[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Od dłuższego czasu Oswald wstawał o świcie i zwykle już o siódmej był w sklepie, żeby
wypić poranną kawę przed spacerem nad rzekę. Pewnego ranka z czerwonymi wypiekami na
twarzy dobijał się do okien sklepu już o wpół do siódmej. Roy podszedł do drzwi i otworzył
zamek.
Cholera, proszę mnie wpuścić zażądał Oswald i wbiegł do środka.
Co się stało?
Psiakrew, mam kłopoty oznajmił i podniósł kopertę. Betty, Mildred, Frances, a teraz
jeszcze Dottie Nivens poprosiły mnie, żebym pojawił się w domu kultury jako ich partner na
walentynki. Nie mam pojęcia, co robić jęknął, załamując ręce. Przez te kobiety wpadnę
w alkoholizm.
Z którą szczęściarą się pan wybiera?
To bez znaczenia. Bez względu na mój wybór, pozostałe trzy się obrażą i wściekną na
mnie.
Roy przemyślał sprawę.
Na pańskim miejscu wyjaśniłbym wszystko Frances i pozwolił im samodzielnie podjąć
decyzjÄ™.
Gdy Oswald wyszedł, Roy się uśmiechnął. Nie przypuszczał, że jego nowy znajomy okaże się
takim uwodzicielem.
Oswald również uznał, że zaszło nieporozumienie- Jeszcze nigdy w życiu żadna kobieta nie
zaprosiła go na
dkę, a co dopiero mówić o czterech paniach na ten wieczór. Niechętnie wyjaśnił całą sytuację
Frances. Jak się okazało, każda z nich zaprosiła go dlatego, y nie czuł się odrzucony. Nie
miały pojęcia, że wpa- na ten sam pomysł. Koniec końców postanowiono , że wszystkie
cztery panie będą jego partnerkami na randce.
W walentynkowy wieczór biedny Oswald, przystrojony w czerwoną muchę, musiał tańczyć
bez przerwy, choć miał dwie lewe nogi. Z Frances odtańczył powolną wersję Alabamy ze
snów, potem wykonał jitterbuga Dottie Nivens, jakieś dziwne tango z Mildred, a zakończył
wieczór wleczony po podłodze przez swoją gospodynię o wzroście ponad metr osiemdziesiąt
do dzwięków utworu Dobranoc, kochanie.
Z BIEGIEM RZEKI Biuletyn Towarzystwa Mieszkańców Lost River Och, cóż to był za
rozkoszny wieczór dla wszystkich, którzy przyszli na doroczne tańce zakochanych! Skoczna
muzyka sprawiła, że nasze palce u stóp tańczyły w butach, a to za sprawą wiecznie popularnej
orkiestry Auburn Knights Swing Band. Byliśmy pod ogromnym wrażeniem ich muzykalności
i repertuaru, począwszy od fokstrota, skończywszy na wariacjach jazzowych i bossa novie.
Spojrzenia wszystkich przyciągał jednak nasz miejscowy Fred Astaire, któremu
Terpsychora nie poskąpiła talentu. Mowa, rzecz jasna, o panu Oswaldzie T. Campbellu; jeśli
mogę tak to ująć, był on ozdobą wieczoru.
Gdy Oswald przeczytał pierwszy akapit i gdy pózniej Roy i Claude zaczęli nazywać go
ozdobą wieczoru, uznał, że cała ta uwaga ze strony kobiet wpędzi go w chorobę nerwową.
Otrzymał tyle zaproszeń na kolację, że musiał je spisać.
Postanowił jak najszybciej iść na spotkanie anonimowych alkoholików.
Butch Mannich sporo wiedział o ludziach z pobliskich miasteczek, dlatego gdy następnym
razem Oswald zobaczył Patyczaka na ulicy, zatrzymał go i spytał, czy przypadkiem nie zna
kogoÅ› z AA.
Butch się rozpromienił.
Jasne, do licha, pewnie, że tak. Jeden znajomy z Elberty należy do AA. Nie wiedziałem, że
pan też w tym tkwi, panie Oswaldzie.
Tkwię przyznał Oswald. Nie jestem jednak z tego specjalnie dumny i prosiłbym,
żeby pan zachował tę informację dla siebie. Nie chcę, żeby ktokolwiek o tym wiedział,
zwłaszcza Frances.
Butch skinął głową i zaczął mówić szeptem:
Doskonale rozumiem, panie Oswaldzie, i wcale się nie dziwię. Bez obaw, pańska
tajemnica jest bezpieczna. Nie pisnę ani słowa. Rozejrzał się dookoła, żeby sprawdzić, czy
nikt nie patrzy, a następnie szybko napisał na kartce papieru nazwisko i numer telefonu.
Ponownie się rozejrzał, aby mieć pewność, że nikt nic nie widział, i dyskretnie podsunął mu
papier.
Tego samego popołudnia Oswald zatelefonował; słuchawkę podniósł mężczyzna.
Czy pan Krause?
We własnej osobie.
Proszę pana, otrzymałem ten numer od Butcha Mannicha z Lost River.
Chodzi o Patyczaka? -Tak jest.
Przyjaciele Patyczaka są moimi przyjaciółmi. Co mogę dla pana zrobić?
Hm... Jak rozumiem, należy pan do AA. Chciałem spytać, kiedy jest następne spotkanie.
Pan Krause wyjaśnił, że spotykają się co tydzień piątek o dwudziestej w domu kultury
Knights of Columbus w centrum Elberty i że serdecznie zaprasza.
Z radością pana poznamy. Zawsze jesteśmy szczęśliwi, gdy przychodzą nowi członkowie.
Czy jest pan początkujący, drogi panie, czy też mam do czynienia z weteranem?
Nie, nie jestem początkujący. Przez kilka lat chodziłem na spotkania, ale miałem dłuższą
przerwę, a sam pan rozumie, kiedy się przestanie chodzić regularnie, "trudno jest zacząć od
nowa w nowym mieście.
Zwietnie pan to ujął, drogi panie. Trzeba przychodzić, bo traci się wprawę. Proszę się nie
przejmować, przy nas natychmiast odzyska pan dawną formę.
I jeszcze jedno, czy to spotkanie dla mężczyzn? chciał wiedzieć Oswald.
Mamy jedną czy dwie kobiety, ale większość to panowie.
To dobrze, pomyślał Oswald. W ten sposób zapewni sobie odrobinę wytchnienia.
W piątkowy wieczór Butch oświadczył, że chętnie zawiezie Oswalda na spotkanie. I tak
musiał się spotkać z kilkoma osobami, więc wyruszyli przed zmierzchem. Położoną około
[ Pobierz całość w formacie PDF ]