[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zienie.
Nie bądz głupia - ganiła się w duchu, idąc ścież
ką obok Walgrave'a. Służący oświetlali im drogę.
Chastity udało się uciec z prawdziwego więzienia,
a Portia, żona Bryghta wyskoczyła z okna na pod
daszu. Szansa jest zawsze.
Gdyby tylko została sama...
Zerknęła na swojego prześladowcę. Uśmiechnął
się do niej w sposób, który wyraznie sugerował, że
nie zamierza zostawić jej samej ani na chwilę.
Och, Boże... Może po prostu należało narobić
krzyku...
Ale zanim podjęła tę decyzję, znalezli się w do
mu, a wątpiła, by służący przybiegli jej na pomoc.
Tymczasem Michael Murray pielęgnował swoją
skaleczoną rękę i patrzył z łodzi, jak Walgrave zmie
rza wraz ze swojÄ… kochankÄ… w stronÄ™ domu. Gdy
zniknęli im z oczu, kazał wioślarzom płynąć
pod schody wiodÄ…ce do Whitehall. Jego trzej towa
rzysze odetchnęli z ulgą - w najbliższej przyszłości nie
oczekiwano od nich żadnych gwałtownych działań.
66
Murray nie pamiętał już czasów, w których od
czuwał ulgę - napięcie oplotło mu barki i ramio
na niczym gruby sznur. Jak do tej pory lord dotrzy
mywał słowa. Ta mała była bezpieczna, nic jej nie
groziło. Murray nie sądził jednak, by była to wła
ściwa decyzja.
Francuska dziewka. Murray mówił świetnie
po francusku, w Londynie spotykał się często
z Francuzami, ale cała ta historia wydawała mu się
podejrzana.
Dziewczyna nie zachowywała się wcale jak la
dacznica. Nie zachowywała się nawet jak kochan
ka Walgrave'a. Kochanki traktują swoich męż
czyzn zupełnie inaczej.
Potarł skaleczenie i przypomniał sobie, że
dziewczyna zadała mu cios zupełnie bez waha
nia. Czy takie zachowanie pasowało do portretu
płochego dziewczątka, jaki odmalował mu Wal-
grave?
Szósty zmysł podpowiadał mu wyraznie, że coś
jest nie w porządku i Murray nie mógł się z tym
pogodzić. Czułby się chyba lepiej, gdyby dziewczy
na leżała martwa w krzakach w Vauxhall. O wiele
lepiej. Najlepiej z hrabiÄ… u boku... ale Walgrave
był mu na razie potrzebny.
A martwy lub choćby zaginiony lord mógłby mu
narobić kłopotów.
Musiał zważyć na szali przydatność hrabiego
i zagrożenia, jakie stwarzał żywy Walgrave. Gdy
łódz cumowała u stóp schodów Whitehall, Murray
uznał niechętnie, że korzyści przeważają.
Na razie.
Kiedy jednak to on przejmie kontrolÄ™ nas sytu
acjÄ…...
67
Zapłacił wioślarzom i poprowadził swoich towa
rzyszy do Whitehall, rozważając tymczasem, jak
zminimalizować zagrożenie.
- Kenny, ty i Mack musicie wrócić i pilnować do
mu hrabiego. Muszę wiedzieć, czy wypuści rano
z domu tÄ™ dziewczynÄ™ w czerwonym.
- Dlaczego nie możemy w takim razie wrócić
tam rano? - Mack ziewnÄ…Å‚ z irytacjÄ…. - Jestem wy
kończony.
- Bo mógłby nas oszukać i wypuścić ją, jak tylko
uzna, że odjechaliśmy na dobre.
- Wypuścić tę dziewczynę? - zachichotał Mack.
- Ma niezłe pęcinki, a Walgrave wie, co dobre. No
i potrafi przejść od stóp wyżej... Nie, ta mała ni
gdzie dzisiaj nie pójdzie.
- Nie możemy ryzykować, że się mylisz. - Mur-
ray z trudem krył niesmak. Wiedział, że jego ludzie
bywają u dziwek. Nawet jego ukochany przywódca,
książę Charles, nie żył w czystości. Michael Mur-
ray nigdy by się do tego nie zniżył, ale wiedział, że
jego towarzysze wyśmialiby z pewnością jego pru-
derię, co mogłoby obniżyć jego autorytet.
Mack łypnął na niego z niechęcią, ale przyjął po
lecenie do wiadomości.
- No więc, co mamy zrobić, jeśli naprawdę ją
odeśle? Zledzić ją?
- Oczywiście, że nie. Macie ją zabić.
Rozdział IV
lf nie była nigdy wcześniej w Walgrave Ho-
use. Aż do niewygodnego dla obu rodzin
E
zwiÄ…zku Cyna z Chastity obie rodziny nie utrzymy
wały żadnych kontaktów.
Lady Elfled Malloren nie wypadało się na nic
bezwstydnie gapić, ale jako głupiutka Lisette Bel-
hardi mogła sobie na to spokojnie pozwolić.
Ponury - uznała, taksując przestronny kwadrato
wy hol. Nawet przygnębiający. Zciany i sufit obito
ciemną boazerią wedle kanonów sprzed czterdzie
stu lat. Jedyną ozdobę stanowiły cztery marmuro
we rzezby, ale nie modne obecnie nagie postacie,
tylko cztery posągi Rzymian całkowicie ubranych
w togi, z wieńcami laurowymi na głowach.
Elf natychmiast wyczuła tu rękę Pana Nieprze-
kupnego. Pewnie w swoich marzeniach wcielał się
w jednego z tych godnych mężów.
A jak postrzegał siebie jego spadkobierca?
Elf nie miała jednak zbyt wiele czasu na te roz
ważania. Walgrave poprowadził ją od razu na wiel
kie dębowe schody, najwyrazniej bardzo mu się
spieszyło.
Postanowiła wykorzystać pomysł Portii.
69
- Panie, wybacz, że cię kłopoczę, ale mam pilną
potrzebÄ™ i...
- Oczywiście. Chodz.
Weszli na górę i Walgrave wprowadził ją od ra
zu do pokoju. Do sypialni.
Nigdy przedtem nie była w sypialni z obcym
mężczyzną... Uspokoiła się jednak bardzo szybko;
na tym przecież polegał jej plan. Walgrave musiał
zostawić ją teraz samą - nadarzała się wspaniała
okazja do ucieczki.
Pomógł jej zdjąć domino, następnie wskazał
umywalkÄ™ za parawanem,.
- ProszÄ™ bardzo. Zaraz wracam.
Pokój miał dwoje drzwi - jedne, przez które we
szli, i drugie prowadzÄ…ce do sÄ…siedniego pomiesz
czenia. Walgrave zamknął je na klucz i wyszedł
z pokoju, a chwilę potem Elf usłyszała szczęk prze
kręcanego klucza.
Okno. Portia uciekła przez okno.
Walgrave na pewno mówił prawdę i zamierzał
zaraz wrócić. Podbiegła do okna i otworzyła je
na oścież. Jedno spojrzenie zabiło wszelką nadzie
ję. Mur był gładki jak deska.
Portia zrobiła linę ze sznurów do dzwonka, ale
tu nie było takich udogodnień. Poza tym Elf wie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]