[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na miłosierdzie boskie, odejdz stąd co prędzej - odparła Salwestra, drżąc całym
ciałem. - Już minął ten czas, gdy będąc dziećmi mogliśmy kochać się nawzajem.
Wiesz przecie, że mężatką jestem! Nie chcę znać żadnego mężczyzny krom męża
mego. Dlatego też na rany Chrystusa cię zaklinam, opuść mnie w tej chwili. Gdyby
cię mąż mój usłyszał, to co najmniej takie nieszczęście z tego by wynikło, że
nie mogłabym już z nim żyć w zgodzie i spokoju, podczas gdy teraz, kochana przez
niego, spokojną i szczęśliwą się czuję. Młodzieniec słowami tymi w samo serce
tknięty jął jej przypominać przeszłość i miłość swoją, której ani rozłąka, ani
lata złamać nie mogły; zaklinał ją i błagał, ale to wszystko na nic się nie
zdało. Postanowiwszy życie sobie odjąć, począł na koniec ją prosić, aby w imię
tak wielkiej miłości zezwoliła mu położyć się obok niej i nieco się ogrzać,
skostniał bowiem od zimna czekając na nią. Przyrzekł jej przy tym, że się jej
nie dotknie i że, ogrzawszy się nieco, odejdzie natychmiast. Salwestra, niejakim
współczuciem przenikniona, zgodziła się. Wówczas Girolamo położył się przy niej,
nie tykając jej. Skupiwszy całą myśl na wspomnieniach długiej miłości i
nadziejach utraconych, z życiem rozstać się postanowił. Wstrzymał tedy oddech,
ścisnął kurczowo ręce i nie poruszywszy się umarł. Po pewnym czasie białogłowa,
zadziwiona jego spokojem i wstrzemięzliwością i obawę żywiąca, aby mąż się nie
obudził, rzekła: - Czas już odejść, Girolamo! Nie usłyszawszy odpowiedzi była
przekonana, że Girolamo zasnął. Dlatego też wyciągnęła rękę, chcąc go obudzić,
aliści dotknąwszy jego ciała poczuła, że jest ono zimne jak lód, co ją wielkim
zadziwieniem napełniło. Trąciła go silniej, jednakoż Girolamo nie poruszył się.
Dopiero wówczas upewniła się, że umarł. Osłupiała i zgrozą przejęta, przez długi
czas nie wiedziała, co jej uczynić należy. Wreszcie postanowiła opowiedzieć
mężowi o tym zdarzeniu, aliści przedstawić je tak, jakby ono nie jej, lecz kogoś
innego dotyczyło. Zbudziła tedy męża, opowiedziała mu rzecz całą, która rzekomo
gdzie indziej się zdarzyła, i zapytała go, co by uczynił, gdyby podobny
przypadek mu się przytrafił? Poczciwiec odpowiedział, że według jego zdania,
należałoby po cichu zwłoki odnieść na próg domu zmarłego, żonie zasię nijakiej
krzywdy nie czynić, bowiem ona winy za to ponosić nie może. - Jeśli tak - rzekła
Salwestra - to i nam podobnie uczynić wypada. Wziąwszy męża za rękę, kazała mu
dotknąć ciała młodzieńca. Mąż Salwestry, srodze zalękniony, zerwał się z łoża,
rozniecił światło i nie mówiąc ni słowa, ubrał trupa w jego szaty. Po czym,
przekonany o niewinności żony, wziął ciało na barki i zaniósł je na próg domu
zmarłego, gdzie je pozostawił. Gdy o świcie martwego Girolama na progu
znaleziono, podniósł się lament powszechny. Osobliwie rozpaczała matka zmarłego.
Obejrzano całe ciało; ponieważ jednak najmniejszej rany ani sińca na nim znalezć
nie można było, lekarze orzekli, że młodzieniec zmarł z dusznej boleści, co w
Strona 130
Dekameron - Giovanni Boccaccio
samej rzeczy prawdą było. Pózniej odniesiono ciało do kościoła. Wkrótce przybyła
tam matka Girolama, wielką boleścią złamana, w towarzystwie wielu krewniaczek i
sąsiadek. Wszystkie, zwyczajem naszym, łkały rzewnie i zawodziły nad trumną. Gdy
ów płacz nieutulony się podniósł, poczciwy rękodzielnik, w którego domu Girolamo
umarł, rzekł do swojej żony: - Zarzuć płaszcz na siebie, idz do kościoła,
wmieszaj się między niewiasty i posłuchaj, co ludzie o tym między sobą mówią. Ja
zrobię to samo i wcisnę się między mężczyzn, żeby przekonać się, czy czegoś
przeciwko nam nie powiadają. Młoda białogłowa, zbyt pózno litością do zmarłego
przenikniona, odziała się i poszła, tak jakby ochotnie chciała patrzyć na
młodzieńca, któremu, póki żył, nawet jednego pocałunku skąpiła. Osobliwą i jakże
trudną do uchwycenia jest zaiste potęga miłości! Serce, które głuche na wołania
Girolama pozostało, gdy ten żył we wszelkiej pomyślności, teraz odkryło się i
zmiękło wobec niedoli. Płomień dawnej miłości zbudził się w Salwestrze od nowa,
a na widok martwego oblicza, niezmierzona żałość ją objęła. Okryta szczelnie
płaszczem, przecisnęła się przez tłum kobiet i do zwłok się przybliżyła. Tutaj z
przerazliwym krzykiem padła twarzą na trupa i nawet zrosić go łzami nie zdołała,
bowiem ledwie się ciała dotknęła, skonała, tak jak on, duszną boleścią rażona.
Wszystkie przytomne białogłowy rzuciły się ku niej nie wiedząc, kim jest, aby ją
pocieszyć i podnieść, aliści Salwestra leżała bez ruchu. Co widząc, gwałtem ją
od zwłok oderwać chciały; dopiero wówczas spostrzegły, że jest to Salwestra, już
martwa. Białogłowy, wstrząśnięte podwójnym współczuciem, uderzyły w ogromny
płacz. Wieść o nieszczęsnym zdarzeniu obiegła wkrótce całe miasto i doszła do
uszu przewijającego się w tłumie męża Salwestry, który długo płakał, na wszelkie
pociechy nieczuły. Po czym opowiedział przytomnym, co zaszło tej nocy między
młodzieńcem a jego żoną; dzięki temu podał na jaśnię przyczynę ich śmierci.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]