[ Pobierz całość w formacie PDF ]

-Nie wiesz, co o nas myśleć, prawda?
-Hm, nie jesteście do siebie zbyt podobne. Może wdała się w ojca.
-Nie jestem jej matkÄ….
-Ale zachowujesz się, jakbyś nią była.
Nie kończące się morze było w kolorach czerni, zwęglonego drewna, siności i błękitu.
Wiatr unoszący się nad powierzchnią szeptał: Helen, zaufaj mu... możesz mu zaufać...
- Jakieś sześć lat temu do Oazy przypłynął koszyk z dzieckiem... z niemowlęciem...
małą dziewczynką - powiedziała cicho.
- Z Enolą - rzekł. Skinęła głową.
-Wszyscy chcieli odesłać ją z powrotem na morze. Takie było prawo Starszyzny. Ale
ja powiedziałem, że ją wezmę... była taka cudowna, a ja dzięki swemu sklepowi
miałam pewną pozycją w atolu, więc zgodzili się. Ale powiedzieli, że skoro tak bardzo
mi na niej zależy, nie będę mogła nigdy sama urodzić dziecka. Ona będzie moim
dzieckiem, jednym jedynym.
-Zgodziłaś się na to.
-Nie miałam wyboru. I nie miałam mężczyzny... Szczerze mówiąc chyba nigdy nie
chciałam mieć nikogo, przynajmniej nie z tego atolu.
-Ale dziecko nie było z atolu.
-Nie. Nie było i nie znalazł się nikt inny, kto by je chciał, kto by je wziął. Gdyby nie
ja, umarłoby.
Wzruszył ramionami.
- I co z tego?
Spojrzała na niego chmurnie.
-Czy słyszałeś kiedyś określenie  troska o kogoś ?
-Nie. Co to znaczy? Westchnęła. Potrząsnęła głową.
- Mniejsza z tym. Trudno wyjaśnić to komuś, kto żyje tak bardzo samotnie jak ty...
Nie odezwał się słowem.
Aagodnie, bardziej do siebie niż do niego, powiedziała:
-Wiesz, naprawdę żal mi ciebie.
-Co to jest  żal ?
-NaprawdÄ™ nie wiesz co?
-Gdybym wiedział, tobym pytał?
-Jeśli nie wiesz - rzekła łagodnie - to obawiam się, że nigdy nie będę potrafiła ci tego
wytłumaczyć...
Tylko wzruszył ramionami i zajął się sterem. I uznała, że lepiej nie mówić mu więcej
o Enoli, przynajmniej na razie... Znów spojrzała na morze.
-Kiedy dopłyniemy do Suchego Lądu?
-Może jutro - powiedział. - Najpózniej pojutrze. Masz.
Oddał jej kredkę.
-Co to jest? - spytała uśmiechając się, trochę zaskoczona.
-Nie dajÄ™ tego dziecku, rozumiesz. To tylko...
-Pożyczka?
Skinął głową.
-Pożyczka. Nie daję jej tego.
Może była jeszcze przed nim jakaś szansa. Skrzyżowała ręce na piersiach i wciągnęła
głęboko czyste nocne powietrze, pozwoliła, by wiatr rozwiał jej włosy.
-Czy Suchy Ląd jest piękny? - spytała. - Powiedz mi prawdę.
-Zobaczysz, już wkrótce.
- Dla mnie to będzie raj - powiedziała rozmarzona. Potem zostawiła %7łeglarza na
posterunku i poszła ułożyć Enolę do snu.
%7łeglarz upewnił się, że kobieta zasnęła - na nocne godziny pozwalał jej zajmować
kokpit - i zszedł do kabiny pod pokład głównego kadłuba. Pozwalał spać tam dziecku.
Dziewczynka zwinięta w kłębek spała głęboko.
Przekonawszy się, że nikt nie naruszy jego intymności, otworzył skrytkę w ścianie i
wyjął swoją najcenniejszą własność - trzy numery  National Geographic . Dorobiły się już
oślich uszu.
Umiał czytać. Matka go nauczyła. Była najlepszym człowiekiem, jakiego znał w
życiu. Pochylił się nad tymi świętymi stronami, nie zawsze rozumiejąc, ale zafascynowany
artykułami.  Globalny efekt cieplarniany jest faktem ,  Zmierć lasów deszczowych ,  Spirala
zanieczyszczenia środowiska (to z czasopisma z 1999 roku).  Nasz przyjaciel atom ,  Nasze
cudowne autostrady ,  Badania przestrzeni kosmicznej (z 1953). I najlepszy ze wszystkich,
najbardziej starożytny - z 1932 roku! - z jego ulubionym artykułem, ulubionymi zdjęciami -
 W Kongo ze strzelbÄ… i aparatem fotograficznym .
Jednakże jedno zdjęcie nie dawało mu spokoju. Coś ściskało go za serce i odbierało
słodko - gorzką radość, jaką miał z innych fotografii.
Ta była czarno - biała. Czarny tubylec stoi w ulewnym deszczu przed namiotem. W
namiocie biały człowiek w hełmie wyglądającym jak odwrócona do góry dnem miska, w
krótkich, dziecięcych spodenkach przygotowuje posiłek na małym piecyku.
Podpis pod zdjęciem:  %7łal biednego tubylca przewodnika, który musi stać na deszczu,
podczas gdy profesor Matthews może do woli korzystać z udogodnień nowoczesnej
turystycznej kuchenki aluminiowej na gaz .
Zahuczał grom. Nadciągał deszcz. %7łeglarz musiał odłożyć cenne czasopisma i
powystawiać zbiorniki na hydro.
- %7łal biednego tubylca - powiedział cicho do siebie i poświęcił się obowiązkom.
ROZDZIAA OSIEMNASTY
Wieża z ostrą wieżyczką sterczała na horyzoncie jak masywne zdeformowane drzewo,
jakby kawałki drewna i metalu powrastały jakoś w siebie. Z komina unosiła się w czyste
niebo spirala czarnego dymu. Wiele mniejszych pudełkowatych kształtów powiązanych
linami podskakiwało na wodzie jak boje wokół dużo większego pudła.
Helen przyglądająca się temu przez lornetkę zmarszczyła brwi. Za małe na atol. Co to
za miejsce? Co to za wieża jak z koszmarnego snu?
Dziecko na dziobie mrużyło oczy wpatrując się wieżę. Dzieliły ich od niej jeszcze dwa
kilometry. Pytanie Enoli wyrażało myśli Helen:
- Co to jest?
Helen stała w kokpicie niedaleko %7łeglarza. Spojrzała na kapitana trimaranu. Zimny
dreszcz podejrzenia zaczął pełznąć jej po plecach.
-Stanowisko wymiany - powiedział niedbale. Nie patrzył na nią.
-Powiedziałeś, że dzisiaj dopłyniemy do Suchego Lądu. - Starała się, by te słowa nie
zabrzmiały zbyt oskarżycielsko.
- Dzisiaj, jutro. Co to ma za znaczenie? Skrzywiła się.
-Jak to, co to ma za znacznie...?!
-Potrzebuję płótna żaglowego.
-Mamy płótno - powiedziała Helen. - Z łodzi włóczęgi...
Ale nie odpowiedział.
Coś było nie w porządku. Zamierzała postawić bardziej dociekliwe pytanie, gdy
zauważyła, że on też wygląda na zaniepokojonego. Trimaran zrzucił fok i zaczął zbliżać się
do wieży, ale pozostało jeszcze sto metrów, gdy %7łeglarz nagle zmienił zdanie.
Gdy odpływał - zapewne aby zyskać trochę na czasie przed przybiciem do brzegu -
Helen przyglądała mu się uważnie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl