[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Filipek, złapał się za głowę.
 Człowieku, będziesz czekał piętnaście minut? A jeśli to nie puszka?
 Właśnie  gorączkował się Cygan.  Najpierw musimy zobaczyć, co jest
w środku.
 Dobra jest  powiedział z rozwagą Cegiełka. Usiadł pod jabłonką, wyjął z kie-
szeni scyzoryk i zaczął ostrożnie odłupywać papę. Pod papą natrafił na przepojone ży-
wicą płótno. Przeciął je wzdłuż szwu. Odlazło jak kora z zeschniętego drzewa. Pod
płótnem była warstwa grubego papieru. . .
 Niech to gęś kopnie  syknął zniecierpliwiony Filipek.  Opatulone jak mumia
egipska.
140
Cegiełka wolno odwijał papier. Oczy płonęły wszystkim z wielkiego podniecenia.
Spod papieru wysunęła się niewielka puszka.
 Jest  wyszeptał Julek.
 Co w środku?  zapytał Cygan.
Cegiełka ważył chwilę puszkę w dłoni.
 Lekka  powiedział z odcieniem rozczarowania.  Złota w niej nie znajdziemy.
 Otwórz  jęknął Cygan.
 Ba, puszka jest zalutowana.  Pokazał wieczko dokładnie otoczone szwem cy-
nowego spojenia.
 Robota na cacy  szepnÄ…Å‚ z uznaniem Filipek.
Cegiełka wstał. Podniósł z ziemi radiotelefon.
 Co chcesz zrobić?  zapytał Cygan.
 Spróbuję połączyć się z szefem. Może już jest przy aparacie.
Cygan gwałtownym ruchem złapał za taśmę futerału.
 Poczekaj!  powiedział z naciskiem.  Nie spiesz się. Może byśmy tak spró-
bowali na własną rękę?  Powiódł po wszystkich rozpłomienionymi oczami.
141
 Co chciałeś powiedzieć?  zapytał spokojnie Cegiełka.
 Prosta sprawa. Otworzymy puszkę, zobaczymy, co w niej jest. Może jakaś gruba
forsa w papierkach. . . akcje. . .
 Muka  wyszeptał Filipek  bez szefa nie da rady.
 A do czego nam szef?  uśmiechnął się Cygan.
Cegiełka błyskawicznym ruchem chwycił go za koszulę, tuż pod szyją.
 Ty filozofie  powiedział przez zaciśnięte zęby.  Grandy ci się zachciewa?
A coś przyrzekł szefowi?
Cygan szarpnÄ…Å‚ siÄ™.
 Ty ze mnÄ… nie zaczynaj!
 Parszywiec jesteś!  ciskał słowa Cegiełka.  Kto ci się wystarał o skrzypce,
kto przyjął cię do gangu? Tak się odpłacasz?
Cygan uśmiechnął się kwaśno.
 Daj spokój. Na żartach się nie znasz? Chciałem was wypróbować.
142
 A teraz jeszcze wywracasz kota ogonem.  Pchnął go, aż tamten zatoczył się
i oparł plecami o pień jabłonki.  Idz, bo mnie zęby bolą, gdy na ciebie patrzę. Bez
szefa chciał otwierać puszkę.
Filipek wdarł się między nich. Zamrugał bezrzęsymi oczami.
 Spokój, wiara. Mamy puszkę, a wy się tylko kłócicie.
Cegiełka wolnym krokiem podszedł do Cygana.
 Ty, słuchaj, ostatni raz uszło ci na sucho. Jak jeszcze raz skrewisz, to nie będzie
apelacji, kapujesz?
Cygan błysnął gniewnie białkami, lecz wnet napotkał twarde spojrzenie Cegiełki.
Opuścił głowę.
 Po co robisz taki raban?  szepnÄ…Å‚.
 Pamiętaj, Cygan.  Cegiełka uniósł z ziemi futerał z radiotelefonem.  Jest już
pierwsza?
 Jest  odparł Julek.
 To Å‚Ä…czymy siÄ™ z Klondike.
143
4
W szopie panował półmrok. Przez szpary przeciekały złociste smugi słońca i kładły
się na zasłanej liśćmi podłodze. Tolek Banan usiadł na skrzyni. Spojrzał na otaczające
go twarze. Widział tylko błyszczące oczy i słyszał przyspieszone oddechy.
 Gratuluję wam  powiedział poważnie.  Pierwsze zadanie wykonaliście na
piątkę. Jeżeli tak dalej pójdzie, zrobimy taką morową pakę, że będziemy mogli wykonać
najtrudniejsze akcje.
 To się wie  szepnął mały Filipek.
 Zobaczymy  ciągnął szef. Położył puszkę na kolanach i przykrył ją dłonią. 
Teraz przy wszystkich otworze tÄ™ puszkÄ™. Przekonamy siÄ™, co w niej jest.
 Dobra  wyrwał się Filipek  ale skąd szef wiedział, że ta puszka była zako-
pana na działce?
 Cicho  ofuknął go Cegiełka.  Do ciebie trzeba dwa razy mówić. Przecież
wiesz, że to akcja Kobra.
Tolek Banan uderzył dłonią w wieko skrzyni.
144
 Prosiłem, żebyście mi nie przerywali. Powiedziałem, że akcja Kobra zależy wła-
śnie od odszukania tej puszki. A skąd wiedziałem? Przyrzekam wam, że o wszystkim
dowiecie się w porę. Nie będę miał przed wami żadnych tajemnic. Teraz jednak nie
mogę wam jeszcze powiedzieć.
 Szkoda  westchnÄ…Å‚ Filipek.
Tolek Banan uśmiechnął się wyrozumiale. Wyjął z dżinsów składany nóż, wyszukał
ostrze do otwierania puszek konserwowych i wprawnymi ruchami zaczął pruć blachę.
Zaległa zupełna cisza. Pod dachem coraz głośniej bzykały osy, a od strony kortów
słychać było brzęk rakiet tenisowych i głuchy łomot piłek. Zdawało się, że wszyscy za-
marli w oczekiwaniu. Tolek jeszcze raz pociągnął kluczem. Blaszane denko z brzękiem
potoczyło się pod skrzynię.
Szef dwoma palcami sięgnął do puszki, wyciągnął niewielki zwitek papieru. Potem
potrząsnął puszką. Coś zadzwięczało metalicznie. Przechylił pudełko i na dłoń wysypał
pęk kluczy.
 Klucze  wyszeptała Karioka.
 Ale od czego?  wyrwał się zniecierpliwiony Filipek.
145
Tolek posłał im karcące spojrzenie.
 Zaraz się dowiemy.  Wolno rozwijał papier. Wyjął z kieszeni latarkę, zapalił
ją. Wąski strumień światła padł na kilka rzędów czystego, czytelnego pisma.
 List, niech mnie drzwi ścisną!  westchnął Cegiełka.
Tolek Banan syknął na niego, a potem zaczął czytać cichym, spokojnym głosem:
Jestem stary, nie wiem, jak długo jeszcze pożyję. Wybieram się w daleką
podróż, do kraju, gdzie jest wieczna cisza. %7łycie moje było wielką pomył-
ką. Chciałem być dobry  byłem zły; chciałem być ubogi  byłem bo-
gaty; chciałem mieć przyjaciół  byłem samotny. Dom wybudowałem za
nieuczciwie zarobione pieniądze. Moim życzeniem jest, żeby służył dobrej
sprawie. Ten, kto odnajdzie tÄ™ puszkÄ™, niechaj wezmie znajdujÄ…ce siÄ™ w niej
klucze i żyje w tym domu spokojnie. Znajdzie w nim skarb, którego ja przez
całe życie znalezć nie mogłem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl