[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Podczas gdy Dida opowiadała, Targenor stał pogrążony w myślach, wspominał czasy, kiedy
żył na tym świecie.
Znowu widział swoją rodzinną okolicę. To miejsce, które opuścił chętnie i którego nigdy
potem nie odwiedził. Nawet już jako istota duchowa nie był w stanie wrócić tam choćby na
chwilÄ™.
A teraz widział Dolinę jak na dłoni.
Strumień na tyłach ich maleńkiego domu, trawę taką zieloną w lecie, tak pełną kwiatów w
latach, gdy w dolinie nie mieli bydła. Były to lata po ciężkich, głodowych zimach, kiedy
wszystkie zwierzęta zostały zabite. Jaki piękny bywał wówczas strumień! Jakby natura
chciała im wynagrodzić cierpienia i zastąpić inwentarz, którego nie mieli.
Widział dzieci mieszkające w sąsiedztwie. Jak przychodziły do niego, żeby im pomógł robić
wierzbowe fujarki albo z poocieranymi kolanami, które piekły, czy też wtedy, gdy dostały w
domu lanie. Płaczące dzieci, nieszczęśliwe dzieci, zachwycone dzieci...
On sam dorastał, a inne dzieci wciąż przychodziły ze swoimi małymi i wielkimi
zmartwieniami, młodzi chłopcy i dziewczęta prosili o rady w sprawach miłości, dorośli chcieli,
by błogosławił plony lub leczył chore bydło.
Ale wszyscy przychodzili w tajemnicy. Nikt głośno nawet nie wspominał, że on, Targenor, ma
jakieś nadzwyczajne zdolności. Targenor był ich pociechą, ich przyszłością.
 Zabij go , szeptali mężczyzni, gdy stawał się dorosły.  Zniszcz go! Ty to potrafisz!
Targenor wiedział jednak, że nie potrafi.
Gdy Dida opowiadała to wszystko zasłuchanej rodzinie, Targenor ponownie widział zarysy
gór na tle wieczornego nieba. Widział wszystko, co miękkie i łagodne w Dolinie, widział kępy
górskich brzóz przypominające małe zielone zagajniki, słyszał delikatny plusk wody przy
brzegu, słyszał, jak krople deszczu z szumem padają na jałowcowe zarośla, czuł ukłucia
igieł, kiedy się człowiek przedziera przez gęste krzaki, widział gwałtowny przepych barw
jesieni.
Nagle uwagę jego zwróciło to, co mówiła Dida.
- Tengela Złego widywaliśmy bardzo rzadko. Myślę, że Targenor w ogóle nigdy go nie
spotkał.
117
- Mylisz się! - przerwał jej syn. - Pewnego dnia spotkałem go na jeziorze. On miał niewielką
łódkę, której na ogół używał aktualny niewolnik. Tengel zbliżył się do mnie, wiosłując
energicznie. Był sam, zatrzymał się burta w burtę przy mojej łódce. Mogłem mieć wtedy
jakieś siedemnaście lat. Jego widok z tak bliska był straszny, pamiętam, że z wrażenia
dostałem mdłości.
Dida kiwała głową przygnębiona. O, tak, ona dobrze znała to uczucie!
- Czego on od ciebie chciał? - spytała przestraszona.
-  Jesteś wybrany , wysyczał w moim kierunku.  Kiedy nadejdzie właściwy czas, zastaniesz
moim niewolnikiem. Będziesz mi potrzebny . - Targenor mówił dalej, zwracając się teraz do
sali: - Wciągnąłem głęboko powietrze, żeby mu wygarnąć, co myślę o nim i o jego rozkazie,
ale zaraz przypomniałem sobie o matce i o Tuli, więc zacisnąłem zęby i nie powiedziałem
nic. Nie mogłem ściągać jego zemsty na moją matkę i siostrę. Zacząłem wiosłować ile sił i
szybko oddaliłem się do brzegu. On też się już więcej mną nie zajmował. No a potem, potem
również widywałem go wielokrotnie. Widziałem te jego przenikliwe oczka, wpatrzone we
mnie. Złe, pełne nienawiści, badawcze. Zastanawiałem się często, czego Tengel Zły może
ode mnie chcieć. I czego mógÅ‚by chcieć od mojej ukochanej siostry-blizniaczki? Ów zÅ‚y
człowiek szczególnie natrętnie śledził nas oboje, wiedziałem o tym od dawna. No i te
wieczne pytania, nie dające mi spokoju: Dlaczego on tak długo siedzi w tym odciętym od
świata, ponurym miejscu? Nikt nie był w stanie tego zrozumieć!
Targenor cofnął się o kilka kroków i oddał głos matce. W myślach potwierdzał wszystko, co
mówiła.
Tengel Zły był zirytowany, inni mieszkańcy Doliny odczuwali to na własnej skórze często i
boleśnie. Pod osłoną mroku przychodzili zapłakani do domu Didy, by  pogadać z chłopcem ,
jak się wyrażali. Targenor starał się ich pocieszać najlepiej jak umiał i pomagał im
zapomnieć o krzywdach. Ale czy coś jest w stanie ukoić ból po śmierci dziecka albo gdy ktoś
bliski stracił zmysły? Tengel Zły wiedział, gdzie uderzyć, żeby bolało najdotkliwiej.
Ów niezwykÅ‚y korzeÅ„ Tuli wniósÅ‚ do ich domu szczęście. Targenor coraz bardziej
podejrzewał, że to amulet o bardzo wielkim znaczeniu. Tengel Zły bowiem spoglądał teraz
ukradkiem, z niekłamaną nienawiścią na nieustanny ruch wokół ich domu. Któryś z
gospodarzy spotkał go pewnego wieczora, szary cień ślizgał się po ścieżce, lecz cała uwaga
pokraki skupiona była na domku Didy, więc chłop zdążył się ukryć. Po chwili Tengel Zły
zawrócił, ale był taki wściekły, że aż się wokół niego unosił obłok śmierdzącego pyłu.
Chłop wyczuwał wściekłość i rozczarowanie. Wszystko to miało miejsce zaledwie w tydzień
po tym, jak Tiili znalazła nad wodą alraunę.
Po tych wydarzeniach Tengel Zły zostawił ich w spokoju. Zakopał się w swoim domu,
obrażony na cały świat, jak powiedział jego nowy niewolnik. To był ów przestępca, który
uciekł przed prawem z Telemarku, on właśnie przekazał taką uwagę w pewien deszczowy
118
wieczór jednemu z sąsiadów. Pogłoski na ten temat rozeszły się po osadzie, telemarczyk
jednak zmarł wkrótce potem.
Dida opowiedziała o osiemnastych urodzinach blizniaków, a myśli Targenora powróciły do
tamtych wydarzeń.
Chyba wszyscy mieszkańcy osady przyszli w ten jesienny wieczór do ich małego domku.
Dida zapraszała gości serdecznie, wzruszona. Częstowała ich, czym mogła, chociaż nie
było tego zbyt wiele. Dida nigdy nie skąpiła jedzenia.
Ludzie przynieśli prezent dla Tuli, ale tak naprawdę to przyszli do Targenora.
- Wiesz, Dida - powiedział wytypowany chłop. - Zrobiliśmy coś dla twojego syna.
I wydobył z węzełka, który trzymał w ręce, żelazną koronę.
- Kowal ją wykuł, Targenorze. Z żelaza, które zebraliśmy po domach, my wszyscy, których tu
widzisz. Nie jest może ona specjalnie piękna ani bogata, lecz traktujemy ją jak symbol.
Przyjmij ją właśnie jako symbol!
Dał Targenorowi znak, by uklęknął.
- Targenorze, ninies5zym koronujemy cię na naszego króla! Twoje królestwo nie jest zbyt
wielkie, wszystkich swoich poddanych widzisz tu przed sobą. My jednak pokładamy w tobie
wielką nadzieję, wielkie zaufanie i przyrzekamy wypełnić każdy twój rozkaz.
Targenor rozumiał, że ludzie muszą mieć jakieś oparcie, coś w rodzaju przeciwwagi dla
mocy Tengela Złego. Dlatego przyjął koronę, a kiedy kącikiem oka spojrzał na alraunę
spoczywającą w lalczynym łóżeczku, doznał uczucia, że ona akceptuje jego koronację.
Targenor, pierwszy i jedyny król Ludzi Lodu...
I potem rzeczywiście starał się być dla nich opiekunem, a wszyscy mówili, że rządzi
rozumnie, z troską o ludzi. Chodziło tylko o to, by Tengel Zły o niczym się nie dowiedział.
Wkrótce potem nadszedł ten straszny dzień, kiedy jakieś bezmyślne dziecko zabrało  lalkę
Tuli, alraunÄ™.
Jeszcze teraz wspomnienie tamtych wydarzeń sprawiało taki ból, że Targenor jęknął.
Tego dnia bliznięta kończyły dziewiętnaście lat.
Tuli wyszła, by odebrać lalkę - i przepadła na zawsze.
Tengel Zły również zniknął. Na cały miesiąc.
119
Och, jakże długo Targenor szukał siostry! Dzień po dniu, a także nocami. Wciąż nad Doliną
unosiły się wołania: Tiili! Tiili!
Ale odpowiadały na nie tylko kruki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl