[ Pobierz całość w formacie PDF ]
komentarza.
- To dobra dziewczyna, ale zakochała się w parobku
pana Hugh.
Pani Wimbome widziała, że Bob robi do Georgii słodkie
oczy, ale widziała też, że skradł całusa Dorothy.
- On nie traktuje jej poważnie, panie Wilmot.
183
- On może nie, ale pan Alexander obawia się, że Georgia
niestety tak, a Bob zapewne wykorzysta okazję, jeśli mu się
taka nadarzy.
Pani Wimbome popatrzyła na gościa. Wyczuwała, że za jego
słowami kryje się coś jeszcze. Raz albo dwa zastała Boba
w domu, chociaż nie miał żadnego powodu, by tam przebywać.
Tłumaczył, że się zgubił, ale ona mu nie uwierzyła i popędziła
go ostro.
- Co pan Alexander chce, żebym zrobiła?
- Niech pani ma na nią oko, pani Wimborne, zwłaszcza
nocÄ…. To dobra dziewczyna, ale nawet dobre dziewczyny
potrafią być głupie.
- Mam lekki sen, panie Wilmot. %7Å‚adna dziewczyna nie
przejdzie obok mojego pokoju, żebym jej nie usłyszała.
Lokaj uśmiechnął się i wstał. Musiał już iść, zwłaszcza że
przyrzekł, iż da znać panu Alexandrowi, jeśli się czegoś dowie.
Ijeorgia łączyła z wizytą w Peverell Park wielkie nadzieje.
Liczyła na to, że będzie miała okazję częściej widywać Boba;
poza tym jako pokojówka damy nauczy się może czegoś
nowego, na przykład, jak układać wykwintne fryzury albo
w specjalny sposób krochmalić kołnierzyki. Georgia miała
ambicje związane z własną osobą i tę wizytę traktowała jako
krok do przodu.
Okazało się, że rzeczywistość nie spełnia jej oczekiwań.
Celina, francuska pokojówka Alathei, kpiła z niej; inne pokojów
ki ją ignorowały, a lokaje robili sobie żarty z jej wyglądu.
A już najgorsze z tego było to, że bardzo rzadko widywała
Boba. Nie wiedziała, że choć służba jada w tym samym
184
pomieszczeniu, to Bob będzie siedział przy niższym stole i to
otoczony takim chmarem ładnych pokojówek.
Po nieszczęsnej nocnej schadzce Bob jakby jej unikał. Kiedy
zdołała go wreszcie przyłapać, powiedział krótko:
- Mam robotÄ™, Georgia.
- Jedziesz na tę wyprawę na wyspę? - zapytała z desperacją.
- Nie dostałem jeszcze rozkazów. - Poklepał ją od nie
chcenia po policzku i odszedł, pogwizdując.
W środę przy śniadaniu Georgia dowiedziała się, że na
wyspę jadą Collins, William i dwie pokojówki. Pani Wimborne
od rana zajęta była wydawaniem poleceń kucharce i jej pomoc
nikom, dotyczących prowiantu na piknik. Może to jest okazja,
żeby spotkać się z Bobem, zastanawiała się Georgia. Po
śniadaniu nie wyszła z kuchni, tylko stanęła w rogu i czekała
na Boba. W końcu podszedł do niej.
- Będziesz dzisiaj gdzieś w pobliżu domu? - zapytała.
- Może pózniej, po herbacie. Teraz muszę załatwić coś dla
pana Hugh.
Georgia popatrzyła na niego podejrzliwie. Cóż takiego zlecił
mu pan Hugh, co zajmie mu cały dzień? Jeśli zamierza spędzić
ten czas z Dorothy, Georgia wydrapie oczy tej małej dziewce.
Ona na popołudnie miała zaplanowane pranie. Musiała
wykrochmalić kołnierzyki i mankiety, a także uprać kilka
spódnic i halek panny Decimy. Potem będzie musiała rozwiesić
pranie na placyku za podwórkiem. Tego placyku nie widać
z domu i dziewczęta z pralni często tam znikały, kryjąc się
przed pilnującą ich panią Wimborne. Spotykały się na placyku
z parobkami lub ogrodnikami. Georgia zazdrościła im tego,
ale miała nadzieję, że tego dnia i ona spotka się z Bobem przy
rozwieszaniu prania.
185
Niestety, nie pojawił się na obiedzie. Georgia zabrała się do
prania z ciężkim sercem. Dziewczyny z pralni nie chciały jej
pomóc, więc skończyła dopiero póznym popołudniem. Przez
podwórko kuchenne i łukowatą bramkę w murze przeszła na
placyk do suszenia.
Zdążyła już rozwiesić połowę halek Decimy, kiedy zobaczyła
machającego do niej Boba. Przeskoczył płot, podbiegł i wziął
ją w objęcia.
- Hej, piękna, nie potrzebujesz pomocy?
Georgia położyła ręce na biodrach i popatrzyła na niego
gniewnie.
- Masz brudne ręce. - Podniosła halkę i strzepnęła mu ją
przed twarzÄ….
Bob spojrzał na halkę i gwizdnął.
- No, no, ile koronek! - Neli byłaby nią zachwycona,
pomyślał.
Georgia zabrała się do rozwieszania halki, pozwalając Bobowi
podziwiać swoje rozhuśtane biodra i naciągnięty staniczek.
Kiedy sięgnął ręką do jej piersi, zachichotała tylko, po czym
powiedziała:
- Przestań, Bob. Jeszcze nas ktoś zobaczy.
- Georgia, co powiesz na to, żebyśmy spotkali się dzisiaj
w nocy na małe pieszczoty?
- Nie chcę, żeby się powtórzyło to co wtedy - sarknęła. -
Twoje ręce były wszędzie.
- No, Georgia, możesz mi zaufać. - Zabrał się do przeko
nywania jej. - Jak ten stary kot się położy, co, Georgia? Wpuść
mnie, co? Nie zostanę długo.
Po piętnastu minutach spłoniona i nie mogąca złapać tchu
Georgia zgodziła się.
186
- Dobrze, Bob. Koło pierwszej, bo pani Wimborne nigdy
nie kładzie się przed północą, a zawsze przed snem zagląda
do pokojówek.
- PrzyjdÄ™ o pierwszej i cicho zastukam w kuchenne okno.
- Zrobię, co będę mogła - przyrzekła, nagle dziwnie pode
nerwowana.
- Będę na ciebie czekał całą noc - zapewnił Bob. Lepiej,
żeby się pojawiła, myślał. Nie chciał wyłamywać tylnych
drzwi, chyba że będzie musiał.
Hugh i James rozmawiali przez jakiś czas, głównie o ma
rzeniach Jamesa na temat jego przyszłości, ale także o prob
lemach wynikłych przy budowie świątyni. W końcu James
poszedł się przejść, a Hugh ruszył do namiotu. Był dziwnie
niespokojny. Rozmowa z Jamesem przypomniała mu dawno
zapomniane marzenia, dotyczące jego kariery, której mu od
mówiono, a także uzmysłowiła mu, że zamierza dopuścić się
kradzieży, co wzbudzało w nim rosnące obrzydzenie do samego
siebie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]