[ Pobierz całość w formacie PDF ]
skami i adresami. Pomysł był taki, by móc skontaktować się z kimś z
okolicy i może przyjechać razem. W ten sposób Jeremy dotarł tu razem
z Daphne. Nie znał jej wcześniej w tym momencie Alice zarumieniła
się okrutnie i ukryła twarz za kubkiem.
No tak, a po przyjezdzie dowiedziała się o mnie i mojej rodzinie
powiedział Hamish. Musiała tylko podpytać mieszkańców wioski.
Nie można tu, w górach, utrzymać niczego w tajemnicy.
Szkoda, że w ogóle tu przyjechała powiedziała Alice zapal-
czywie. Zniszczyła mi życie.
Doprawdy! Jak to?
LR
T
Deszcz padał coraz mocniej, a nieład w kuchni wprowadzał ciepłą i
przytulną atmosferę. Alice chciała zrzucić dzwigany przez siebie ciężar.
Jeśli młody mężczyzna byłby zainteresowany dziewczyną po-
wiedziała, nie patrząc na niego
to czy myślisz, że mógłby z niej zrezygnować, jeśli dowiedziałby
się, że zrobiła coś... Cóż, coś wbrew prawu, kiedy była dzieckiem?
To zależy od mężczyzny. Jeśli mówisz o Jeremym Blythe...
Zauważyłeś. On jest dla mnie kochany.
Alice zdjęła kapelusz i odrzuciła do tyłu puszyste włosy w sposób,
który naiwnie uważała za właściwy dla femme fatale.
To zależy od typu zbrodni powiedział Hamish. Jeśli otrułaś
własną matkę lub...
Nie, nic z tych rzeczy rzekła Alice. Kiedy byłam w wieku
Charliego, założyłam się, że rzucę cegłą w okno pana Jenkinsa.. Pan
Jenkins był złośliwym starcem, który mieszkał przy naszej ulicy. Inne
dziewczyny mnie podpuściły. A on mnie oskarżył i pozwał do sądu. Zo-
stałam tylko pouczona i mama musiała zapłacić za okno, ale lokalna ga-
zeta napisała o mnie kilka zdań u dołu strony. To było nic nieznaczące
głupstwo, naprawdę, ale czy mężczyznie takiemu jak Jeremy nie będzie
to przeszkadzać? Widzi pan, on jest okropnie ambitny i... i... chce kan-
dydować do parlamentu, i... i... ech, wie pan, kiedy to panu powiedzia-
łam, to zdałam sobie sprawę, że zamartwiam się błahostką. Powinnam
LR
T
mu powiedzieć. Właściwie to muszę mu powiedzieć, zanim to zrobi ktoś
inny. Jakże się będzie z tego śmiał!
Jeśli to tak nieistotne powiedział Hamish, nalewając sobie her-
baty to uważam, że nie ma potrzeby nic nikomu mówić. Moim zda-
niem, panno Wilson, pan Blythe jest kawałem snoba i normalnie nie za-
interesowałby się tobą, gdyby nie był na wakacjach...
Alice zerwała się na równe nogi.
To ty jesteś snobem prawie krzyczała. Do tego nieuprzej-
mym. Już ja ci pokażę. Zaraz powiem to Jeremy'emu i kiedy zostanę pa-
nią Blythe, będziesz musiał odszczekać swoje słowa.
Jak sobie życzysz. Hamish wzruszył ramionami.
Alice wybiegła z domu i trzasnęła kuchennymi drzwiami. Hamish
strofował się za brak taktu.
Alice przypominała mu Ann Grant, młodą, niebrzydką dziewczynę,
która dorastała w Lochdubh. Dwa lata temu kręciła się wokół jednego z
ważnych letników, jeżdżąc z nim wszędzie jego samochodem i plotkując
o wielkim weselu, które urządzi. Ale wczasowicz wyjechał, zostawiając
Ann załamaną i z wiecznie zaczerwienionymi oczami. Niedługo potem
została spakowana i wysłana do krewnego w Glasgow. Plotka w wiosce
głosiła, że wyjechała, by mieć aborcję, a teraz była prostytutką. Hamish
słyszał jednak od swoich krewnych, że pracowała jako maszynistka w
biurze w Glasgow i powiedziała, że nie chce już nigdy więcej widzieć
LR
T
nikogo z Lochdubh, a zwłaszcza swoich bliskich. Jeśli moja rodzina nie
byłaby taka pospolita mówiła wtedy ten kawaler by mnie poślubił.
Snobizm to okropna sprawa pomyślał Hamish posępnie. Potrafi
niemal zabić młodą dziewczynę. A czy ona zabiłaby z tego powodu? To
było pytanie, które warto było sobie zadać.
Alice biegła całą drogę powrotną do hotelu. Udała się prosto do po-
koju Jeremyego. Waliła w drzwi, aż stłumiony głos odpowiedział:
Otwarte. Jestem w Å‚azience.
Weszła do środka. Może to morderstwo przyprawiało ją o lekkie sza-
leństwo albo być może Alice zbyt długo żyła w świecie fantazji, ale
usprawiedliwiła swój kolejny ruch przekonaniem, że i tak w końcu będą
małżeństwem. Zwłaszcza jeśli ona zrobi pierwszy krok.
Witaj, kochanie powiedziała.
Jeremy naprędce przykrył się dużą gąbką, która miała pełnić rolę
listka figowego, i spytał ostrożnie, nie patrząc na nią:
Piłaś? Wiem, że wszyscy jesteśmy rozbici przez tę sprawę z mor-
derstwem, ale...
Alice z łoskotem zderzyła się z rzeczywistością. Zaczekam na
ciebie w sypialni stęknęła. Jest coś, o czym koniecznie muszę ci
powiedzieć.
Usiadła na łóżku pod oknem, nerwowo bawiąc się sznurkiem od za-
słon i żałując, że była taka śmiała.
LR
T
Jeremy wyszedł z białym ręcznikiem opasanym wokół bioder, dru-
gim wycierając włosy.
Alice odwróciła wzrok i nerwowo mięła chusteczkę w dłoniach.
Teraz wyglądasz z powrotem jak ty powiedział Jeremy.
Przez moment pomyślałem, że zamierzasz mnie zgwałcić.
Nie śmiej się ze mnie rzuciła Alice. Wolała, by nie wyglądał
na tak rozbawionego i niewzruszonego. Co, jeśli okaże się, że to Mac-
beth miał rację?
Ale jeśli wezmą ślub, to prawda może wyjść na jaw. Lepiej więc po-
wiedzieć mu teraz. Alice zrobiła to, od początku wczuwając się we wła-
sną historię i będąc poruszona do samego jej końca.
Gdy opowiadała, znów znalazła się w zakurzonym sądzie, tego gorą-
cego, letniego dnia, kiedy asfalt topił się na ulicach. Wciąż widziała
swoją matkę płaczącą ze wstydu. Pamiętała również własne poczucie
hańby.
Kiedy skończyła, spojrzała na Jeremy'ego niepewnie. Przyglądał się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]