[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bardzo go kocham... Tylko to się liczy. Powiadają, że kobieta,
która wie, co to miłość, może unieważnić klątwę.
- Naprawdę zatańczyłaś na grobie wodza?
- Musiałam zrobić coś, żeby Jarek przestał myśleć o
swojej pierwszej żonie. Ludzie w miasteczku wierzą w klątwę,
mówią o niej. Może to głupie... - powtórzyła Leigh.
Ellie pokręciła głową.
- Ani trochę. Ja dla Tani zrobiłabym wszystko. Leigh
ziewnęła.
- Zdrzemnę się chyba. Tobie też przyda się drzemka.
Mikhail mówi, że praca dobrze ci robi, bo pomaga zapomnieć
o strachu, ale Mary Jo uważa, że się przemęczasz. I jeszcze
masz czas dla mnie. JesteÅ› naprawdÄ™ kochana.
Ellie pomyślała, jak Hillary zachowywała się po urodzeniu
Tani, jakby dokonała rzeczy nadzwyczajnej i w związku z tym
należały się jej nadzwyczajne względy.
- Pójdę już, a ty odpocznij.
- Dziękuję jeszcze raz za wszystko, Ellie. Ta kołderka,
którą uszyłaś dla Kateriny, jest śliczna.
- Lubię szyć, to mnie uspokaja.
W drodze powrotnej Ellie nie mogła oderwać wzroku od
Truskawkowego Wzgórza. Tania miała wrócić do domu
dopiero wieczorem, a jej potrzebne było szczęście, odrobina
szczęścia i powodzenia.
Mikhail wspinał się kamienistą ścieżką na Truskawkowe
Wzgórze. Niebo zaciągnęło się ciężkimi chmurami
zwiastującymi burzę, tymczasem Ellie zniknęła. Podobno
pytała Normę, główną administratorkę ośrodka, o drogę do
grobu wodza Kamakani.
Każdy silniejszy powiew wiatru mógł ją zepchnąć ze skał,
mogła się potknąć, przewrócić... Mikhail przyspieszył kroku,
zadyszany dotarł na szczyt wzgórza. Stała tam, wystawiając
twarz do wiatru, z rozwianymi włosami. Kolejna kobieta,
która uległa obsesji...
- Co ty tutaj robisz? - napadł na nią.
- Rozmyślam. Dlaczego mnie nie chcesz?
- Dlaczego cię nie chcę? - powtórzył ponurym tonem i
przygarnÄ…Å‚ jÄ… do siebie.
- Ja nie jestem niÄ…, Mikhail. To ja, Ellie.
- A ja nie jestem twoim ojcem. On cię odrzucił, tak? Ja
ciÄ™ nie odrzucam.
- Dowiedz mi tego.
Tak, to Ellie. Zawsze gotowa spierać się, walczyć,
nieobliczalna, szalona i zmysłowa. Ellie, która budziła w nim
najbardziej pierwotne instynkty.
- Chciałem dać ci czas, chciałem, żebyś odpoczęła,
zaaklimatyzowała się. Nadal wyglądasz tak, jakby brakowało
ci snu. Nie oczekuję wdzięczności ani zapłaty. Zależy mi
wyłącznie na bezpieczeństwie Tani.
- Logiczny jak zawsze - mruknęła, uwalniając się z objęć
Mikhaila i zaczęła uciekać.
Rzucił się w pogoń za nią. Odwróciła się, posłała mu
zalotne spojrzenie. Nie gnał jej strach, nie. Kusiła go, wabiła,
prowokowała. Kto tu był myśliwym, a kto zwierzyną?,
pomyślał, chwytając ją w ramiona.
Ellie zaśmiała się. Oczy jej błyszczały, policzki
zaróżowiły się. Była jego czarodziejką, jego kobietą. Zarzuciła
mu ręce na szyję, a on ostrożnie położył ją na trawie.
- Dlaczego uciekasz przede mnÄ…?
- Może uciekam przed samą sobą. Są rzeczy, które
głęboko skrywam, a ty widzisz za dużo, nawet to, czego sama
wolę nie dostrzegać.
- Chcę widzieć i wiedzieć wszystko.
- Szczęśliwa? - zapytał z czułym uśmiechem. Ellie
poruszyła się. Tak wyraznie czuła teraz ciepło ciała Mikhaila,
jego bliskość.
- JesteÅ› taki Å‚atwy.
- Czyżby? - Mikhail uniósł lekko brwi.
- Bardzo łatwy. Mogłabym cię teraz mieć. Wystarczyłoby
jedno moje słowo, jeden gest.
- Tak myślisz? - Pocałował ją, a potem zaczął pieścić
delikatnie jej ucho. - Nie masz kolczyków? Pamiętam, że
nosiłaś brylanty.
- Sprzedałam je. To Paul domagał się, żebym nosiła
kosztowności. Rozstałam się z nimi bez żalu.
Zanurzyła palce we włosach Mikhaila, wdychała jego
zapach, rozkoszowała się smakiem jego warg, ciepłem skóry.
Pragnęła odcisnąć swój ślad w jego duszy, na jego ciele,
chciała, żeby wreszcie zapomniał o tamtej, żeby zniknęły
bolesne wspomnienia.
- Mała dzikuska - szepnął, kiedy ugryzła go lekko w
wargÄ™.
- I kto to mówi...
Chmurna twarz Mikhaila nie zdradzała żadnych uczuć.
Zamykał się w sobie, krył się, nieprzystępny, nieosiągalny.
Była w nim zakochana, w każdym razie bliska zakochania,
teraz to sobie uświadomiła. Zerwał się wiatr, spadły pierwsze
krople deszczu. Miała wrażenie, że od dawna zmierzali do
tego punktu w czasie, ale Mikhail wzbraniał się podjąć
wyzwanie. To on uciekał, nie ona.
Poderwał się z ziemi, pociągnął Ellie i zbiegli do
samochodu. Zanim wsiedli, każde do swojego samochodu,
nachylił się i pocałował ją.
- WÅ‚Ä…cz ogrzewanie, jesteÅ› przemoczona.
W Amoteh panował przedwieczorny spokój. Mikhail
zakrzątnął się i rozpalił ogień na kominku w saloniku Ellie.
- Zamówię w kuchni coś do jedzenia. Całkiem
przemarzłaś...
Podniósł się powoli i zamiast do telefonu podszedł do
Ellie. W jego oczach mogła wyczytać pytanie stare jak świat,
odwieczne pytanie, które mężczyzna kieruje do upragnionej
kobiety.
- Tak - szepnęła.
Wieczorem Stepanovowie zebrali siÄ™ w salonie przy
herbacie z samowara. Mikhail nie spuszczał wzroku z Ellie. W
pewnym momencie nie wytrzymał. Wstał z fotela, poderwał
Ellie z jej miejsca i posadził ją sobie na kolanie.
- Puść mnie - szepnęła mocno zakłopotana.
Czuł się jak zakochany pierwszy raz w życiu wyrostek.
Ukrył twarz w jej włosach i tulił, pieścił tak długo, aż zaczęła
się śmiać. Tania z radosnym piskiem wskoczyła mu na drugie
kolano.
- Ja też tak chcę, Mikhail. Mama nigdy się nie śmieje,
tylko przy tobie. Jak mała dziewczynka.
- Mama jest trochÄ™ dziewczynkÄ…. - Mikhail zaczÄ…Å‚
łaskotać ją nosem w kark, aż uciekła ze śmiechem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl