[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czeń, że kryje się za tym jakiś podstęp. Dlatego zapowiadam, że każdego, kto się podejmie
operacji, zanim zbadam hrabiego, będę uważał za świadomego mordercę. Gdyby chciano
zastosować wobec mnie siłę, zwrócę się o pomoc do policji, a jestem pewien, że okaże mi ona
więcej względów aniżeli panowie.
Wszyscy trzej lekarze stali jak skamieniali, z oczami wbitymi w ziemię. Alfonso nie zdą-
żył jeszcze odpowiedzieć, gdy nagle otworzyły się drzwi i stanęła w nich wysoka postać, bu-
dząca szacunek i litość. Chociaż człowiek ten był ślepy, jego oczy zdawały się mieć wielką
moc, wywierającą wpływ na otoczenie. Okrywało go białe prześcieradło. Twarz o rysach
subtelnych i szlachetnych była trupio blada, szpakowate włosy gęstymi kosmykami opadały
aż na kark. Zdawać się mogło, że to duch jakiś przybył z zaświatów, aby rozstrzygnąć spór
między żyjącymi.
Jak łatwo się domyślić, był to hrabia Manuel de Rodriganda y Sevilla we własnej osobie.
Ponieważ chloroformowania nie dokończono, hrabia odzyskał przytomność i usłyszawszy
głosy w przyległym pokoju, otulił się prześcieradłem, zszedł ze stołu operacyjnego i udał się
do gabinetu.
 Co tu się dzieje? Kto rozmawia? Dlaczego odłożono operację?  zapytał, wodząc dokoła
ślepymi oczyma.
Roseta objęła go ramionami, tuląc się do niego.
 Ojcze, drogi mój ojcze!  zawołała.  Bogu niech będą dzięki, że operacji nie zaczęto.
Teraz już cię nie zabiją.
 Któż miałby mnie zabić?
 Umarłbyś z pewnością, wiem o tym, przeczuwam coś, czuję...
 Miłość dziecka przez ciebie przemawia i niepotrzebny niepokój, moja droga córko. Nie
powinnaś nam była przeszkadzać.
 Masz rację, ojcze  wtrącił Alfonso.  Roseta wdarła się siłą. Kazała wyłamać drzwi.
Sam powiedz, czy to postępowanie godne hrabianki?
 Istotnie to zrobiłaś, moje dziecko?  zapytał hrabia Manuel łagodnym, niedowierzającym
uśmiechem.
 Tak, uczyniłam to. Zanadto mi drogie twoje życie, abym go nie broniła. Mogą cię leczyć
tylko ci, do których mam zaufanie. A do tych trzech panów go nie mam. Napisałam więc do
Paryża z prośbą, żeby profesor Letourbier przysłał do nas najlepszego swojego chirurga.
Przyjechał dziś, ale nie chciano go do ciebie dopuścić. Czy dziwisz się teraz, że użyłam siły?
30
 Lekarzom moim ufam  odparł hrabia.  Jeżeli zataili przed tobą godzinę operacji, to je-
dynie dlatego, by tobie i mnie oszczędzić niepotrzebnych wzruszeń. Gdzie jest ten lekarz z
Paryża?
 Stoi przed tobą. Jest to doktor Karol Sternau, rodem z Moguncji.
 Jest tu, w tym pokoju?
 Tak  odpowiedział Sternau.  Przepraszam hrabiego, że nie uzgodniłem mojego przy-
jazdu z waszą ekscelencją. Ale czas naglił, a gdy idzie o życie ojca, o którego ratowanie błaga
córka, nie wolno się wahać.
Widać było, że słowa te wywarły na starcu wrażenie.
 Czy asystował pan kiedyś przy podobnej operacji, doktorze?
 Tak.
 Czuję, że mówi pan prawdę i że niejedną operacją sam pan kierował.
 Oczywiście. Jestem przecież naczelnym lekarzem u profesora Letourbiera.
 W takim razie ufam panu. Dziękuję, że pan przybył. Czy zechce senior mnie zbadać?
 To mój obowiązek jako lekarza, hrabio.
 Niech więc pan wejdzie ze mną do pokoju. Panowie doktorzy mogą pójść razem z nami,
reszta niech tu pozostanie.
 Ależ ojcze!  zawołał Alfonso. Dlaczego nie liczysz się ze mną? Ja pokazałem temu
panu drzwi!
 Mój synu, obraziłeś pana doktora i należy mu się satysfakcja z mojej strony.
Po tych słowach hrabia wrócił do swego pokoju w asyście lekarzy z doktorem Sternauem
na czele.
Alfonso blady ze złości, podszedł do siostry:
 Tego ci nigdy nie zapomnę, nigdy!
Roseta nie spojrzała nawet na niego.
W pokoju hrabiego wszystko było przygotowane do operacji.
Hrabia zwrócił się do Sternaua:
 Odkąd straciłem wzrok, oceniam ludzi po głosie. Pański budzi zaufanie. Proszę, niech
pan rozpoczyna badanie.
Doktor Sternau badał już wielu pacjentów, ale nigdy nie znajdował się w podobnej sytu-
acji. Chory był ojcem kobiety, którą kochał gorąco i beznadziejnie. Westchnął głęboko.
Słysząc to westchnienie, hrabia zapytał:
 Ma pan jakieś zmartwienie, doktorze?
 Nie, ekscelencjo. Westchnienie moje było modlitwą do Boga, by udało mi się spełnić to,
czego oczekuje po mnie hrabianka.
Hrabia wyciągnął do niego obie ręce i rzekł:
 Dziękuję panu. Kto, będąc zdolnym i dzielnym człowiekiem, wzywa jeszcze Boga do
pomocy, temu wierzę bezgranicznie. Może pan przystąpić do badania!
Sternau wypytywał dokładnie o przebieg choroby hrabiego, po czym zaczął go badać.
Sposób, w jaki przystąpił do rzeczy, świadczył, że jest o wiele wybitniejszym specjalistą od
lekarzy hiszpańskich.
Po zbadaniu hrabia zapytał, co Sternau stwierdził.
Nie odpowiedział natychmiast.
 Czy mogę jeszcze dowiedzieć się o przyczynę i przebieg ślepoty ekscelencji?  zapytał.
Gdy hrabia poinformował go dokładnie, wyjął cały szereg instrumentów i badał za ich
pomocą oczy chorego. Trwało to dosyć długo. Następnie zwrócił się do kolegów:
 Szanowni panowie. Doktor Francas oświadczył niedawno, że nie zniesie tutaj mojej in-
terwencji. Muszę wobec tego zrezygnować z poufnej narady z panami i wypowiedzieć swoje
zdanie w obecności chorego. Ekscelencjo, jak miały być usunięte kamienie?
 Przez cięcie wewnętrzne!  odpowiedział zapytany.
31
 To niemożliwe!  zawołał Sternau. Chyba hrabia zle słyszał.
 Na pewno nie. Zresztą, niech pan zapyta kolegów lekarzy.
Doktor Francas odpowiedział:
 Uważamy to za jedyny ratunek.
 Ależ, panowie  rzekł Sternau poruszony  czy stwierdziliście wielkość i położenie ka-
mieni? Tu każde cięcie jest niebezpieczne, a to, jakiego zamierzaliście dokonać, po prostu
grozi śmiercią. Lekarz, który chciałby przystąpić do takiej operacji, byłby zwykłym morder-
cą!
 Senior!...  krzyknął groznie lekarz madrycki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl