[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wtrącali pewne informacje, które potem, wspólnie z Peterem, łączyli w całość, uzyskując
fascynujący i przerażający obraz działań Układu Warszawskiego. Tamci naprawdę
szykowali się do totalnej i krwawej wojny na Ziemi. Demostenes słusznie zauważył, że
Układ Warszawski nie stosuje się do postanowień Ligi.
Stopniowo postać Demostenesa zaczynała żyć własnym życiem. Zdarzało się, że pisząc
Valentine zaczynała myśleć tak jak on, podzielając idee, które powinny być tylko
elementami roli. A kiedy Peter czytał swoje eseje, irytowała ją jego ślepota na to, co
rzeczywiście się dzieje.
Być może każdy, kto wciela się w jakąś postać, staje się w końcu tym, kogo udawał.
Zastanawiała się nad tym, martwiła przez kilka dni, po czym, wykorzystując ten pomysł,
napisała artykuł. Dowodziła w nim, że politycy, którzy dla utrzymania pokoju nadskakują
Rosjanom, w rezultacie staną się im posłuszni we wszystkim. Był to przepiękny atak na
rządzącą partię i otrzymała wtedy mnóstwo listów. Przestała się także martwić, że może
się stać  do pewnego stopnia  Demostenesem. Jest sprytniejszy, niż z Peterem
sądziliśmy, myślała.
Graff czekał na nią przed szkołą, oparty o samochód. Był w cywilnym ubraniu i przybrał
mocno na wadze, więc w pierwszej chwili go nie poznała. Ale pomachał do niej i nim
zdążył się przedstawić, przypomniała sobie, kim jest.
 Nie napiszę żadnego listu  oświadczyła.  Tamtego też nie powinnam pisać.
 Rozumiem, że nie lubisz medali.
 Nie bardzo.
 Pojedz ze mną na przejażdżkę, Valentine.
 Nie jeżdżę z obcymi.
Podał jej kartkę papieru  zezwolenie, podpisane przez rodziców.
 Więc nie jest pan obcy. Gdzie mamy jechać?
 Na spotkanie z pewnym młodym żołnierzem, który jest na przepustce w Greensboro.
Wsiadła do samochodu.
 Ender ma dziesięć lat  powiedziała.  Zdawało mi się, że dopiero kiedy skończy
dwanaście, ma prawo do urlopu. Tak pan chyba mówił.
 Przeskoczył kilka etapów.
 Więc dobrze sobie radził?
 Spytaj go sama, kiedy go zobaczysz.
 Dlaczego ja? Czemu nie cała rodzina?
Graff westchnÄ…Å‚.
 Ender patrzy na świat na swój własny sposób. Musieliśmy go namawiać, żeby się z
tobą spotkał. Peter i rodzice go nie interesują. W Szkole Bojowej żyje się dość...
intensywnie.
 Chce pan powiedzieć, że zwariował?
 Wręcz przeciwnie, jest najzdrowszą psychicznie osobą, jaką znam. Wystarczająco, by
wiedzieć, że rodzice nie palą się, by na powrót otworzyć księgę uczuć, zamkniętą mocno
cztery lata temu. Co do Petera... nawet nie proponowaliśmy spotkania, więc nie mógł nas
wysłać do diabła.
Jechali trasą wzdłuż jeziora Brandt i minąwszy je skręcili na drogę, która wznosiła się i
opadała, dobiegając w końcu do białego, drewnianego domku, wzniesionego na szczycie
wzgórza. Z jednej strony rozciągało się Brandt, z drugiej małe, pięcio akrowe, prywatne
jeziorko.
 Ten dom zbudował Mist  E  Rub Medly  wyjaśnił Graff.  MF kupiła go na
aukcji podatkowej jakieś dwadzieścia lat temu. Ender nalegał, by jego rozmowa z tobą nie
była podsłuchiwana. Obiecałem mu to. Aby nie było wątpliwości, wypłyniecie oboje na
tratwie, którą sam zbudował. Muszę cię jednak uprzedzić. Zamierzam zadać ci kilka pytań
na temat tej rozmowy. Nie musisz odpowiadać, ale mam nadzieję, że nie odmówisz.
 Nie mam kostiumu kÄ…pielowego.
 Dostarczymy ci.
 Taki bez mikrofonów?
 Czasem trzeba sobie zaufać. Dla przykładu: wiem, kim naprawdę jest Demostenes.
Poczuła na karku dreszcz strachu, ale milczała.
 Wiem, odkąd przyleciałem ze Szkoły Bojowej. Na świecie jest może sześciu ludzi,
którzy znają jego prawdziwe nazwisko. Nie licząc Rosjan  Bóg jeden wie, co wykryli
Rosjanie. Ale z naszej strony Demostenes nie ma się czego obawiać. Może wierzyć w
naszą dyskrecję. Tak, jak ja wierzę, że Demostenes nie poinformuje Locke a o tym, co
zdarzy się tu dzisiaj. Wzajemne zaufanie. Możemy sobie wiele opowiedzieć.
Valentine nie mogła się zdecydować, czy to Demostenes im się podoba, czy raczej
Valentine Wiggin. Jeśli ten pierwszy, nie może im ufać; w drugim wypadku zaufanie nie
jest wykluczone. Fakt, że nie chcieli, by omawiała to spotkanie z Peterem, sugerował, że
dostrzegali różnicę między nimi. Nie zastanowiła się, czy ona sama także ją widzi.
 Mówił pan, że zbudował tratwę. Jak długo już tu jest?
 Dwa miesiące. Planowaliśmy tylko kilka dni, ale on nie jest zainteresowany dalszym
szkoleniem.
 Aha. Więc znowu mam służyć za lekarstwo.
 Tym razem nie mogę cię cenzurować. Musimy podjąć ryzyko. Twój brat jest nam
niezbędny. Ludzkość znalazła się na krawędzi.
Valentine była już na tyle dorosła, by wiedzieć, co grozi światu. I tak długo wcielała się
w Demostenesa, że nie zawahała się przed wypełnieniem obowiązku.
 Gdzie on jest?
 Na dole, koło pomostu.
 Gdzie kostium?
Ender nie pomachał jej ręką, kiedy schodziła ze wzgórza, nie uśmiechnął się, gdy weszła
na pływającą keję. Wiedziała jednak, że się ucieszył  wiedziała, ponieważ ani na
moment nie odrywał spojrzenia od jej twarzy.
 Jesteś większy, niż cię zapamiętałam  powiedziała niezbyt mądrze.
 Ty też  odparł.  Pamiętałem także, że byłaś piękna.
 Pamięć robi nam czasem takie sztuczki.
 Nie. Twarz ci się nie zmieniła. Ja po prostu nie wiem już, co oznacza piękno. Chodz,
popływamy po jeziorze.
Spojrzała nieufnie na małą tratwę.
 Po prostu na niej nie stawaj  powiedział. Wczołgał się na deski jak pająk, na
palcach stóp i rąk.  To pierwsza rzecz, jaką zbudowałem własnoręcznie od czasu, kiedy
razem stawialiśmy domki z klocków. Peteroodporne domki.
Zaśmiała się. Kiedyś sprawiało im przyjemność wznoszenie konstrukcji, które stały
prosto mimo usunięcia wszystkich  na pozór  podpór. Peter z kolei wolał wyjmować
po jednym klocku tu czy tam tak, że cała struktura stawała się niestabilna i wystarczyło
lekkie dotknięcie, by się rozsypała. Peter był draniem, ale w pewien sposób ogniskował
ich wspólne dzieciństwo.
 Peter bardzo się zmienił  powiedziała.
 Nie mówmy o nim  poprosił Ender.
 Jak chcesz.
Wczołgała się na tratwę, choć nie tak zręcznie jak brat. Ender chwycił wiosło i
wypłynęli na środek małego jeziora. Zauważyła na głos, że jest opalony i umięśniony.
 Mięśnie to efekt Szkoły Bojowej. Opalenizna pochodzi stąd. Dużo czasu spędzam na
wodzie. Kiedy pływam, wydaje mi się, że jestem nieważki. Tęsknię za nieważkością. Poza
tym, gdy jestem tutaj, ziemia podnosi siÄ™ we wszystkich kierunkach.
 Jakbyś siedział w misie.
 Mieszkałem w misie przez cztery lata.
 Więc jesteśmy dla siebie obcy?
 A czy nie tak, Valentine?
 Nie  oświadczyła. Wyciągnęła rękę i dotknęła jego nogi. Nagle ścisnęła go pod
kolanem, w miejscu, gdzie najmocniej reagował na łaskotki.
Jednak niemal w tym samym momencie złapał ją za rękę. Miał mocny chwyt, choć jego
dłonie były mniejsze niż jej, a ramiona szczupłe i wąskie. Przez chwilę wyglądał groznie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl