amando powiedział szczerze. Nie wiem, czy ktoś
zdołałby wyobrazić sobie bardziej niezręczną sytuację.
Skoro tak się panu wydaje, niech pan wypuści mnie z kolaski, póki
jeszcze jest na to czas zaproponowała.
Nie, nie mogę pozwolić, żebyś uciekła odrzekł lekkim tonem.
Pozostaje mi nadzieja, że zdołam przedstawić cię w dostatecznie korzystnym
świetle, choć Bóg jeden raczy wiedzieć, co domownicy pomyślą o młodej
damie, która podróżuje z dobytkiem zapakowanym do dwóch pudeł na
kapelusze. Na szczęście zgodnie z moją wiedzą nie powinniśmy natrafić na dom
pełen gości.
Nie mylił się, choć gospodarz Brancaster Park, który w chwilach silnego
wzburzenia miał wyrazną skłonność do przesady, właśnie tymi słowami określił
sytuację, panującą w domu od chwili wybitnie niepożądanego przybycia
czcigodnego Fabiana Theale a, jakie miało miejsce kilka godzin wcześniej.
Pan Theale był bratem jego lordowskiej mości, a jeśli nawet przyszedł na
świat również w innym celu, niż aby tylko sprawiać kłopoty rodzinie, to jego
lordowskiej mości wciąż nie udało się poznać tego powodu. Pozostawał
kawalerem o bardzo niestałych zwyczajach, kosztownych upodobaniach i
niezmiennie dziurawych kieszeniach. Miał charakter lekkoducha, przyjazny
stosunek do świata, a ponieważ święcie wierzył w dobrodziejstwo opatrzności,
ani długi, ani nieuchronne skandale nie były w stanie zachwiać jego
błogostanem. Nie zakłócało mu spokoju również to, że rolę opatrzności spełniał
początkowo jego ojciec, a następnie starszy brat. Ilekroć hrabia przysięgał, że
przyszedł mu z pomocą ostatni raz, pan Theale nie czynił najmniejszych
wysiłków, by go udobruchać lub zmienić na lepsze swe niezwykle naganne
przyzwyczajenia. Wiedział doskonale, że hrabia podziela wiele jego upodobań,
a przy tym odczuwa nieprzepartą niechęć do głośnych skandali, przeto nawet
jeśli sam ma akurat pilne potrzeby, zawsze można na niego liczyć, gdy trzeba
ratować dobre imię rodziny przed zakusami komornika.
Nie zdarzało się, aby wizyta pana Fabiana Theale a mogła sprawić
przyjemność jego lordowskiej mości. Gdy więc ten rumiany i korpulentny
dżentelmen zjawił się nieproszony akurat w dniu planowanego przyjazdu sir
Garetha, hrabia zapomniał się do tego stopnia, że w obecności kamerdynera,
lokaja, a co gorsza również osobistego służącego pana Theale a oznajmił, że nie
ma sensu kłopotać się wnoszeniem licznych waliz na górę, bo on nie zamierza
udzielić bratu noclegu.
Pan Theale poza zadaniem pełnego troski pytania, czy jego lordowska
mość znowu cierpi na atak podagry, nie zwrócił na ten wybuch najmniejszej
uwagi. Zalecił lokajowi ostrożne obchodzenie się z podręcznym sakwojażem i
uprzejmie poinformował hrabiego, że właśnie znajduje się w drodze do
Leicestershire.
Hrabia zmierzył go gniewnym wzrokiem, pełen jak najgorszych przeczuć.
Pan Theale posiadał przytulny domek myśliwski w pobliżu Melton Mowbray,
jeśli jednak wybierał się tam w połowie lipca, mogło to oznaczać jedynie, że w
określonych okolicznościach jedynym rozsądnym, a być może również
naglącym krokiem, było opuszczenie na pewien czas Londynu.
Co się stało tym razem? spytał dobitnie, prowadząc brata do
biblioteki. Nie przyjechałeś tutaj dla przyjemności zobaczenia mnie, lepiej
więc powiedz od razu, o co chodzi. I ostrzegam cię z góry, Fabianie...
Nie, nie. Widzieć cię rzeczywiście nie jest dla mnie przyjemnością,
staruszku zapewnił go pan Theale. W rzeczy samej, gdybym nie wpadł w
tarapaty, nie przyjechałbym tutaj, bo przyglądanie się twoim gniewnym fochom
może człowieka wpędzić w ciężką depresję.
Kiedy ostatnio cię widziałem powiedział podejrzliwie hrabia
oświadczyłeś mi, że się odkułeś. Podobno miałeś niewiarygodne szczęście przy
faraonie i byłeś jak nowo narodzony.
Do diabła, to było miesiąc temu odparł pan Theale. Nie możesz
oczekiwać, że zawsze będę na fali. Przecież gdyby można było polegać na
pewnych zakładach, już dawno byłbym w stanie kupić sobie wspaniałą
rezydencję. Ale tak to już jest. Najpierw było Salisbury... a skoro o tym mowa,
staruszku, to czy postawiłeś na Corkscrew? O ile pamiętam, powiedziałem ci,
żebyś to zrobił.
Nie odparł krótko hrabia.
I słusznie uczyniłeś stwierdził z uznaniem pan Theale. Ta przeklęta
szkapa przyszła poza pierwszą trójką. A potem było Andover. Miarkuj sobie,
gdybym słuchał swojego przeczucia, Whizgig przyniósłby mi ogromne
pieniądze i najprawdopodobniej nie byłoby mnie dzisiaj w tym miejscu. Ale ja
głupi pozwoliłem Jerry emu w ostatniej chwili się przekabacić i postawiłem na
Ticklepitchera, no i w ten sposób znalazłem się tutaj. Słyszałem zresztą, że byłeś
w lipcu w Newmarket i udało ci się całkiem niezle wyjść na swoje dodał
beznamiętnie.
Jeśli o to chodzi...
Trafiłeś triplę, a za Trueblue musieli naprawdę dobrze płacić, mój
[ Pobierz całość w formacie PDF ]