[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nadzieję, że dla swego własnego dobra nie da ci się, jak Otsgar, wziąć pod pantofel. - Conan
zacisnął dłoń na nadgarstku tancerki. Powoli odsunął dłoń od jej twarzy, na której nie było widać
nawet śladu łez. Popchnął ją ku smukłemu, młodemu Shemicie, który widząc to, wyciągnął przed
siebie rękę. Jego złoty kolczyk rozbłysł w słońcu.
- Asrafel to człek zaradny, mężny i będzie cieszyć się łaskami u nowej władczyni. Wspólnie
powinniście bez trudu utrzymać to, co zdobył Otsgar, i jeszcze bardziej rozwinąć interes. - Conan
wszedł na platformę rydwanu. - Albo, jeśli zechcecie, nie będziecie tego ciągnąć dłużej. Tak czy
inaczej, decyzja należy do was. - Pomachał im ręką. - Bywaj, Asrafelu, z całego serca życzę ci
powodzenia!
Sięgnął po cugle, wziął do ręki bat i zakrzyknął na służbę: - Ejże stajenni, rozewrzyjcie bramę i
zejdzcie z podwórca, a żywo! Ruszam w drogę co koń wyskoczy! Nuże tam, wolna droga dla
Conana z Cymmerii! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl