[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jego wyciągnięta dłoń musnęła ramię Suzy i odrzuciła pasmo
włosów z policzka dziewczyny. W chwilę potem znalazła się już na
jej karku. Guido, który dotychczas tkwił nieruchomo w milczeniu,
głośno chrząknął. Tymczasem palce Fiorenza lekko i delikatnie
pieściły szyję Suzy. Sama nie wiedziała, dlaczego godzi się na to,
dlaczego nie zrzuci ręki ze swego ramienia, dlaczego nic nie mówi...
Czuła ciepło rozchodzące się po całym ciele.
- Muszę cię nieco wprowadzić w historię tej zacnej rodziny -
powiedział niskim, zmysłowym głosem, jakby byli ze sobą sam na
sam. - Widzisz, Flavia i mój ojciec, książę Moroschini, byli
blizniętami. Ona urodziła się pierwsza. Gdyby urodziła się
mężczyzną, dziedziczyłaby tytuł, ziemię, majętności. I ten pałac.
Prawda, cioteczko? - zwrócił się szyderczo do contessy.
- Och, co za podły los! Ale tak się złożyło, że urodziła się kobietą
i wszystko odziedziczył mój ojciec.
- Ale jeżeli pałac należał, jak mówisz, do twego ojca, to dlaczego
księżna Flavia teraz nim zarządza i dlaczego tytuł dziedziczy Guido?
Jeśli jest tak, jak mówisz, to ty powinieneś dziedziczyć tytuł ojca!
- No proszę! - wykrzyknął Fiorenzo. - Ona doszła do tego
samego wniosku co ja! - Końcami palców znowu musnął jej
policzek. - Widzisz, oboje rozumujemy podobnie, ale oboje
popełniamy ten sam błąd, Suzy. Oczywiście, powinienem. Ale Flavia
tak pokierowała sprawami, żeby wszystko dziedziczył Guido.
Niestety, dość pózno na to wpadłem. Jeśli chcesz wiedzieć, dlaczego
ojciec mnie wydziedziczył, to spytaj jej. - Skinął głową w stronę
contessy.
Suzy spojrzała na księżnę pytająco.
- Suzy, kochanie, to było zupełnie dzikie dziecko! Jego własny
ojciec był dosłownie przerażony! - pośpieszyła z wyjaśnieniami
contessa. - Zachowywał się jak mały furiat, był złośliwy, robił
Strona 84 z 131
RS
histeryczne awantury. Dostawał napadów wściekłości, to znów
zacinał się i milczał całymi dniami. Mój brat sam powiedział, że
prędzej zrobi dziedzicem żebraka z placu Zwiętego Marka niż tego
małego potwora...
- Krótko mówiąc, zostałem wydziedziczony. Zawiadomił mnie o
tym prawnik w miesiąc po śmierci mojego ojca. O jego śmierci mnie
nie zawiadomili... ZresztÄ… mniejsza z tym. To znaczy teraz tyle, co
śmieci leżące na dnie kanału. Co prawda, niewiele brakowało -
popatrzył z nienawiścią na contessę - a i ja leżałbym na dnie kanału.
Miałem szczęście, że w pobliżu znalazła się Suzy... A teraz - głos mu
stwardniał ponownie - chętnie bym usłyszał, jak to się stało, że mój
własny ojciec postąpił wbrew przyjętym od stuleci zwyczajom i na
swego spadkobiercę wyznaczył siostrzeńca?
- Mówiłam ci już: nienawidził cię! - rzuciła ze swego fotela
contessa.
- Wybaczy księżna, ale to mnie jakoś nie przekonuje. W tym
kraju liczą się związki krwi. On sam, z własnej woli, nigdy by tego nie
zrobił. Zawsze powtarzał: Ciągłość rodu nade wszystko!"
- Ale ty od chwili urodzin stanowiłeś tylko kłopot! - wysyczała
contessa, pochylając się do przodu tak gwałtownie, że gdyby nie
Guido, wypadłaby z fotela.
Och, nie! To było zbyt okrutne, pomyślała Suzy spoglądając z
przerażeniem na Fiorenza. Był blady i patrzył teraz na Flavię z nie
ukrywaną nienawiścią. Współczuła mu, ale ciągle nie czuła się
przekonana: miał święte prawo żywić urazę do ojca, ale czy
contessa zasłużyła sobie na taką nienawiść? Chyba przesadnie ją
demonizuje i wszystko, cokolwiek by zrobiła, interpretuje na jej
niekorzyść. A już ten pomysł, że usiłowała go zabić...
- Popełniłaś fałszerstwo i, co więcej, próbowałaś popełnić
zbrodnię. - Fiorenzo nie dał się sprowokować i ciągnął dalej swój
wywód zimnym, rzeczowym tonem. - I znajdę na to dowody, choćby
mi to miało zabrać nie wiem ile czasu. Nie zamierzam zrzekać się
tego, co mi się należy. Moja propozycja wygląda tak: oddasz mi
Strona 85 z 131
RS
pałac, a ja nie ujawnię twoich oszustw podatkowych i nie wniosę
oskarżenia o usiłowanie zabójstwa. Myślę, że to niewygórowana
cena za wszystko, czego się dopuściłaś.
Księżna Flavia znieruchomiała w fotelu.
- A co powiedzą ludzie? Będą pytać, dlaczego Guido zrzekł się
pałacu na twoją korzyść... Czy nie sądzisz, że ta wspaniałomyślność
wyda im siÄ™ podejrzana?
- Pomyślałem o tym. - Na twarzy Fiorenza pojawił się
sarkastyczny uśmieszek. - Właśnie dlatego nie możecie teraz
wyjechać. Musimy mieszkać jakiś czas razem, niczym szczęśliwa
rodzina, która po wielu burzliwych latach znowu jest w komplecie.
- A jeśli się nie zgodzimy?
- Wtedy pójdę do urzędu podatkowego i opowiem o twoich
oszustwach. ZawiadomiÄ™ twoich wierzycieli o stanie waszych
finansów: już najwyższy czas, by się dowiedzieli, że jesteście
bankrutami. Cała Wenecja usłyszy również o tym, kim był twój
kochanek. Co więcej, dowie się o tym również Guido...
- Wiem, że matka miała romans, kiedyś, dawno temu. - Guido
wzruszył ramionami. - I co z tego? To zdarzyło się dawno, kiedy była
zupełnie młodą kobietą. Sama mi o tym mówiła.
- Ach tak? - Fiorenzo popatrzył na niego kpiąco. - A czy mówiła
ci również...
- Milcz! - krzyknęła contessa nieoczekiwanie mocnym głosem. -
Nie waż się! Ani słowa więcej! Więc dobrze, zgadzam się, choć to
czysty szantaż. Niech tak będzie: Guido ma tytuł, a ty pałac.
- Ale ona też zostanie! - Suzy zobaczyła nagle palec Fiorenza
wymierzony prosto w siebie. Poczuła, że uginają się pod nią nogi.
- Nie, to niemożliwe! - wykrzyknęła. Contessa jęknęła. Fiorenzo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]