[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jak Kasjopea.
Scena z ekranu telewizora wcią\ od nowa przewijała się w głowie Macka. Eleganckie, krótkie
przemówienie Marisy, przylegający do dobrze znanych kształtów biały materiał jej sukni, ten
przystojny aktor, który wręczał jej statuetkę, a potem pocałował Marisę i jeszcze ją obejmował! I
to przy ludziach! W publicznej telewizji!
Mack zrzucił z siebie koc. Za oknem sypał śnieg, ale on pocił się, jakby miał wysoką gorączkę.
Zaklął, zapalił światło, a potem papierosa. Gorzkokwaśny smak dymu doskonale pasował do jego
nastroju. Odkąd wyjechał z Kalifornii i dopuścił do tego, \e Marisa po raz drugi od niego
odeszła, nic mu się nie udawało.
Kogo ja oszukuję? myślał. Odeszła, bo jestem nieczułym, wyrachowanym osłem. Dziesięć lat
minęło, a ja ani trochę się nie zmieniłem. Jestem delikatny jak czołg. Równie dobrze mógłbym
jej dać pałką po głowie.
Poniewczasie, kiedy ju\ rozstał się z Marisą, próbował jej trochę pomóc. Tom Powell mało nie
oszalał, kiedy dowiedział się, \e Mack nie będzie kontynuował sensacyjnego tematu Marisy
Rourke i jej nielegalnie adoptowanego dziecka.
 Chcesz mi wmówić, \e wyjechała na wakacje? Masz mnie za głupka?  Bliski zawału Tom
rwał resztki włosów z głowy.  To była twoja \yciowa szansa! Nie myśl, \e będę cię ratował,
kiedy INN dowie się, \e nie chcesz dla nich pracować.
 O mnie się nie martw  odrzekł mu wtedy Mack.
Stosunki z jego wieloletnim producentem bardzo się od tamtej pory zaostrzyły. Odsunięto Macka
od sprawy handlującego dziećmi doktora Morrisa, nie dostał kontraktu z INN, na który tak
bardzo liczył. Ale najbardziej zadziwił go fakt, \e wszystko to razem niewiele go obeszło. Nie
mógł natomiast zapomnieć buzi Nicky'ego, przyciśniętej do szyby samochodu, którym razem z
matką odje\d\ał do domu. Smutny uśmiech chłopca, rozpaczliwe wymachiwanie małej rączki
prześladowały Macka i we dnie i w nocy. Dopiero niedawno zrozumiał, \e pogoń za nie
istniejącymi ideałami i odrzucanie niedoskonałej miłości skazuje człowieka na samotność i
pustkÄ™.
Papieros sparzył Mackowi palec. Zdusił w popielniczce tlący się niedopałek, ubrał się i spakował
neseser. PrzesunÄ…Å‚ palcem po zrobionej ze srebrzystej folii gwiazdce. Ju\ ponad miesiÄ…c
podró\owała między bielizną i koszulami, pognieciona, z prawie zatartym napisem, ale Mack nie
mógł się zdobyć na to, \eby wyrzucić do kosza tę ostatnią rzecz, która łączyła go z Marisą i jej
synem.
Spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Reporta\, który miał nakręcić w Hiszpanii, nie był wcale
trudny, ale na samą myśl o tej podró\y Mackowi robiło się niedobrze.
Niewiele pozostało z pełnego entuzjazmu i poświęcenia reportera-idealisty, jakim jeszcze
niedawno byłem, pomyślał. Kiedy i gdzie to zgubiłem? Jak doszło do tego, \e drą\enie tematu za
wszelką cenę, po to tylko, \eby udowodnić światu, \e nie ma rzeczy niemo\liwych, stało się
bardziej istotne ni\ sam temat? Nawet nie zauwa\yłem, kiedy sprawy stały się dla mnie
wa\niejsze ni\ ludzie, których one dotyczyły. Tak, chyba właśnie na tym polegał mój błąd.
Ludzkie niedole, straszliwe cierpienia i wszystkie okropności, których byłem świadkiem,
spowodowały w moim mózgu krótkie spięcie. Włączył się mechanizm obronny, znieczulenie,
bez którego pewnie ju\ dawno bym oszalał. Cały problem w tym, \e kiedy wyłączyły się emocje,
przestałem tak\e dostrzegać najwa\niejszy wątek ka\dego z podejmowanych przeze mnie
tematów: straciłem z oczu człowieka. Moje ślepe parcie naprzód, siła przebicia za wszelką cenę,
zmieniły mnie w potwora, w narzędzie niszczące niewinnych ludzi. A najgorsze w tym
wszystkim jest to, \e nie mam ju\ odwagi nie tylko kochać, ale i być kochanym. Po raz drugi
pozwoliłem odejść ukochanej, jedynej liczącej się dla mnie na świecie kobiecie. Tym razem mi
nie wybaczy.
Mack przyjrzał się krytycznie własnemu odbiciu w lustrze. Wreszcie zrozumiał, \e jeśli w ogóle
chce coś naprawić, to nie zostało mu na to zbyt wiele czasu. Rozmyślania o własnej podłości
bolały go wprawdzie, ale były mu potrzebne. Kilku świątecznym dniom spędzonym w
towarzystwie Marisy zawdzięczał, \e w ogóle zdobył się na takie spojrzenie w głąb siebie,
chocia\ to, co tam zobaczył, wcale mu się nie spodobało.
Marisa walczyła z połową świata o swoje ukochane dziecko. To Mack, przynajmniej częściowo,
zmusił ją, by stanęła na tym ringu, a potem odszedł, zostawiając ją zupełnie samą. Przynajmniej
to jedno mógł zaraz zmienić. Wiedział, jak załatwić pewne sprawy, gdzie szukać odpowiedzi na
niektóre pytania i tylko on mógł napisać zakończenie, którego nikt się nie spodziewał.
Zrobię to, postanowił. Zrobię to dla Marisy i dla Nicky'ego. Dla siebie zresztą te\. Madryt nie
ucieknie.
Pokój, w którym mo\na się było spokojnie naradzić, był mały. Pachniało w nim pastą do podłogi
i potem. Poza ścianami tego pomieszczenia, znajdującego się w budynku Sądu Okręgowego Los
Angeles, toczył się zwykły dzień wymiaru sprawiedliwości. W pokoju siedziała Marisa. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl