[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Agatą. Raz, i to właściwie pod przymusem, wpuściła do siebie policjantów,
którzy ostrzegli ją przed grożącym niebezpieczeństwem i prosili
o natychmiastowy kontakt, jeśli wydarzy się coś niepokojącego. Wysłuchała
ich w milczeniu, cierpliwie. Zaproponowała kawę i czekoladki. Nie
zadawała żadnych pytań, sprawiała wrażenie niezainteresowanej całą
sprawą.
W kwietniu zaczęła otrzymywać esemesy z nieznanego numeru. Ktoś
uporczywie zapewniał, że zna ją od dawna i darzy głębokim uczuciem,
jednak póki żył Janusz W., nie chciał zakłócać jej rodzinnego szczęścia. Zdaje
sobie sprawę, jaka tragedia ją spotkała, mimo to ma nadzieję, że nie
zostanie odrzucony ( Jak to mówią, ból dzielony na dwoje to połowa bólu,
dzielona radość to podwójna radość. W tych trudnych chwilach chciałbym
zaofiarować Ci wsparcie. Proszę, nie odtrącaj mej pomocnej dłoni ). Anita W.
długo nie reagowała, ale też nie miała zamiaru powiadamiać policji, nadal
zajmowała się wyłącznie porządkowaniem domu i ogrodu. Po dwóch
miesiącach i po kilku kolejnych esemesach zdecydowała się odpowiedzieć,
a nawet nieoczekiwanie poprosiła o spotkanie. Nieznajomy odpisał
natychmiast. Twierdził, że to najszczęśliwszy dzień w jego życiu,
równocześnie zastrzegł, że obecnie przebywa w interesach za granicą,
dlatego na razie nie mogą się spotkać ( Ogromnie żałuję, Anito ). Obiecał
jednak, że najdalej jesienią wróci do kraju. Odtąd wymieniali esemesy
wielokrotnie w ciągu dnia. Opowiadali sobie, jak spędzają czas. Codziennie
przed południem nieznajomy prosił o szczegółowy opis stroju Anity W.
( Wyobrażam sobie, jak dzisiaj wyglądasz, najdroższa&  ), aż w końcu ta
któregoś ranka stwierdziła, że od pewnego czasu istotnie ubiera się przede
wszystkim dla niego. Porzuciła obsesyjne porządki, teraz godzinami
obmyślała stroje i fryzurę na następny dzień. Rankiem spędzała w łazience
przynajmniej dwie godziny, kąpała się, wcierała oliwkę w ciało, malowała
paznokcie u nóg i rąk, starannie układała fryzurę i robiła makijaż. Pewnego
razu dostała esemesa z pytaniem o kolor bielizny, którą włożyła na siebie
tego dnia. Najpierw zawahała się, potem odparła, niezgodnie z prawdą, że
czerwoną ( Lubisz taką?  Uwielbiam, Anito& Czy nie wezmiesz mi za złe,
jeżeli dodam, że chciałbym Cię w niej zobaczyć, właśnie teraz? ). Odtąd
sprawy przybrały zdecydowanie szybszy obrót. Szymon K. wiedział
z doświadczenia, że większość kobiet po czterdziestce, a nawet młodszych,
nie potrafi się oprzeć pokusie flirtu, tym bardziej, jeśli otacza go atmosfera
tajemnicy. Mężowie, jeśli wciąż ich miały, dawno temu stracili nimi
zainteresowanie, ich kobiecość w naturalny sposób więdła. Z brakiem seksu
od biedy mogłyby sobie jeszcze poradzić  w końcu istnieją wibratory,
prysznice czy palce  natomiast zupełnie nie radziły sobie z niedostatkiem
uwagi. Szymon K. wystarczająco często widywał takie kobiety, nie pierwszej
młodości, mimo to zadbane, zmysłowe i nadal bardzo atrakcyjne, a jednak
całkowicie wypłowiałe w środku, wypalone. Jeśli dostrzegły u mężczyzny,
właściwie obojętnie jakiego, choćby ślad zainteresowania, a najlepiej po
prostu pasję, były zdolne oddać mu się całe i praktycznie bez zahamowań.
Wtedy wystarczała tylko drobna zachęta, by nadać sprawie odpowiedni bieg.
W przeszłości Szymon wypróbowywał tę metodę wielokrotnie, prawie
zawsze okazywała się skuteczna. Kobiety podchwytywały jego pulsujące
spojrzenie i odpowiadały na nie. Kiedy już zyskiwał pewność, że może na coś
liczyć, nagle odwracał wzrok. Bawiła go myśl, że porzuca kobiety z ich
głodnymi oczami. Co prawda w tym przypadku istniało ryzyko, że Anita
o wszystkim poinformuje policję, która łatwo mogłaby namierzyć
przynajmniej kraj, z jakiego przychodziły wiadomości. Lecz z ostrożnością
najwyrazniej wygrywała w tym wypadku ekscytacja. Szymon nawet się
trochę dziwił, że idzie mu tak łatwo. Z końcem lipca wymieniali esemesy do
trzydziestu razy dziennie, Anita czuła się, jakby rozmawiała ze starym
przyjacielem. Pisała o pogodzie, pracach w ogródku, polityce, którą znowu
się zainteresowała, o zmarłej córce, o mężu, z którym od lat jej się nie
układało, o nagrobku, który dla niego zamówiła. Flirtowała. Sprawy zaszły
teraz tak daleko, że to ona zaczęła przejmować inicjatywę ( Chciałabym Cię
wytulić i wypieścić& tam&  ), zdawało się, że jeszcze tydzień, a po prostu
eksploduje. Pewnego razu zaproponowała kontakt mailowy, jako
praktyczniejszy ( W tych sprawach, rozumiesz& Moglibyśmy chociaż sobie
popisać, skoro nie możemy& no wiesz&  ), na co otrzymała odpowiedz, że
z przyczyn, które zostaną jej wyjaśnione pózniej, nie jest to obecnie możliwe.
W każdym razie nieznajomy zapewnił ją, że najpózniej w grudniu spotkają się
osobiście. Wtedy też zdradzi jej swoją tożsamość. Anita W. była jak w amoku.
We wrześniu przestała zajmować się domem, zapuściła ogród. Zerwała
kontakt nawet z Agatą K., drugą siostrą, która, zaniepokojona, zawiadomiła
policję. Rozpoczęto dyskretną obserwację domu Anity W., jednak nie
stwierdzono nic poza tym, że kobieta od rana do wieczora przesiaduje przed
lustrem. Owszem, czasami wychodziła do miasta, lecz tylko do kosmetyczki
lub fryzjera, to było wszystko. W końcu zaniechano obserwacji. Agata
próbowała jeszcze osobiście porozmawiać z siostrą, na próżno.
Trzynastego grudnia Szymon przybył do Warszawy, skąd wysłał esemesa
do Anity W. ( Jestem w Polsce, chciałbym się z Tobą spotkać. Przyjedz do
mnie ). W mazurskim hotelu Zamek Ryn wynajął na jej nazwisko najdroższy
apartament, sam zatrzymał się w Giżycku. Anita W. przyjechała dwa dni
pózniej, póznym popołudniem. Rzuciła walizkę na łóżko, wzięła długą kąpiel
i włożyła na siebie czerwoną sukienkę. Kolejne esemesy mówiły jej, co ma
robić:  Zejdz do restauracji Refektarz . Zeszła.  Usiądz przy stoliku we
wnęce, pod oknem, zarezerwowałem go specjalnie dla Ciebie. Zamów sobie
coś do picia . Usiadła, po chwili kelner przyniósł kawę. Tego roku zima
przyszła wcześnie, już piętnastego grudnia termometry w Rynie wskazywały
wieczorem minus czternaście stopni. Nocą temperatura miała spaść nawet
do minus dwudziestu dwóch. Wszędzie leżało dużo śniegu, niektóre drogi
były nieprzejezdne. Anita W., popijając kawę, wpatrywała się to w okno, to [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl