[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Aż tak dobrze? - Wsypała płatki do miski, a Heather przyniosła mleko. - Ostatniej nocy
miałam zły sen - zniżyła głos. - Zwiecące czerwone oczy i obnażone kły.
- Już wiemy, co to znaczy. - Heather nalała mleka do miski.
- Nie jestem taka pewna. - Niania zmarszczyła brwi. - Wyraznie wyczuwam
niebezpieczeństwo. I był tam jeszcze budynek z kamienia. Ruiny. Myślę, że to stary
kościół.
- Ciekawe.
176
Fidelia westchnęła.
- Ian mówił, że wciąż nie znalezli Louiego. Tej nocy znów będą go tropić. A Jean-Luc
będzie sprawny i gotów do walki.
Heather aż tchu zabrakło, kiedy uświadomiła sobie, że znów będzie ryzykował życie.
Popatrzyła na miskę płatków i nagle straciła apetyt.
- Jakiś samochód wjechał na podjazd - oznajmił Ian. W asyście Iana i Phila Heather
podeszła do drzwi. Phil wyjrzał przez okno.
- Za kierownicÄ… siedzi kobieta. WyglÄ…da jak jedna z twoich wczorajszych modelek.
- To panna Gray! - krzyknął Alberto i ruszył do drzwi, ciągnąc za sobą walizkę. -
Przyjechała po mnie. Wyjeżdżam do Paryża, a Linda podwiezie mnie na lotnisko.
Heather zerknęła na zewnątrz. Linda Gray była jedną z jej przyjaciółek z liceum
Guadalupe.
- Nie wiedziałam, że się znacie.
- Nie znaliśmy aż do wczoraj. - Alberto wkroczył do holu. - Kiedy Sasha zaczęła strzelać,
rzuciłem się na pannę Gray, żeby ją osłonić. - Uśmiechnął się słodko. - Uważa mnie za
bohatera.
- Nie dziwię się. - Heather podała mu rękę. - Szerokiej drogi.
Alberto przyjął dłoń.
- Może się okazać, że niedługo wrócę z wizytą, jeśli nam się z panną Gray ułoży.
Phil otworzył drzwi, a Ian usunął się ze słońca.
- Powodzenia wszystkim. - Alberto pociÄ…gnÄ…Å‚ walizkÄ™ na zewnÄ…trz. - Ciao.
Heather wróciła do kuchni, żeby cieszyć się dniem, który mogła spędzić z córką. Mniej
więcej w czasie kolacji Ian znów zwalił się na podłogę. Bethany zachichotała.
- On sobie ucina popołudniową drzemkę tak jak dzieci.
- Tak. - Heather się uśmiechnęła, Ian nie wyglądał już na dziecko. W ciągu minionych
dwunastu dni postarzał się o dwanaście lat.
- Czy jak ja będę sobie ucinać drzemkę, to też będę starsza? - spytała Bethany.
- Kochanie, stajesz się starsza każdego dnia, tylko trwa to trochę wolniej niż w wypadku
Iana.
- Ale ja chcę rosnąć szybciej - powiedziała Bethany.
- Wiem, ale ja nie chcę cię stracić ani trochę szybciej, niż będę musiała. - Heather wstała. -
Zobaczmy, co mamy na kolacjÄ™.
Po kolacji przy wejściu rozległ się dzwonek, któremu towarzyszyło łomotanie w drzwi.
Heather i Phil poszli zobaczyć, kto to taki. Na zewnątrz Cody przemierzał ganek tam i z
powrotem. Heather otworzyła drzwi. Cody zakręcił się na pięcie i stanął przed nią.
- Nie widziałem się w ten weekend z Bethany.
- Mówiłeś, że nie będziesz mógł się z nią widzieć.
- Wiem, że tak powiedziałem. - Cody podrapał się po głowie. - Ale nie wiem dlaczego. Coś
jest ze mnÄ… nie tak.
Heather wyszła na ganek.
- Wszystko będzie dobrze, Cody. Możesz się zobaczyć z Bethany w przyszłym tygodniu.
- Jak ona się miewa? Słyszałem, że wczoraj wieczorem były jakieś kłopoty.
- W porządku. Nie pozwoliliśmy, żeby zobaczyła coś złego.
- To dobrze. - Cody zszedł po schodkach, ruszył w stronę swojego samochodu i nagle
zawrócił. - Założę się, że to robota tej wiedzmy.
- Jakiej wiedzmy?
- Tej cygańskiej czarownicy, której pozwalasz opiekować się naszą córką. Ona ma na nią
177
zły wpływ. - Heather westchnęła. Akurat kiedy pomyślała, że Cody zaczął się
zachowywać, jak trzeba, wszystko zniszczył, mówiąc coś głupiego.
- Fidelia to cudowny, pełen miłości człowiek. Zrobiłaby wszystko, żeby chronić Bethany.
- Jasne! Na przykład rzuciła na mnie urok. - Cody przechadzał się przed maską
samochodu. - Wiem, co zrobię, zaskarżę ją. Każę ją aresztować.
- Na jakiej podstawie? Nic nie zrobiła. - Heather zauważyła na podjezdzie radiowóz
Billy'ego. Phil wyszedł na ganek. Cody uśmiechnął się szeroko.
- W samą porę. Powiem Billy'emu, żeby wsadził tę wiedzmę do więzienia.
- Fidelia nic ci nie zrobiła. - Heather zeszła z ganku. Wóz szeryfa zatrzymał się i wysiadł z
niego Billy.
- Cieszę się, że cię widzę, szeryfie. - Cody podszedł do niego. - Chcę, żebyś aresztował tę
Cygankę. Rzuciła na mnie urok.
- To śmieszne - warknęła Heather. - Fidelia nie jest Cyganką i nie rzuca uroków.
- To dlaczego zmusiła mnie, żebym się w tym tygodniu nie widział z córką?
- Cody, wróć w przyszły weekend. Będziesz wtedy mógł zabrać Bethany.
- Nie mów mi, co mam robić! - wrzasnął Cody. - Billy, chcę, żebyś aresztował Heather. Za
pogwałcenie postanowień sądu.
Heather prychnęła wzgardliwie.
- Billy, możesz mu powiedzieć, żeby już pojechał?
Billy spokojnie przyglądał się sprzeczce. Przeszedł na tył swojego wozu i gestem wskazał
Cody'emu, żeby poszedł za nim.
- Ojciec też ma swoje prawa, wiesz? - Cody zatrzymał się obok Billy'ego i odwrócił, żeby
obrzucić Heather groznym spojrzeniem.
W tej właśnie chwili Billy wyciągnął pistolet i walnął Cody'ego rękojeścią w głowę. Cody
upadł na chodnik. Heather wypuściła powietrze i zbiegła po schodach.
- Co ty wyprawiasz? Chciałam tylko, żebyś z nim porozmawiał. Billy włożył broń do
kabury, a potem otworzył drzwi z tyłu radiowozu i wpakował Cody'ego do środka.
- Billy? - Heather podeszła bliżej. Phil podbiegł do niej i złapał ją za rękę.
- Wracaj do środka. Coś jest nie tak.
Billy błyskawicznym ruchem wyciągnął pistolet i strzelił Philowi w nogę. Heather
krzyknęła. Phil upadł na podjazd. Ze zranionej łydki płynęła krew.
- Co u diabła? - Fidelia wyjrzała przez frontowe drzwi, po czym wyciągnęła pistolet z
torebki.
- Mamusiu! - krzyknęła Bethany. Fidelia wepchnęła ją do środka, upuściła torebkę i
rozpaczliwie zaczęła walczyć z zabezpieczeniem na broni.
- Do środka! - syknął Phil z podjazdu. Heather odwróciła się, ale się zawahała. Jak mogła
zostawić Phila?
- Wsiadaj do samochodu. - Billy wskazał pistoletem otwarte drzwi radiowozu. Zauważyła,
że ma szklany wzrok. Szeryf wycelował pistolet w głowę Phila.
- Wsiadaj do samochodu.
Phil zacisnął zęby. - Nie rób tego.
Billy odbezpieczył broń.
- Poczekaj! Już wsiadam. - Zrobiła, jak jej kazał.
- Rzuć broń, frajerze! - krzyknęła Fidelia, celując prosto w Billy'ego ze swojego glocka.
Chwycił Phila i zasłonił się nim jak tarczą. Przesunął się na tył radiowozu, ciągnąc
rannego ze sobą. Otworzył bagażnik i wepchnął go do środka. W chwili, gdy zatrzaskiwał
wieko, Fidelia wystrzeliła. Pudło. Wystrzeliła znowu. Heather się schyliła. Fidelia fatalnie
178
celowała. Billy wskoczył za kierownicę i ruszył pędem przed siebie. Heather podniosła się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]