[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niec na golasa dla wzmocnienia efektu... Abraka-
dabra. - Rozłożyła szeroko ręce. - Dostajesz czek
na dziesięć tysięcy. Kłopot w tym, że musiała umrzeć
twoja ukochana babcia, żeby zostawić ci te pieniÄ…­
dze. Rozumiesz? W naturze nic nie ginie, ale też
nic nie bierze siÄ™ znikÄ…d.
- W porządku. Czyli trzeba dwa razy pomyśleć,
zanim wypowie się zaklęcie.
- WÅ‚aÅ›nie. Nie ma czynów bez konsekwencji. %7Å‚y­
czysz sobie, żeby twój mąż był bardziej romantyczny?
Zniewolenie
59
proszÄ™ bardzo. Czary mary... Od jutra jest Don Ju­
anem - dla wszystkich kobiet w mieście. Nie znosisz
przemocy? Jednym zaklęciem przerywasz wojnę.
PiÄ™knie, tylko że doprowadzasz tym samym do wy­
buchu kilku innych. Magia nie jest zajęciem dla
ludzi nieodpowiedzialnych. I nie można siÄ™ jej na­
uczyć z głupich książek.
- Dobrze. - Nash podniósł obie ręce w obronnym
geście. - Przekonałaś mnie. Ale pomyśl: kupiłem ją
w ksiÄ™garni za siedem papierów. Czyli ludzie inte­
resują się magią i gotowi są czytać na jej temat
nawet bardzo głupie książki.
- Ludzie zawsze interesowali siÄ™ magiÄ…. Na szczÄ™­
ście dawno minęły czasy, kiedy płacili za to śmiercią
na stosie.
- W tym rzecz! - podchwycił gorączkowo Nash.
- WÅ‚aÅ›nie dlatego chcÄ™ napisać o czasach współ­
czesnych. Latamy na Księżyc, mamy w domach te­
lefony komórkowe, faksy, komputery, pocztÄ™ elektro­
niczną - i wciąż fascynuje nas magia. Temat rzeka.
Mogę podejść do niego różnie. Na przykład... Bogu
ducha winny lunatyk staje się kozłem ofiarnym...
- Beze mnie - ucięła gwałtownie.
- W porzÄ…dku, wiem. A może by... ale to też ba­
nalne. Za łatwe. Myślałem o konwencji zbliżonej do
komedii... Oglądałaś  Spoczywaj w pokoju"? Coś
w tym stylu, może z wątkiem miłosnym, ale bez
przesady z seksem-. - Luna wskoczyła na kolana Na-
sha. ZanurzyÅ‚ dÅ‚oÅ„ w jej sierÅ›ci, nie odrywajÄ…c wzro­
ku od Morgany. - ChciaÅ‚bym, żeby bohaterkÄ… mo­
jego filmu była kobieta. Piękna, wspaniała, ale też
caÅ‚kiem zwyczajna, nie obnoszÄ…ca siÄ™ ze swoim da­
rem. Opowiedziałbym o jej pracy, mężczyznach...
Czy ja wiem? Pokazałbym ją w sklepie, w kuchni.
60 Nora Roberts
Musi znać inne czarownice. O czym ze sobÄ… roz­
mawiają? Z czego się śmieją, jakie robią kawały.
Kiedy się zorientowałaś, że jesteś czarownicą?
- Zapewne wtedy, gdy po raz pierwszy lewitowa-
łam nad kołyską - powiedziała łagodnie, bez cienia
irytacji w głosie.
- Doskonale. - Nash siłą woli powstrzymał się
od śmiechu. - Właśnie takie  momenty" robią kino.
Twoja matka musiała doznać szoku.
- Nie. ByÅ‚a na to przygotowana. - ZmieniajÄ…c po­
zycję, Morgana otarła się kolanem o udo Nasha. -
MówiÅ‚am ci już, że odziedziczyÅ‚am swój dar po ro­
dzicach.
Stracił glos, kiedy fala gorącej krwi napłynęła mu
do gÅ‚owy, ale przez myÅ›l mu nie przeszÅ‚o, że to sztu­
czka Morgany. Normalna męska reakcja...
- Tak - wykrztusił zmienionym głosem. - A czy
świadomość, że jesteś inna, nie przeszkadzała ci?
Nie sprawiała przykrości?
- Jasne, że przeszkadzaÅ‚a. Dzieci, z natury rze­
czy, nie panują nad emocjami, a ja musiałam. Nie
zawsze to wychodziło, ale pamiętam, że wciąż się
powstrzymywałam, zaciskałam zęby... żeby tylko nie
pomyśleć czegoś głupiego i nie narobić bigosu.
- A teraz? Często tracisz panowanie nad sobą?
- Rzadziej niż w dzieciÅ„stwie. Zdarza mi siÄ™ wy­
chodzić z siebie, czasami robiÄ™ rzeczy, których ża­
Å‚ujÄ™... ale istnieje jedna zasada, o której żadna sza­
nujÄ…ca siÄ™ czarownica nie może zapomnieć. Nie wol­
no nam nikogo krzywdzić.
- Więc ty, jako szanująca się i odpowiedzialna
czarownica, oferujesz swoim klientom zaklÄ™cia mi­
Å‚osne...
- Bzdura - rzuciła wściekle.
Zniewolenie
61
- A jednak schowałaś zdjęcia tamtej nastolatki
i jej ukochanego. Pamiętasz?
Nic nie uchodzi jego uwagi, pomyÅ›laÅ‚a z niesma­
kiem.
- Jej babka przyparła mnie do muru. A to, ze
wzięłam od niej fotografie... Jeszcze siÄ™ nie zdecy­
dowałam, czy posypię je pyłem z księżyca.
- Tak to siÄ™ robi?
- Tak, ale... - ugryzła się w język - dlaczego, do
diabÅ‚a, próbujesz ze mnie kpić? Po co zadajesz py­
tania, skoro nie wierzysz w odpowiedzi?
- Wcale nie muszÄ™ wierzyć, żeby sÅ‚uchać z zain­
teresowaniem. - Położył rękę na oparciu kanapy. -
A wiÄ™c... w sprawie szkolnej zabawy nie tknęłaÅ› na­
wet palcem? - Zaczął bawić się jej włosami.
- Tego nie powiedziaÅ‚am. - ZrobiÅ‚a nadÄ…sanÄ… mi­
nę. - Usunęłam małą przeszkodę. Nic więcej. Każdy
dalszy krok byłby nadużyciem.
- Jaką przeszkodę? - Wyobraził sobie, że pył
księżycowy pachnie jak jej włosy.
- Dziewczyna jest chorobliwie nieÅ›miaÅ‚a, wiÄ™c do­
dałam jej trochę odwagi. Reszta należy do niej samej.
Miała piękną, smukłą szyję. Mógłby ją pieścić,
gdyby... Opamiętaj się, stary. Głęboki oddech i do
roboty.
- Sporo się naczytałem - odezwał się po chwili
milczenia. - Czarownice uważano za najmądrzejsze
kobiety we wsi. SporzÄ…dzaÅ‚y lecznicze mikstury, rzu­
caÅ‚y uroki, wróżyÅ‚y, przepowiadaÅ‚y przyszÅ‚ość, uz­
drawiały ludzi.
- Moją specjalnością nie jest ani uzdrawianie, ani
Wróżenie.
- A co jest twoją specjalnością?
- Magia. - Sama nie wiedziała, czy zrobiła to
62 Nora Roberts
z irytacji, czy też chciała odzyskać pewność siebie...
Dość, że za oknem rozległa się seria grzmotów.
- Burza? - spytał zdziwiony.
- Na to wyglÄ…da. Wiesz co? Zadaj mi jeszcze kilka
pytań i uciekaj do domu, zanim będzie powódz.
Niechby sobie już poszedł. Dobrze pamiętała, co
zobaczyła w szklanej kuli. Przy odrobinie wysiłku...
takie rzeczy można byÅ‚o zmienić. A przynajmniej po­
wstrzymać.
Sposób, w jaki wplatał palce w jej włosy... Bała
się. Nie lubiła się bać, dlatego czuła się coraz bardziej
rozdrażniona.
- Nie ma poÅ›piechu. Nie roztopi mnie maÅ‚y de­
szczyk.
- Będzie lało jak z cebra - mruknęła. - Niektóre
z książek na pewno ci się przydadzą. Ale tę bzdurę...
- skrzywiła się, wkazując palcem  Obrzędy na każdą
okazję" - ze spokojnym sumieniem możesz wyrzucić
do kosza. Sztuka magiczna, jak każda sztuka, ma
pewnÄ…... oprawÄ™ dekoracyjnÄ…, ale...
- Ziemia cmentarna?
- ZmiÅ‚uj siÄ™, Nash... NaprawdÄ™ staram siÄ™ pa­
miętać, że robisz film rozrywkowy i że masz prawo
do własnej artystycznej wizji...
Pocałował jej palce. Delikatnie, same opuszki.
- Czyli nie spÄ™dzasz zbyt wiele czasu na cmen­
tarzach.
- PosÅ‚uchaj, Nash... - odezwaÅ‚a siÄ™ szeptem, któ­
ry wróżył wybuch furii... albo namiętności. -Jestem
w stanie zrozumieć powody, dla których mi nie wie­
rzysz, ale nigdy, za nic w Å›wiecie, nie pozwolÄ™ z sie­
bie kpić.
- Morgano, nie bÄ…dz taka spiÄ™ta. - OdgarnÄ…Å‚ wÅ‚o­
sy z jej ramion. - Przyznaję, że dawno mi tak kie-
Zniewolenie 63
psko nie szło. Boże! Jak sobie przypomnę dwanaście [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl