X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

że dwie matki na miejscu wypadku wcale nie były oma�
mem czy halucynacją. Matka Emily, Meredith Colton,
miała siostrę Patsy Portman. Patsy i Meredith były
blizniaczkami jednojajowymi. %7ładne z dzieci Meredith
nie wiedziało o istnieniu ciotki; matka nigdy o niej nie
mówiła. Przypuszczalnie miała ku temu ważny powód,
który może wkrótce pozna również reszta rodziny.
To Patsy spowodowała tamten wypadek przed laty,
a potem przybrała tożsamość siostry. Co do tego Emily
nie miała wątpliwości. Nie mieściło się jej w głowie, jak
ZONA NA POKAZ
127
Patsy mogła postąpić tak okrutnie, ale pocieszała się, że
już niedługo cała sprawa się wyjaśni. Od czasu wypadku
Emily podświadomie czuła, że kobieta podająca się za
jej matkę nie może nią być. I to się potwierdziło. Rand
odkrył miejsce zamieszkania prawdziwej Meredith, która
teraz nazywa się Louise Smith. Biedaczka od lat cierpi
na amnezję.
Wcześniej Rand złożył wizytę jej lekarce: chciał od
razu jechać do matki. Emily uśmiechnęła się w duchu.
To takie typowe, pomyślała; wszyscy mężczyzni z rodu
Coltonów są w gorącej wodzie kąpani.
Doktor Wilkes prosiła Randa o cierpliwość, spokój
i wyrozumiałość. Z jej słów wynikało, że Meredith od
lat nękają koszmary, które powodują rozsadzający cza�
szkę ból głowy, a czasem niweczą efekty wielomiesię�
cznej terapii. Zdarzają się jednak i przyjemniejsze sny;
w jednym pojawia się mężczyzna o zamazanej twarzy
otoczony gromadką dzieci.
Lekarka święcie wierzyła, że kluczem, który mógłby
uruchomić pamięć Meredith, jest powracająca w snach
postać małej rudowłosej dziewczynki. Dowiedziawszy się
o tym, Emily z trudem powstrzymała łzy. Mama jej nie
zapomniała! Może nie kojarzy, kim jest ta dziewczynka,
ale nosi jej obraz w swoim sercu.
Chociaż sama nie przyszła na świat w rodzinie Col�
tonów, ubóstwiała swoich adopcyjnych rodziców. Bardzo
za nimi tęskniła i właśnie ta tęsknota, zwłaszcza za mat�
ką, której nie widziała dziesięć lat, sprawiła, że w środku
nocy Emily wymknęła się z domu i przejechała autosto�
pem sześć stanów, aby w końcu dotrzeć do Missisipi.
128 SANDRA STEFFEN
Autostop może nie należy do najbezpieczniejszych metod
podróżowania, ale przynajmniej człowiek nie zostawia
za sobą śladów. Po śladach zaś Patsy mogłaby ją wytro�
pić.
Podeszła do krawężnika i wyciągnęła rękę w chara�
kterystycznym geście. Po chwili ją cofnęła. Kierowca sa�
mochodu, który zwolnił, nie wzbudzał zaufania: miał tłu�
ste włosy, nastroszoną brodę i poplamioną smarem ko�
szulę. Mimo zmęczenia wolała nie ryzykować.
Brudna, wyczerpana podróżą, głodna i spragniona,
wydobyła z kieszeni dżinsów mapę Jackson. Była mniej
więcej trzy, cztery kilometry od miejsca, w którym umó�
wiła się z Randem. Westchnąwszy głośno, schowała ma�
pę z powrotem do kieszeni, zarzuciła torbę przez ramię
i ruszyła pieszo.
- Martha wspomniała mi, że jesteś żonaty...
- Tak, to prawda - odparł Rand. Podobnie jak Emily,
nie mógł oderwać oczu od pięknej kobiety, która siedziała
naprzeciwko nich.
Przez pierwszych kilka minut wszyscy czuli się nie�
zręcznie. Emily była o krok ód łez. Całymi latami marzyła
o tym spotkaniu, wyobrażała sobie, jak to będzie: matka
ją rozpozna, przytuli... Do głowy jej nie przyszło, że będzie
patrzyła na nią ze zdziwieniem i zakłopotaniem.
Rand, który rzadko okazywał emocje, ze trzy razy od�
chrząknął i tyle samo razy wsunął palec za kołnierzyk koszuli,
jakby się dusił.
W oczach jch matki nie zakręciły się łzy. Dla niej byli
parą obcych ludzi.
%7łONA NA POKAZ 129
Nie, mamo! - zawołała w myślach Emily. Jesteśmy
twoimi dziećmi. I to wcale nie jedynymi!
Doktor Martha Wilkes zmierzyła rodzeństwo groznym
wzrokiem i ledwo dostrzegalnym ruchem pokręciła gło�
wą. Uprzedzała ich, że powinni uzbroić się w cierpli�
wość: kobieta, którą ona od lat zna jako Louise, pewnie
nie od razu odzyska pamięć.
- %7łona ma na imię Lucy - dodał Rand, wiercąc się
na wiklinowym fotelu.
Rand, pierworodny syn Joego i Meredith Coltonów,
był człowiekiem czynu. Nigdy nie siedział z założonymi
rękami. Jako prawnik przyzwyczajony był do działania
i odnoszenia sukcesów. Emily wyobraziła sobie, jak bar�
dzo musi go męczyć obecna sytuacja, kiedy nic nie może
zrobić, aby pomóc własnej matce.
Meredith - Emily nie potrafiła myśleć o niej jak
o Louise - uśmiechnęła się.
- Aadnie - oznajmiła.
- Jest cudowną osobą - kontynuował Rand. -
Chciałbym, żebyś ją poznała. To znaczy kiedyś... - Ko�
szula znów go zaczęła uwierać w szyję. - Jak będziesz
gotowa... Kiedy wszystko wróci do poprzedniego stanu.
 Kiedy", a nie , jeśli". Emily miała ochotę wycałować
za to brata.
Meredith przyjrzała się uważnie swoim gościom. %7ła�
den błysk rozpoznania nie rozjaśnił jej spojrzenia. Z du�
żych piwnych oczu wyzierał smutek i strach.
- Lucy ma pięcioletniego syna. - Rand nie poddawał
się. - Maks to wspaniały dzieciak. Zobaczysz.
Emily nie spuszczała z matki wzroku. Siedząca na-
130 SANDRA STBFFEN
przeciwko niej kobieta miała więcej siwych włosów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl