[ Pobierz całość w formacie PDF ]
biurkiem. Przytrzymał ją za rękę. Widziało to kilka osób,
nim jednak zdążyła się zawstydzić z tego powodu, przyparł
ją do ściany.
- Wyjaśnij - zażądał.
- Nie ma co wyjaśniać. Cały czas była tylko automa-
tyczna sekretarka, a w końcu odezwał się kobiecy głos.
Zapytałam o ciebie, powiedziała, że cię nie ma, ale może
ci przekazać wiadomość, bo jest twoją żoną. - Odwróciła
wzrok. - Nie uwierzyłam jej i zapytałam, czy jest żoną
Cole'a Stadlera. Potwierdziła. Śmiała się, że już od mie-
siąca. - W końcu Jenny zmusiła się, by spojrzeć mu
w oczy. - To prawda? Wróciłeś z rejsu i od razu poślubiłeś
inną kobietę?
Nie umiała teraz odczytać żadnych uczuć z jego twarzy.
- To prawda - powiedział. - Ale ożeniłem się z nią
dopiero, gdy się okazało, że Geneva Lupo, czy też Jenny
Wolf, jak wolisz, jest małą kurewką nie wartą miłości.
Myślę, że dostałaś dobrą cenę za ten pierścionek - zauwa-
żył cierpko. - Ten brylant był wart majątek.
- Brylant? - zdziwiła się. - Czy nie kupiłeś go po pro-
stu w sklepie z pamiątkami?
- Nie wmawiaj we mnie, że jakiś jubiler oszukał cię na
sprzedaży.
- Nie, nie sprzedałam go - rzekła speszona. - Nie mo-
głabym tego zrobić.
- To gdzie on jest? Nie masz go na palcu.
- Przecież... - urwała. Pierścionek spoczywał na dnie
pudełeczka z biżuterią. Miał być dla J.C. Jedyna pamiątka
po ojcu. Nie mogła jednak wspomnieć imienia J.C. Gorą-
czkowo myślała, co powiedzieć.
- Tak, nie miałaś żadnego powodu, by go nie sprzeda-
wać. To była zwykła pamiątka z wycieczki, nie zaś coś, do
czego miałaś sentyment.
- Nieprawda - zaprzeczyła Jenny z bólem w głosie.
Nagle rozzłościła się. - To nie ja pospieszyłam do domu,
by jak najszybciej stanąć przed ołtarzem.
- To było zaplanowane dużo wcześniej, zanim cię po-
znałem.
- Tak?
- Byłem zaręczony, jak się poznaliśmy. Nie byłem za-
kochany, wahałem się i chciałem jeszcze raz to wszystko
przemyśleć. Kiedy powiedziałem ci, że mam sprawę do
załatwienia, zanim będę mógł nazwać ten pierścień zarę-
czynowym, miałem na myśli... zerwanie z Lynette.
- Nie wierzę - szepnęła.
- Kiedy nie zadzwoniłaś, było mi już wszystko jedno
- mówił z twarzą jak maska bez wyrazu. - Wszyscy tak,
bardzo pragnęli tego ślubu, że po prostu zgodziłem się dla
świętego spokoju. Tak wiele znaczyło to dla niej i dla na-
szych rodziców.
Nagle spojrzał na nią z błyskiem pożądania w oczach
i postąpił krok w jej stronę.
Co on sobie wyobraża? Zaleca się do niej, a w San
Francisco czeka na niego żona. Jakby sądził, że można po
prostu przekreślić te sześć lat, myślała Jenny z goryczą.
ROZDZIAŁ
TRZECI
Jenny nie mogła się doczekać końca dnia. Stadler cały
czas kręcił się w pobliżu i ciągle się na nią gapił. Miała
nadzieję, że inni jakoś nie zwrócili na to uwagi,
Przerwę popołudniową spędziła jak zwykle z Noną
Morris. Ta ciepła, życzliwa całemu światu kobieta była
sekretarką pana Grovera, a teraz miała pracować dla no-
wego właściciela.
- Jednej rzeczy jeszcze nie potrafię zaakceptować
- mówiła Nona, dmuchając na kawę, żeby szybciej stygła.
- On na pewno jest bardzo uprzejmy, ale... tak przystojny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]