[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powiÄ…zania z policjÄ….
- To nieprawda! - krzyknęła Lise - Merete. - To nieporozumienie, to ja zerwałam, to ja...
135
Zorientowała się, że wpada w histerię. Wszystkie przyjaciółki przysłuchiwały się relacji o
tym, jak to ona została odrzucona, postarała się więc uspokoić, odetchnęła głęboko kilka
razy i mówiła dalej:
- Jeśli chodzi o zarzut usiłowania morderstwa, to jest on tylko podstępną próbą zemsty ze
strony mego narzeczonego, ponieważ doniosłam o jego kryminalnej działalności:
Nielegalnym usuwaniu ciąży. Czy jeszcze tego nie zbadaliście?
- Oczywiście, zbadaliśmy. I nie znalezliśmy na to ani jednego dowodu.
- O, tak, to da się ukryć.
- Na pewno nie w tak małym mieszkaniu jak jego.
- On zajmował się tym w szpitalu! Wieczorami.
- Dlaczego więc powiedziała nam pani, że to było u niego w domu? - spokojnie spytał
policjant i odwrócił się do rajcy. - Jeśli wolno mi kontynuować Wyjaśnianie zarzutów, to
pannę Gustavsen widziano wczoraj na terenie szpitala w porze wizyt. Mamy na to świadka.
- Nie ma w tym nic dziwnego - powiedziała Lise - Metete. - Odwiedziłam brata!
- Brat pani nie leży w pawilonie kobiecym.
Na piękną złotobrązową twarz wystąpiły czerwone plamy.
- Być może poszłam więc zobaczyć się z narzeczonym.
Policjant udawał, że nie słyszy jej słów.
- Panna Gustavsen przedostała się do pokoju Marit z Grodziska i otworzyła okno, choć na
dworze hulał lodowaty północny wiatr. Zciągnęła z chorej kołdrę i położyła dzwonek na
podłodze, tak by pacjentka nie mogła go dosięgnąć. I na to jest świadek.
- To absolutnie niemożliwe! - histerycznie krzyknęła Lise - Merete.
- Owszem - odparł policjant. - Johannes Martiniussen obserwował wszystko z zewnątrz,
widział, jak pani wchodziła i wychodziła, widział też pani rękę, otwierającą okno. Tym samym
naraziła pani chorą na śmiertelne zimno.
- Johannes - parsknął rajca. - Słuchacie takiego starucha? I czy pacjentka nie mogła
zwyczajnie okryć się kołdrą?
- Nie, nie mogła. Była nieprzytomna.
136
- A jaki powód miałaby Lise - Merete, żeby pozbawiać życia całkiem obcą sobie osobę? -
dopytywała się matka.
- Zemsta - odparł policjant. - zemsta i zazdrość, ponieważ doktor Volden szczególnie
zajmował się tą chorą. Jak wiele do niej czuł, możemy lepiej zrozumieć, pamiętając o tym,
że poślubił ją na łożu śmierci.
Drugi policjant delikatnie ujÄ…Å‚ Lise - Merete pod ramiÄ™.
- Najlepiej, jeśli pani pójdzie teraz z nami, panno Gustavsen.
- Nie dotykaj mnie! - wyrywając się krzyknęła Lise - Merete. - Nigdzie z wami nie pójdę!
- Drogo za to zapłacicie! - wrzasnął rajca.
Policjanci nie odpowiedzieli, tylko mocno uchwyciwszy Lise - Merete, wyprowadzili jÄ….
Przyjaciółki stały jak sparaliżowane.
Z hallu dobiegały krzyki Lise - Merete:
- Nie chciałam jej zabić! Nie chciałam zabić, tylko trochę przestraszyć!
137
ROZDZIAA XII
W szpitalu pogasły lampy. Zwiatło paliło się tylko na korytarzach i w dyżurce pielęgniarek, a
także w separatkach, gdzie leżeli pacjenci, których stan był krytyczny.
Zwieciło się także u Marit. Christoffer przysiadał przy niej tak często, jak tylko mógł, ale teraz
musiał już iść do domu, by trochę się przespać. Wymagała tego jego odpowiedzialna praca
chirurga.
Dla Marit nic więcej już nie mogli zrobić. W rzadkich momentach, kiedy na krótko wracała jej
przytomność, usiłowali podać jej trochę płynnego pożywienia, mleka ze śmietanką i
żółtkiem. Na piersiach położyli jej okłady z olejków eterycznych, by umożliwić oddychanie,
ale Christoffer, który ją osłuchiwał, zorientował się, że zapalenie płuc rozwija się szybko.
Tym razem Zmierć mogła być pewna swojego łupu. Wydawało się, że już stoi w
najciemniejszym kÄ…cie pokoju i czeka zniecierpliwiona.
Christoffer położył się do łóżka wyzuty z myśli, ogarnięty pustką. Był już przygotowany na
stratę pacjentki, której los tak głęboko zapadł mu w serce.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]