[ Pobierz całość w formacie PDF ]

li, którą miała na sobie. Chwyciwszy kołdrę,
podciągnęła ją aż pod brodę.
- Dlaczego chcesz ukryć przede mną swoje
wdzięki? Widziałem już wszystko, a w dodatku
miałem okazję podziwiać te widoki tyle razy, że
na zawsze wryły mi się w pamięć.
- W takim razie możesz sobie pozwalać na
lubieżne myśli, ale przestań na mnie patrzeć.
- Próbowałem już, dziewczyno. Wszystko na
nic.
Nagle zapanowaÅ‚o miÄ™dzy nimi napiÄ™cie. So­
phie oddychała z trudem, świadoma tego, że
James pragnie się z nią kochać. Jak mógł, jak
śmiał sobie wyobrażać, że po tym, co między nimi
zaszÅ‚o, bÄ™dzie potrafiÅ‚a w jednej chwili o wszyst­
kim zapomnieć i oddać się namiętności jakby
nigdy nic! Czyżby uznał, że mogą cofnąć czas
i wymazać bolesne wspomnienia? Sophie nie
była w stanie tak szybko zapomnieć o doznanych
upokorzeniach.
- WolaÅ‚abym wyskoczyć przez okno, niż po­
zwolić, byś mnie tknął - powiedziała.
- Warto siÄ™ o tym przekonać - rzekÅ‚. - Spróbu­
jemy poznać prawdę?
Odnalazłszy nagle siły, zerwała się z łóżka
i stanęła przed Jamesem z nożem w rÄ™ku i wymie­
rzyła ostrze prosto w jego pierś.
290 ELAINE COFFMAN
- Otwórz drzwi i rozkaż swoim ludziom, żeby
mnie nie zatrzymywali.
- I tak daleko byś nie uciekła. Ale to nie ma
znaczenia. Nigdy stąd nie wyjdziesz, nawet jeśli
mnie zabijesz. - Ruszył w jej stronę.
- Uważaj - ostrzegła, a wyczytawszy w jego
wzroku niedowierzanie, dodała: -Ja nie żartuję.
- Wiem, że jesteś do tego zdolna. Zaczyna
mnie męczyć ta gra, w której żadne z nas nie
odnosi zwycięstwa. Chcę cię mieć w swoim łożu.
Ty chcesz uciec. Nie można tego pogodzić. Jedno
z nas musi przegrać.
- Nie zamierzam przegrywać. OpuszczÄ™ za­
mek, i to jeszcze tej nocy.
- W takim razie ułatwię ci zadanie. Będę sobie
chodził po komnacie dopóty, dopóki mnie nie
przeszyjesz nożem.
Postąpił krok w jej stronę. Poczuł, że drżą jej
ręce.
- Zejdz mi z drogi. Nie chcę tego uczynić, ale
zrobię to, jeśli mnie do tego zmusisz.
- Wiem.
"  Ostrzegam.
Stanął tuż przed nią.
- Naprawdę posłużę się nożem. Nie mam nic
do stracenia.
- Ja też - odpowiedział cicho. - Straciłem to,
co dla mnie się liczyło.
- W takim razie przynajmniej to nas Å‚Ä…czy.
OCALONA 291
- Moja miła, działaj albo się poddaj.
MówiÅ‚ cichym, spokojnym tonem, doprowa­
dzając Sophie do pasji. Traktował ją jak spłoszone
zrebię; łagodnie i wyrozumiale. Przypatrywała
mu się uważnie.
- Uderz albo oddaj nóż.
Rzuciła się w stronę Jamesa, w tym samym
momencie zdajÄ…c sobie sprawÄ™ z tego, co robi.
Miała przed sobą mężczyznę, którego kocha, ojca
jej nienarodzonego dziecka. Jak mogła upaść tak
nisko? Nawet jeśli zamierzał ją zabić, nie powinna
zadawać mu bólu większego niż ten, który już
musiał znosić z jej powodu.
W ostatniej chwili cofnęła rękę, jednak zdążyła
drasnąć go koniuszkiem noża.
Przerażona, upuściła nóż, który z brzękiem
uderzył o podłogę. Na koszuli Jamesa pojawiła
się krwawa smuga. Z lękiem popatrzyła na jego
twarz; w tym momencie chwycił ją w ramiona.
Poczuła łzy pod powiekami. Miała ochotę mu
powiedzieć, że wcale nie pragnie go opuścić; nie
wiedziaÅ‚a jednak, co ze sobÄ… począć. MyÅ›l o przy­
szłości wciąż nie dawała jej spokoju. Czuła się
wewnętrznie rozdarta pomiędzy rozsądkiem
a marzeniami.
Pogłaskała go po policzku, wsunęła palce
w jego gęste włosy. Milczał. Domyśliła się, że
myśli teraz o jej oszustwach i swojej niezdolności
do wybaczania. On też wpadł w pułapkę, którą
292 ELAINE COFFMAN
sam zastawił. Prawdę mówiąc, nie miał wyboru.
Skoro nie potrafiÅ‚ jej przebaczyć, powinien po­
zwolić jej odejść. Próbowała wysunąć się z jego
objęć, jednak nie pozwolił jej na to.
- DokÄ…d siÄ™ wybierasz?
- ChcÄ™ siÄ™ spakować, przygotować do wyjaz­
du.
- Nigdy nie pozwolę ci odejść.
- Nie możesz mnie tu trzymać, skoro nie
potrafisz mi wybaczyć i zaufać. Z mojej obecności
w zamku nie może wyniknąć nic dobrego. BÄ™­
dziesz podejrzliwy wobec mnie, co w końcu
doprowadzi do tego, że cię znienawidzę, a wtedy
zniszczymy się wzajemnie. Znacznie lepiej będzie,
jeśli stąd wyjadę dobrowolnie... do Rockinghama.
- Nie próbuj się ze mną spierać. Nie potrafię
kierować się rozsądkiem, gdy chodzi o ciebie.
Budzisz we mnie zbyt silne emocje. Nawet gdy­
bym doszedÅ‚ do wniosku, że powinienem po­
zwolić ci odejść, i tak tego nie zrobię. - Zaklął
cicho, po czym pchnął ją na łóżko i zaczął
całować do utraty tchu.
Uczynił ją swoją, tym razem tak szybko, jakby
coś go opętało.
Przez dÅ‚uższy czas leżeli obok siebie w mil­
czeniu, jakby chcąc w ten sposób przedłużyć
ostatnie chwile.
W końcu, nie mogąc znieść przedłużającej się
ciszy, powiedziała:
OCALONA 293
- Wiesz, że między nami wszystko skończone.
- Nawet jeÅ›li tak jest, to niczego nie zmie­
nia - odparł.
Po chwili poczuła, że całuje ją we włosy.
- Postaraj się mnie zrozumieć... .
- Rozumiem, że nic się nie zmieniło. Wszystko
będzie tak jak dotąd, ożenisz się, a ja zostanę
twojÄ… utrzymankÄ….
ROZDZIAA DWUDZIESTY
,0 bogi! Czemu, gdyście w sercach miłość
Do waszych pięknych obudziły darów,
Zaraz je potem srogo wydzieracie?"
William Szekspir (1564-1616), angielski
poeta i dramaturg
 Perykles" (l606-l608), akt 3, scena 1
Minął już tydzień od czasu wizyty Gillian, ale
jeden kawałek układanki wciąż nie pasował do
całości. James nie potrafił odpowiedzieć sobie na
pytanie, w jaki sposób Gillian odkryła prawdę
o Sophie.
Po dÅ‚uższym zastanowieniu doszedÅ‚ do wnios­
ku, że zródłem informacji musiał być Vilain.
OCALONA 295
PozostawaÅ‚o odwiedzić go i wypytać. Postano­
wił, nie zwlekając, ruszyć w drogę.
Niall, który akurat był przy bramie, przyjrzał się
bratu z zatroskaniem.
- SÄ…dzisz, że bezpiecznie jest jechać w poje­
dynkę? - zapytał. - W okolicy kręcą się patrole.
Pozwól, żebym ci towarzyszył.
- Nie popeÅ‚niÅ‚em przestÄ™pstwa - odparÅ‚ Ja­
mes, a słysząc, że podnosi się krata w bramie,
dodał: - Nie muszę niczego się obawiać.
- Mówisz tak, jakby to, czy ktoś jest winny, czy
niewinny, miało jakiekolwiek znaczenie dla Ang-
lików - przekonywał Niall, jednak na próżno.
James był głuchy na wszelkie argumenty, gdy
chciał przeprowadzić swoją wolę.
Niall odprowadził go wzrokiem. Widział, jak
brat zmusza Corriego do galopu, a potem znika za
zakrętem drogi.
Zimny podmuch nadszedł od strony pokrytych
śniegiem gór. Było jeszcze wcześnie i wokół
ścieliła się gęsta mgła. James wybrał wąską drogę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl