[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- A teraz, drodzy panowie, niespodzianka! - zawołał, starając się przekrzyczeć
panujący gwar. Umilkło skrzypienie krzeseł, brzęk szklanek z whisky, zgromadzeni
na widowni uciszyli się. - Gościnnie wystąpi przed panami piosenkarka, którą więk-
szość z panów zna doskonale. Najpiękniejszy słowik po tej stronie lodowców, panna
Autumn MacNeil!
Trzydziestu kilku mężczyzn zaczęło gwizdać i krzyczeć. Znajome odgłosy do-
dały Autumn otuchy; poczuła, że krew zaczyna szybciej krążyć w jej żyłach. Nie mu-
siała się niczego obawiać; była powszechnie lubiana.
Dostanie tę pracę, będzie regularnie płacić rachunki, a zaoszczędzone sumy
wpłaci na konto... i pewnego dnia otworzy własny interes.
Stukając obcasami w podłogę, Autumn weszła na scenę i stanęła przy fortepia-
nie. Pomieszczenie było małe i przytulne.
Kiedy rozległy się pierwsze dzwięki, zapomniała o zniszczonych kurtynach,
podpitym iluzjoniście i niewielkiej salce.
Wykonała balladę o Szkocji, pieśń, którą często śpiewała jej babcia. Piosenka
mówiła o synu, który opuszcza rodziców i wyjeżdża do Ameryki, by budować tam
nowe życie.
Odniosła wrażenie, że obecni na widowni byli równie wzruszeni jak ona. Niemal
wszyscy mieszkańcy Alaski mieli doświadczenia podobne do tych, o których mówiła
rzewna piosenka.
Gdy kończyła balladę, zobaczyła Quinna, który zmierzał w stronę baru. Nie
wiedziała, czy dopiero teraz pojawił się na sali, czy zmieniał miejsce.
Gdy stanął przy barze, światło padło na jego twarz. Zakończyła pieśń. Na wi-
downi wybuchł aplauz.
Twarz Quinna mówiła Autumn więcej niż słowa.
Był wzruszony.
S
R
Jego oczy lśniły od nieskrywanych emocji. W zamyśleniu wodził palcem po
szklance piwa.
Ich spojrzenia się spotkały.
- Dziękuję - powiedziała Autumn do publiczności i dygnęła. - Bardzo dziękuję.
Rozpromieniona zeszła ze sceny, kierując się do baru, przy którym stali Quinn i
pan Hawthorne. Zgromadzeni na widowni unosili siÄ™ ze swych miejsc, gdy przecho-
dziła obok. Oszołomiona panującą wrzawą, zobaczyła mężczyznę w meloniku i zło-
tych spinkach do mankietów, szepczącego coś do Quinna. Nieznajomy szybko się po-
żegnał i opuścił salę bocznym wyjściem.
- Proszę nam zaśpiewać jeszcze jedną piosenkę, panno MacNeil! - zawołał ktoś.
- Tancerze są już gotowi do występu - odpowiedziała. - A jeśli chcecie, panowie,
żebym tu ponownie zaśpiewała, zwróćcie się do pana Hawthorne'a.
- Panie Hawthorne, prosimy! - rozległy się liczne okrzyki.
- Niech pan ją tu zaprosi na jutrzejszy wieczór!
- Na cały tydzień!
W radosnym nastroju dołączyła do Quinna. Uśmiechnął się do niej.
Pan Hawthorne podszedł, gdy mężczyzni na widowni usiedli, czekając na ko-
lejny występ. Zobaczyła, że dwaj kelnerzy są nieustannie proszeni o drinki. Zwiad-
czyło to o tym, że wniosła na salę korzystne dla właściciela ożywienie.
Poklepała Quinna po rękawie marynarki.
- Witam, panie Windsor.
MusnÄ…Å‚ rondo kapelusza.
- Panna MacNeil, jak miło.
- Panno MacNeil. - Hawthorne przybrał poważny wyraz twarzy. - Wypadła pani
całkiem przyzwoicie.
Autumn jęknęła w duchu. Domyśliła się, że Hawthorne celowo nie okazuje en-
tuzjazmu, by zaproponować jej najniższą stawkę za występy.
Zanim jednak zdążyć rozpocząć targi, zobaczyła za jego plecami dwóch dżen-
telmenów, których poznała w Imperialu. Byli to Szampański Charlie i jego ojciec,
S
R
Otis.
- Panno MacNeil. - Charlie zdjął sombrero i oparł swą laskę o bar. - Dostarczyła
nam pani niezwykłych wzruszeń. Ma pani wielki talent.
- Dziękuję. - Popatrzyła na Quinna, oczekując jakiegoś komentarza z jego stro-
ny. Przywitał się z Forrestorami uściskiem dłoni. Podobnie jak Autumn, wydawał się
zaskoczony ich obecnością. - Jak panowie tu trafili? - zapytała.
- Właśnie - mruknął nieco onieśmielony Hawthorne. To byli ludzie z innej półki,
bogacze, on zaś prowadził niezbyt wytworny zajazd, tancbudę z pokojami na piętrze,
mówiąc wprost.
- Zostaliśmy zaproszeni.
- Przez kogo? - spytał Hawthorne.
Otis wyciągnął kciuk w stronę, z której nadeszli.
- Przez komendanta Brandera.
Na arenę wkroczył komendant. Autumn zmusiła się do opanowania. To niemoż-
liwe, by komendant przybył tu, by ją oskarżyć. Uniosła podbródek i spojrzała w oczy
Quinna, które zdawały się mówić: Tylko spokojnie". Jednak gdy na scenie pojawiły
się tancerki, Brander położył Autumn rękę na ramieniu. Ogarnął ją strach.
- Proszę, usiądzmy - powiedział komendant, dając znak barmanowi.
Autumn poczuła skurcze żołądka. Co oni wszyscy tu robili?
Zajęli miejsca na stołkach w zacisznej wnęce na końcu baru. Dziewczęta tań-
czące kankana wykonywały na scenie szpagaty, gwiazdy i machały nogami, wzbu-
dzajÄ…c entuzjazm na widowni.
- Powiedziałem obecnym tu dżentelmenom, że nie ma pani pracy - wyjaśnił
Brander. - I że jej pani szuka.
Nieco uspokojona, podziękowała mu serdecznie za tę uprzejmość.
Siedzący po drugiej stronie kontuaru Quinn był ponury jak chmura gradowa.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]