[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nieskończoną lawinę słownictwa, którego używa bez przerwy, bez ograniczeń. Nie mówię nic. Ani
pół złamanego słowa nie mówię. Nie chcę niczego popsuć. Wszystko słucham niczym na
spowiedzi. Najpierw byli skurwiali politycy, co nic ją nie obchodzą, zabójcy niemowląt, krwiopijcy. A
jednak następnie znowu wjechała na tą płeć, co niby płci nie ma, nie ma narządów, nie ma kobiet,
nie ma mężczyzn, są skurwiali politycy. Zabójcy niemowląt, noworodków, krwiopijcy całego narodu.
36
Dorota Masłowska - Wojna Polsko-Ruska Pod Flagą Biało-Czerwoną
Degradanci środowiska naturalnego, mordercy niczemu niewinnych zwierząt, którym ona mówi nie.
Potem znowuż na tapecie szatan i jego świta, świat pochłonięty czynieniem zła i rychły jego koniec,
apokaliptyczny jezdziec na mięsożernym koniu. Piękno przyrody naturalnej. Parki krajobrazowe,
wycieczki rowerem, spacery górskie i nadmorskie, złota odznaka turystyczna, listy i pocztówki od
przyjaciół z całej Polski.
Mówię, czy ona chce gumę do żucia lub jakieś cukierki, gdyż akurat przechodzimy obok
stacji benzynowej Shella, po czym bez żadnej jej wyraznej zgody kupuję misie-żelki i gumy-kulki.
Jest to z mojej strony straszliwy podstęp, lecz me nerwy są zszargane, zbezczeszczone, a wkurwić
mnie idzie szybko.
No więc idziemy już na osiedle. Jest noc, ciemno. Chyboczą na wietrze liście. Ona żuje,
gryzie. Po trochu, choć chciałem jej dać więcej, chciałem jej wetknąć wszystko razem. Lecz wtedy
od tak wielkiej ilości jej małe chorobliwe ciało pękłoby i wtedy porażka. Sam bym miał iść na chatę i
ją tu zostawić w postaci strzępów, czy też dzwonić telefonem komórkowym po policję, że właśnie
zabiłem panienkę poprzez podanie jej zbyt wielu żelków-miśków. Myśleliby, że robię jawne
telefoniczne dowcipy i w międzyczasie by zdechła tu u mych stóp. Takiej wizji swej śmierci ona nie
przewidziała w swych mrzonkach, hę. Bym jej powiedział, co trzeba, lecz nie chcę nic zepsuć.
Drzwi otwieram kluczem, ona mówi: ładny dom, nowoczesny. Moja ciocia w Kanadzie ma
podobny, tylko lepszy, kanadyjski, otwierany pionowo. Ten siding jest ruski? Ruski nie ruski, lecz
siding ogólnie jest dobry, choć czasem potrafi opaść, gdy nikt się nie spodziewa. To zależy, kto
wykonywał, Ruscy raczej w tym nie przodują na rynkach światowych.
W ten sposób uważasz? - wtrącam uprzejmie nakładając łączki, które również daję jej, tylko
mniejsze, mojej starszej.
Sama nie wiem. Sama już nie wiem, co myślę, co sądzę, na jaki temat. Chociaż moje
poglądy były jeszcze wczoraj mocno ugruntowane, to dzisiejszej nocy jestem cała od siebie. To
wpływ nowiu, to również ciebie wpływ. A także tych prochów, co mi dałeś. To ich także wpływ.
Wszystko dzieje się zupełnie szybciej, wiruje wokół mnie niczym wesołe miasteczko.
Przychodzi mi do głowy na myśl, iż to jest śliski temat z wesołymi miasteczkami. Zliski jak
trup. Ona gapi się wyczekująca, zastygła w półgeście, jakbym miał jej tu zaraz wyciągnąć pudła
kartonowe pełne żelastwa, po czym w cztery oczy jej wybudować dom strachu, toyoty, samolociki
ze strzelnicą, po czym najlepiej, gdybym zaczął jezdzić, najlepiej razem z nią, na wszystkich z kolei.
A przynajmniej pokazał ukryte w meblościance biuro, faktury, papiery wartościowe, wyjściowy
uniform na biznesplany, spotkania w interesach. Oraz rzecz jasna ufundowany przez prezesa
Zdzisława Sztorma puchar biznesowy roku 2001 za najwyższe spożycie piasku w województwie
pomorskim. Najlepiej bym jeszcze ją posadził po jednej stronie biurka, po czym sam się usadził po
37
Dorota Masłowska - Wojna Polsko-Ruska Pod Flagą Biało-Czerwoną
drugiej. I bym zaczął ją przekonywać do nabycia świetnej jakości wesołego miasteczka na bardzo
korzystnych warunkach, cenach. Po promocji, po zniżce, po znajomości. Lecz nic z tego Andżela,
twoje niedoczekanie, tego tematu nie było. Dlatego proponuję kawę, herbatę.
Ona nie. Nic nie chce. W ogóle to jest na diecie. Nie je nic, gdyż słyszała, że tak jest
najlepiej. Jedne ziarnko ryżu popić sześcioma szklankami wrzącej wody. Z rana. To samo
wieczorem. Następnego dnia dwa ziarnka. Potem z kolei trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem, po
prostu każdego ranka i wieczora jedno więcej. To można sobie łatwo obliczyć. Natomiast liczba
szklanek zawsze ta sama. Tak się robi. By uniknąć mordowania zwierząt, które surowo płacą za
nasz jebany konsumpcjonizm, niszczenia roślin, zużycia papieru, zużycia pieniędzy. To jest jej głos
sprzeciwu przeciwko światu.
Wtem ona pyta mnie, czy chcę z nią umrzeć. Przytuleni. Ja na plecach, ona na brzuchu lub
odwrotnie. Twarzą w twarz. Przedtem jednak, by nie czuć bólu, oszołomić się, omamić jeszcze
bardziej. Pyta, czy mam więcej prochów. Myślę: święty Wajdeloto przyjdz i zabierz ją ze mnie.
Zabierz ją stąd nawet za koszt faktu, iż noc tę spędzę sam, a przedtem zrobię kanapki. Chociaż jest
dość ładna. Zgrabna to według gustu. Gdy ktoś lubi takie nastroje anatomiczne, w których widać
każdą piszczel, to owszem, zgrabna. Lecz jak dla kogo. Trzeba być żydofilem, by znieść każdy ruch
jej kośćca pod skórą. Ale owszem. Z twarzy nic dodać, nic ująć. Usta, nos, wszystko jak trzeba.
Pociągające. Próbuję ją trochę sprowadzić na tory właściwego tematu.
Jesteś bardzo ładna - mówię. Mogłabyś zostać aktorką, nawet piosenkarką. Ona na to, bym
nie był głupi i czy tak naprawdę sądzę. Ja na to, że jak najbardziej. Ona wtedy kładzie się na
tapczan, odgarnia na wierzch włosy, wygładza pokrytą cętkami niczym u zwierzęcia suknię. Strąca
na linoleum łączki mej matki i mówi tak głosem sennym i tęsknym:
Nie masz jakichś znajomości, Silny? Jakichś znajomości z wiesz, takim jakimś
nieściemnionym prezesem, z jakimiś dziennikarzami? Którzy organizują imprezy, decydują o
sztuce? Wiesz o czym mówię. Wieczorki poetyckie, wernisaże, które umożliwiłyby mi życiowy start
jako początkującej artystki? Tu nie chodzi o koszta, które przecież możemy razem ponieść. Nie
chodzi również o podziemie, ponieważ to mnie zupełnie nie interesuje. Chodzi o robienie w sztuce,
kulturze, wieczorki poetyckie, wernisaże, odczyty. Chodzi o ideologię.
Nie - mówię ponuro. Choć patrząc na nią, jak pociera udem o udo.
Wtedy ona staje się pogardliwsza, oschlejsza. Mówi tak: co: nie? Jak to: nie? Tylko tyle
masz mi do powiedzenia, kiedy tu z tobą przyszłam? Wielki pan prezes spółki. Wielki magister
inżynier technik. Producent ruskich wesołych miasteczek. Kolejek elektrycznych, Kaczorów
Donaldów z napędem tysiąc wat. Firma, papiery, faktury, garnitury. Kapitalistyczna atrapa. Spółka
38
Dorota Masłowska - Wojna Polsko-Ruska Pod Flagą Biało-Czerwoną
widmo. Zero znajomości, zero korzeni w interesie. Zero powiązań z kulturą i sztuką, zero
sponsoringu.
Po czym zmienia odcień głosu na pojednawczy, łagodzący: Starczyłby jeden dziennikarz.
Choćby od sportu, ale z wtykami. Jeden wywiad do gazety ze mną. Załóżmy, że do gazety i
czasopisma. Niekoniecznie lokalnego. Można coś ściemnić, coś ukryć. Ujawnić próbę samobójczą,
gdyż to się zawsze przyda, przetrze tak zwany szlak między autorem a odbiorcą. Zdjęcie, na którym
będę sfotografowana właśnie tak. Bądz też w podobnej pozycji, ale makijaż ostrzejszy, demoniczny,
właściwe światło, odpowiedni fotograf. Walnie się, że w swojej sztuce ujmuję motywy modernizmu,
demonizmu. Satanizmu Przybyszewskiego. To się zawsze sprzeda, to jest modne. Walnie się, że
jestem zupełnie młoda, a już tak bardzo utalentowana.
W tym momencie tej rozmowy, co była jakby jednostronna, możliwe, że przysnęłem. Gdyż
następne fakty mi się nie zgadzają. To znaczy, że rozbudzam się już w innym momencie rozmowy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl