[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zobaczyła, jak Purdy skrzywił się, patrząc na Case'a.
- Tak, oczywiście, panie...
- Houston - odpowiedział Case, podając mu rękę, która zdawała się
wiotka jak zdechły węgorz.
- Ach, tak. Widziałem pana wczoraj na naszym spotkaniu, ale opuścił je
pan dość szybko.
- Miałem coś ważnego do załatwienia. - Case wpatrywał się w Purdy'ego
z otwartymi ustami.
Jo nie mogła ochłonąć ze zdziwienia. Jeszcze chwila, myślała z
przerażeniem, a detektyw Houston zacznie się ślinić. Rozejrzała się za serwetką.
Mógł jej naprawdę potrzebować.
Przez moment Harold wydawał się niemile zaskoczony szorstkim tonem
Case'a, szybko się jednak pozbierał i jego twarz odzyskała promienny uśmiech.
- Chciałem tylko powiedzieć komplement pani Quillan na temat świeżości
jej urody.
- Tak, ona jest piękna, to prawda! I mądra - powiedział Case, patrząc na
Jo maślanym wzrokiem.
Purdy wykrzywił usta w wymuszonym uśmiechu, a Jo pomyślała, że
pewnie zastanawia się, jak może być mądra, skoro zadaje się z takim
ciemniakiem. Ochłonąwszy z wrażenia, uśmiechnęła się do kobiety, która
towarzyszyła Purdy'emu i Charlotcie.
- My siÄ™ chyba nie znamy. Nazywam siÄ™ Jo Quillan.
- 48 -
S
R
- Och, dzień dobry! - Kobieta odpowiedziała dopiero po chwili, z trudem
odrywajÄ…c wzrok od Purdy'ego. - Jestem Freida Long.
- Jest pani tu od niedawna, prawda? - zapytała Jo, nie przestając
obserwować Case'a, który patrzył teraz bezmyślnie w przestrzeń.
- Tak - odpowiedziała Freida. - Tyle słyszałam o Piekielnym
Wodospadzie, jego cudownej historii, niezwykłych mieszkańcach. - Jej
spojrzenie znowu powędrowało w stronę Harolda. - Więc po prostu musiałam tu
przyjechać.
- Miło jest nam gościć panią i pani... - Jo zwróciła uwagę na biżuterię tej
kobiety: diamentowe kolczyki i bransoletka od zegarka, naszyjnik z pereł, na
rękach pierścienie z wielkimi szlachetnymi kamieniami.
I pani wspaniałą biżuterię, omal nie wyniknęło się jej.
- Na pewno będzie się pani u nas podobało. Mam nadzieję, że zdecyduje
się pani na dłuższy pobyt.
- Tak myślę. - Freida niespodziewanie zarumieniła się. Jo czuła przez
skórę, że dzieje się coś nie do końca dla niej zrozumiałego. Z ust Purdy'ego nie
znikał uśmiech, Charlotta i Freida promieniały, wpatrzone w niego jak w obraz.
Case wydawał się nieobecny, a przynajmniej doskonale obojętny na to, co się
wokół niego działo.
Musiała się dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi.
- Miło było panią poznać, panno Quillan. Zapewniam panią, że to
spotkanie uczyniło dzisiejszy dzień bardzo dla mnie szczęśliwym. %7łałuję, że
musimy już iść, ale jesteśmy z kimś umówieni. - Jak pasterz zaganiający trzodę,
Purdy poprowadził swoje adoratorki do wyjścia. Jo odprowadziła ich wzrokiem,
a potem spojrzała na Case'a, którego twarz powoli odzyskiwała dawny wyraz.
- Co to miało być?
- A o co ci chodzi? - zapytał z miną niewiniątka.
- To przedstawienie pod tytułem  kretyn roku" albo  przepraszam, ale
gdzieś zgubiłem swój mózg".
- 49 -
S
R
- Ach, to! Po prostu nie chciałem, żeby uznał mnie za zbyt rozgarniętego.
- No, to ci się udało.
- Może będę musiał z nim pózniej pogadać, więc lepiej, żeby czuł, że ma
nade mnÄ… przewagÄ™.
- Rozumiem, ale nie wydaje ci się, że trochę przedobrzyłeś? Nawet osioł
nie miałby przy tobie - w takim wydaniu - żadnych kompleksów.
- Musiałem uśpić jego czujność.
- Czy zawsze w taki sposób prowadzisz dochodzenia?
- RobiÄ™ to, co jest konieczne w konkretnej sytuacji.
- Mniej więcej tak jak ja, żeby zdobyć temat na reportaż.
- Czując, że nie doczeka się odpowiedzi, postanowiła zmienić temat. -
Zauważyłeś, ile ta kobieta, znajoma Charlotty, miała na sobie pereł i
diamentów?
- Freida? Owszem. Purdy też je zauważył.
- Czy Purdy jest złodziejem klejnotów?
- Z tego co wiem, raczej nie.
- Jeżeli nie przyjechałeś tu, żeby go zdemaskować, to po co była ta cała
szopka z robieniem z siebie kretyna?
- Złapać go na czym? Na podziwianiu klejnotów Freidy? Na zapraszaniu
starszych pań na przekąskę? Na prawieniu ci idiotycznych komplementów?
Zwieża jak podmuch wiosennego powietrza! - parsknął pogardliwie. - Ten facet
powinien reklamować proszek do prania. .
Jo przechyliła głowę i popatrzyła badawczo na Case'a.
- Rzeczywiście, Purdy robi wrażenie genialnego handlarza.
- A ty byś kupiła każdą jego brednię.
- Byłam ciekawa, co ma do powiedzenia - broniła się Jo niepewnie,
unikajÄ…c jego wzroku.
- Tak naprawdę nic nie powiedział. Ale czerwieniąc się przed nim jak
pensjonarka, mogłaś tego nie zauważyć.
- 50 -
S
R
- Chyba jesteÅ› po prostu o niego zazdrosny.
- Zazdrosny?
- Musisz przyznać, że on ma pewnego rodzaju... charyzmę, której tobie
brakuje.
- Uważasz, że ja nie mam charyzmy? - Case oparł ręce na biodrach i
wysunął do przodu podbródek.
- Tak uważam. - Jo była na siebie wściekła, że zaczęła tę głupią rozmowę,
ale nie mogła się już wycofać.
- A on ją ma? Coś ci powiem, Jo. On ciężko pracuje nad tą charyzmą,
żeby osiągnąć swój cel.
- Większość ludzi tak robi, Case. Mało kogo natura obdarza tego rodzaju
talentem... i urokiem. - Spojrzała na niego znacząco, jakby chciała powiedzieć,
że jego na pewno takim urokiem natura nie obdarzyła. - Szczerze mówiąc,
pomyślałam, że gdybyś go śledził, zareagowałbyś w bardziej... bezpośredni
sposób.
Case przechwycił jej spojrzenie i uniósł kącik ust w znanym jej grymasie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl