[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Dogoniła piwowara i wrzasnęła:
26
 Zdejmuj czapkÄ™ w tej chwili i przeproÅ› mnie!
Tafaro zamachnął się na nią batem. Wtedy sroka w złości zerwała mu czapkę z głowy i
odleciała z nią na drzewo.Kiedy piwowar sapiąc i stękając wdrapał się na to drzewo, sroka
skrzecząc drwiąco przeleciała z czapką na inne.Tak wodziła Tafara z drzewa na drzewo, aż
grubas ledwo już sapał.Drwale wracali z lasu i zobaczyli, co się dzieje. Stanęli na drodze i
śmiali się:
 Popatrzcie, jak piwowar łazi po drzewach! To jeszcze więcej rozzłościło Tafara.
Tymczasem biały wróbel zaczął dłubać korek od beczki. Korek był spróchniały, więc go tak
nad dłubał, że piwo wysadziło korek i fontanną polało się na drogę.Tafaro spojrzał: piwo się
leje! Przestał gonić za sroką i rzucił się do beczki.Ale beczka była już prawie pusta.
 Ach, ty nicponiu!  krzyknął na wróbla.
 To jeszcze nie wszystko  ćwierknął wróbel i usiadł na uprzęży konia.
Tafaro zamachnął się siekierą, żeby go zabić. Ale wróbel zdążył sfrunąć, a siekiera przecięła
rzemień. Koń przestraszony szarpnął się, porwał uprząż do reszty i uciekł gościńcem w stronę
domu, aż się za nim kurzyło. Co tu robić? Biec po konia? Może ktoś tymczasem zabrać wóz i
beczkę. Tafaro czerwony ze złości, z gołą głową, sam pociągnął wóz do domu.
 To jeszcze nie wszystko  ćwierknął za nim biały wróbel. Pofrunął razem ze sroką do
głównej kwatery wróbli.
Kiedy szare wróble dowiedziały się od nich, co się stało, postanowiły, że będą poty walczyć z
piwowarem pod wodzą białego, póki nie zwyciężą go i nie wypędzą. Tymczasem Kleretta,
żona Tafara, czekała na niego i smażyła mu ogromny befsztyk, ulubione jego danie. Kiedy
koń wrócił sam do stajni, Kleretta była w kuchni i nic nie zauważyła. A ponieważ wiedziała,
że Tafaro lubi przy mięsie pić piwo, więc zeszła z dzbanem do piwnicy. Właśnie
odszpuntowała beczkę i podstawiła dzban, kiedy usłyszała szum jakby tysięcy skrzydeł i
ćwierkanie wróbli:
 Tobie ćwierć i mnie ćwierć, tobie ćwierć i mnie ćwierć!
Zapomniała o piwie i wybiegła na dwór zobaczyć, co się dzieje. O mało nie zemdlała: chmura
wróbli opadła na podwórze i sad! Nigdy nie widziała tyle ptaków na raz. Dziobały owoce na
drzewach, wyjadały ze żłobów. A najwięcej wleciało ich przez okno do spichrza i dziobały
ziarno, aż nikło w oczach. Tafarowa otworzyła wrota do spichrza i zaczęła wypędzać wróble
fartuchem. Ale kiedy wypędziła trzy, wpadało nowych trzydzieści. Widząc, że nie da rady,
pobiegła na podwórze po gałąz. Wtem potknęła się o psa. Uciekał z mięsem, które porwał jej
z patelni. Chciała gonić za psem, ale uciekł z befsztykiem do lasu. Przypomniała sobie, że
zostawiła w piwnicy nie zaszpuntowaną beczkę. Zbiegła po schodkach, patrzy: dzban
przewrócony, beczka pusta, a piwo chlupie pod nogami. Złapała się za głowę.Nagle usłyszała
turkot wozu na podwórzu. Domyśliła się, że to wraca jej mąż, więc wybiegła z piwnicy i
zawołała:
 Leć prędzej do spichrza i ratuj zboże, jeżeli jeszcze co zostało!
Tafaro popędził z batem do spichrza.Wróble co prędzej odfrunęły, tylko biały spacerował po
dachu ćwierkając wesoło:
 To jeszcze nie wszystko!
Siny z gniewu piwowar poszedł sapiąc do kuchni. Tam się dowiedział, że nie dostanie ani
befsztyka, ani piwa. A to wszystko przez tego urwisa, przez białego wróbla.
27
 To jeszcze nie wszystko  ćwierknął biały wróbel za oknem. Piwowar cisnął w niego
stołkiem, ale nie trafił i wybił szybę.
Wróbel wleciał przez okno do kuchni, fruwał po niej i odgrażał się:
 To jeszcze nie wszystko! To jeszcze nie wszystko! Piwowar rzucał w niego, czym
popadło: talerzami, garnkami, półmiskiem, patelnią, a Kleretta zaganiała go fartuchem.
Wreszcie Tafaro złapał białego wróbla.
 Teraz zginiesz. Teraz ukręcę ci łeb  syknął.
Biały wróbel trzepotał się w ręce piwowara. Ale nawet w tej okropnej chwili nie stracił
odwagi.Kiedy Tafaro podniósł go do twarzy, żeby mu się przyjrzeć, biały wróbel z całej siły
trzepnął go skrzydełkami po oczach. Tafaro stracił równowagę, wypuścił wróbla i przewrócił
się prosto na rozpaloną blachę kuchenną.Wyleczył swoje oparzenia, ale wstydził się chodzić
po miasteczku, bo wszyscy pokazywali go sobie palcami i śmiali się:
 Patrzcie, idzie piwowar Tafaro, co przegrał wojnę z wróblem.
Więc sprzedał dom i wyjechał nie wiadomo dokąd.
Stary pies wyzdrowiał i został u dobrej kobiety. Biały wróbel codziennie wyprowadza go na
spacer. Podobno żyją do dzisiejszego dnia, tylko nie pamiętam, w jakim kraju.
OPOWIEZ O SYNU KUPCA, KTÓRY MIAA SERCE RYCERSKIE
Jeśli wola wasza, posłuchajcie, mili słuchacze, opowieści o synu kupca z Kale, portowego
miasta Francji.Na chrzcie świętym dano mu imię Jerzy. Gdy to się działo, całe królestwo
przywdziało było właśnie żałobę po królu Arturze; książęta i rycerze, nawet kupcy i pospolity
lud, wszyscy opłakiwali wielkiego monarchę.Matka niemowlęcia zapaliła przed głównym
ołtarzem najgrubszą świecę woskową i modliła się tak:
 Zwięty Jerzy, patronie mego syna, zwycięzco smoka i obrońco uciśnionych, a także ty,
królu Arturze, sprawiedliwy rycerzu! Uproście memu pierworodnemu serce czyste, prawe i
mężne.
Kiedy minęło Jerzemu siedem lat i przyszedł czas, by go odebrać niewiastom, ojciec
powierzył go mądremu wychowawcy. Ten wykształcił chłopca dostatecznie w odpowiednich
jego wiekowi umiejętnościach, a wtedy ojciec wysłał Jerzego do sławnej szkoły kupieckiej w
Paryżu. Na pożegnanie powiedział:
 Sprawuj się godnie, synu mój, a po roku wróć do nas i pokaż, co umiesz.
Minął rok i Jerzy powrócił do Kale jako rozwinięty nad wiek młodzieniaszek. Był on takiej
postawy i urody, i takich manier, że nawet wielmoża jaśnie oświecony nie powstydziłby się
podobnego syna.Ojciec wypytywał go, co umie, a potem rzekł, z ukontentowaniem gładząc
brodÄ™:
 Miły synu, oto przysposobiłem dla ciebie okręt pełen wszelakiego towaru i wolą moją jest,
abyś pojechał sprzedać ten towar w Anglii. Pod pokładem znajdziesz na dnie okrętu dorodne
ziarno pszeniczne, a w kowanej skrzyni sukna flandryjskie, brabanckie koronki i różne
kunsztowne ozdoby niewieście. Uczyłeś się dotąd z książek, godzi się teraz, żebyś pokazał, co
potrafisz zdziałać w życiu.
Syn pożegnał ojca i matkę, otrzymał od nich błogosławieństwo i pożeglował szumiącym
morzem ku brzegom brytyjskim.
28
A teraz posłuchajcie, słuchacze mili, jakie były dalsze dzieje Jerzego, gdy sprzedawszy
powierzony sobie przez ojca towar wracał z pełną sakwą i w towarzystwie sługi ku swemu
okrętowi, zakotwiczonemu w porcie Anglii. Posłuchajcie i osądzcie sami, czy godziło się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl