[ Pobierz całość w formacie PDF ]
piękność. Ale mnie nie interesowało ujeżdżanie ani jazda na parkurze. Ciągnęło
mnie do rodeo.
Opowiedział Erin, jak uciekł z domu, kiedy miał osiemnaście lat, żeby ujeżdżać
mustangi na rodeo. Opowiedział o wściekłości rodziców.
- Nie rozmawiali ze mnÄ… przez lata.
- To dlatego jesteś taki zżyty z panną Eugenią domyśliła się Erin.
- Ostatnio nasze stosunki bardzo się poprawiły - ciągnął, nie zwracając uwagi na
to, co usłyszał. - Odzywają się do mnie. Zwłaszcza tata. Namawiają mnie,
żebym sprzedał wszystko, wrócił do domu i zajął się firmą. Ojciec chce, żebym
go zastąpił, ale ma przecież cały zastęp wiceprezesów, którzy bardziej się do
tego nadają niż ja.
Erin pokiwała współczująco głową.
- Przecież na co dzień zajmujesz się interesami, ale jakoś nie potrafię wyobrazić
sobie ciebie w biurze.
- Ja też nie. Nie udało mi się jeszcze przekonać o tym ojca. - Tyler zamilkł, ale
po chwili ciągnął dalej. - Podejrzewałem nawet, że mój ojciec jest zamieszany w
kradzieże bydła. Gdyby udało mu się zniszczyć moje ranczo, musiałbym wrócić
do domu.
- Tyler, przecież ojciec nigdy nie zrobiłby czegoś takiego synowi!
Uniósł brew.
- Erin, czy ty wiesz, kto jest moim ojcem?
- Nie wiem.
- Jonathan Morris z Morris Manufacturing.
RS
- To przecież jedna z największych firm w całym stanie! Zatrudnia masę ludzi.
- Komputery, oprzyrządowanie. Jasne, sporo ludzi tam pracuje. To niezłe
zajęcie, ale nie dla mnie. Mam nadzieję, że mój tata w końcu się z tym pogodzi.
Ciotka Eugenia twierdzi, że tak będzie, ale nie jestem pewien, czy ona go dobrze
zna. Wprawdzie jest jej bratem, ale.
Erin milczała. Jej zielone oczy pełne były współczucia. Tyler patrzył na nią i
naprawdę nie wiedział, co powiedzieć.
- Kiedy tu przyjechałaś, zachowywałem się jak ostatni cham. Nie chodziło o
ciebie, ale o twój zawód. Kiedy byłem dzieckiem, ze wszystkich stron otaczała
mnie służba. Mieliśmy nawet szofera, który odwoził mnie do przedszkola.
Wyobrażasz sobie chyba, jak się wtedy czułem? W całym życiu bardziej się nie
wstydziłem! Erin zmierzyła go sceptycznym spojrzeniem.
- Byłeś uprzedzony do służby? Trudno uwierzyć.
- Nie, to nie to. Chodzi mi o samo założenie: ktoś ma tak dużo pieniędzy, tyle
pracy i społecznych obowiązków, że potrzeba mu pomocy innych ludzi, żeby się
z wszystkim uporać. A przy tych licznych zajęciach nie ma czasu na to, żeby
cieszyć się życiem.
Tyler rozejrzał się po wąskim wąwozie. Robiło się coraz ciemniej. Chociaż ze
strachem myślał o nadchodzącej nocy i tym, co może się zdarzyć, zachwycało
go zanikające światło wieczora. Zmrok uspokajał i nastrajał do zwierzeń.
Erin uśmiechnęła się. Odstawiła kubek i przykryła dłoń Tylera swoją dłonią.
- A ty cieszysz się teraz życiem?
- Tak. - Popatrzył na jej drobną, białą dłoń. - Coraz bardziej, odkąd się
pojawiłaś.
Popatrzyła na niego ciepło.
- Tyler, przecież nie wierzysz, że twój ojciec ma coś wspólnego z kradzieżami,
prawda?
- Potrafi być bezwzględny.
- Nie w stosunku do własnego syna.
RS
Popatrzył na nią uważnie, po czym pokręcił głową.
- Nie, chyba rzeczywiście nie. Nie chciałby mnie w żaden sposób skrzywdzić.
Przyszło mu do głowy, że łatwiej było podejrzewać ojca, niż szukać sprawcy
gdzie indziej.
- %7ładen ojciec by tego nie zrobił.
Ujęła go swoją naiwnością i jednocześnie nieco zirytowała.
- A dlaczego jesteÅ› tego taka pewna? Niezbyt wiele wiesz o ojcach. Ciocia
Eugenia powiedziała mi, że twój odszedł, kiedy byłaś jeszcze w pieluchach.
Tyler zobaczył na twarzy Erin zakłopotanie. Przeklął siebie w duchu za
obcesowość.
- Przepraszam... - Ujął ją za rękę. - Nie powinienem był tak mówić.
- Mój ojciec odszedł, ale to jego strata, nie nasza - powiedziała rozżalonym
głosem. - Moja mama stale powtarza, że Mark, Paul, Dave i ja mieliśmy
szczęście, iż go nie poznaliśmy. On...
- Erin, przepraszam. Zawsze mówię przy tobie nie to, co trzeba. Wygląda na to,
że postradałem zupełnie, rozum od chwili, kiedy ty pojawiłaś się w moim życiu.
WariujÄ™ przez ciebie.
Te słowa chyba sprawiły Erin przyjemność. Na jej twarzy pojawiły się radość i
oczekiwanie.
- NaprawdÄ™?
- Tak. Nie bądz taka zadowolona z tego faktu. Tyler odstawił swój kubek,
położył ręce na ramionach
Erin i przyciągnął ją do siebie. Oczy miała szeroko otwarte. Dojrzał w nich
błysk zaskoczenia. Na pewno nie była bardziej zaskoczona niż on sam.
Tyler nie mógł czekać dłużej. Zamierzał zrobić coś, czego oboje będą, być
może, potem żałowali.
RS
ROZDZIAA DZIESITY
Kiedy Tyler wyciągnął do niej ręce, Erin poczuła radość przemieszaną ze
strachem. Być może nie kochał jej tak mocno, jak ona jego, ale na pewno jej
pragnął. Go więcej, najwyrazniej zależało mu na niej i na jej opinii.
Opowiedział jej o swojej rodzinie. Wyjaśnił, dlaczego miał zastrzeżenia co do
jej przyjazdu.
Rzuciła się w jego objęcia, zapominając o wszelkich wątpliwościach. Dotyk
męskich dłoni palił skórę na jej twarzy, ramionach, plecach. W spojrzeniu
Tylera było coś zupełnie dla niej nowego. Nikt nigdy tak na nią nie patrzył.
Czuła, że słabną jej kolana.
Po chwili oboje klęczeli na ziemi. Erin ogarnęła fala podniecenia. Z Tylerem
najwyrazniej działo się to samo.
Przytulił ją mocno i pocałował. W tym momencie nie istniało nic innego. Na
całym świecie nie było ważniejszej rzeczy. Liczyły się tylko ich złączone wargi.
Tyler rozpiął jej bluzkę i jednym ruchem zsunął z ramion. Ciepły lipcowy
wietrzyk muskał delikatnie skórę Erin. Zadrżała.
- Nie mów, że jest ci zimno - wyszeptał Tyler między jednym a drugim
pocałunkiem.
- Nie - odpowiedziała. - To podniecenie. I strach.
Powoli odpinał jej stanik.
- Nie bój się - powiedział z komicznie poważną miną. - Pamiętałem o
zabezpieczeniu.
- Zaplanowałeś to? - zapytała ze śmiechem Erin.
- Nie. Ale noszę to ze sobą od jakichś dwóch tygodni. Zupełnie oszalałem na
twoim punkcie. Pragnąłem cię tak bardzo, że chodziłem jak nieprzytomny.
RS
Miałem nadzieję, że okażesz się kobietą, która lubi lekki seks bez zobowiązań.
Ale ty nie jesteÅ› taka.
Uśmiechnęła się ciepło.
- Coś ci powiem, kowboju. Ty też taki nie jesteś. Nie odpowiedział. Nie był w
stanie, bo zapatrzył się na
nagie piersi Erin. Chciał jej dotykać. Musiał jej dotykać.
Była wspaniała. Reagowała na każdy jego ruch. Przez głowę przemknęła mu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]