X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nią w domu o muzyce, myślała tylko jak to miło z jego strony, że opowiada o rzeczach, które i jej
bardzo mogą się przydać. Tak więc cieszyła się z całego serca i odkryła, co nie zawsze się
zdarza, że jej spełnione marzenie było wszystkim tym, czego oczekiwała. Być może właśnie
dlatego, że była tak wdzięczna za ten dar, ofiarowany został jej jeszcze większy. W każdym razie
zasługiwała na oba.
- Mamo, chcę zrobić parę kapci dla pana Laurenca. Jest dla mnie taki dobry, że powinnam
mu jakoś podziękować, a nie znam innego sposobu. Czy mogę? - zapytała Beth w parę tygodni
po jego pamiętnej wizycie.
- Tak, kochanie. Na pewno mu się spodobają i będzie to ładny sposób, żeby mu
podziękować. Dziewczęta ci przy nich pomogą, a ja zapłacę za materiał - odparła pani March,
której sprawiało szczególną przyjemność spełnianie próśb Beth, gdyż tak rzadko prosiła ona o
cokolwiek dla siebie.
Po wielu poważnych dyskusjach z Meg i Jo wybrany został wzór, kupiony materiał i
praca nad kapciami ruszyła. Wiązanka poważnych, acz pogodnych bratków na ciemniejszym
fioletowym tle została uznana za bardzo odpowiedni i ładny wzór i Beth pracowała nad nimi
wytrwale, przerywając od czasu do czasu przy nieco trudniejszych częściach. Była z niej dzielna,
mała hafciarka, toteż skończyła je zanim jeszcze wszyscy się nimi zmęczyli. Następnie napisała
krótki prosty liścik i pewnego ranka z pomocą Laurie przemyciła kapcie na stół w gabinecie,
zanim starszy pan wstał.
Kiedy opadło podniecenie, Beth zaczęła czekać, co się stanie. Cały dzień i część
następnego minęły bez wiadomości i zaczynała już myśleć, że obraziła swego kapryśnego
przyjaciela. Po południu drugiego dnia wyszła po jakiś sprawunek i żeby wyprowadzić Joannę,
lalkę inwalidkę, na jej codzienny spacer. Kiedy pojawiła się z powrotem na swojej uliczce,
ujrzała trzy, nie, cztery głowy wychylające się z okien bawialni, a kiedy tylko ją ujrzały, kilka rąk
zaczęło machać, a kilka wesołych głosów wołało:
- Masz tu list od starszego pana! Chodz szybko i przeczytaj!
- Och, Beth, on ci przysłał... - zaczęła Amy, gestykulując z niezwykłą energią, ale nie
zdążyła powiedzieć nic więcej, gdyż Jo powstrzymała ją zatrzaskując okno.
Beth pośpieszyła więc podniecona zagadką. U drzwi opadły ją siostry i poprowadziły w
triumfalnym pochodzie do bawialni, wszystkie pokazując i mówiąc jednocześnie:  Popatrz tutaj!
Popatrz tutaj! Beth popatrzyła i pobladła z radości i zdumienia, bo stało tam małe pianino, na
którego lśniącym wieku leżał list zaadresowany niczym szyld do  panny Elisabeth March .
- Dla mnie? - wyszeptała Beth, trzymając się Jo i czując jakby zaraz miała upaść, takie to
wszystko było oszałamiające.
- Tak, wszystko dla ciebie, moja najdroższa! Czy to nie wspaniale z jego strony? Czy nie
uważasz, że to najmilszy starszy pan na świecie? Nie otworzyłyśmy, ale umieramy z ciekawości,
żeby dowiedzieć się, co on tam pisze - zawołała Jo, przytulając siostrę i podając jej list.
- Ty przeczytaj! Ja nie mogę, tak dziwnie się czuję! Och, to takie piękne! - I Beth ukryła
twarz w fartuszku Jo, zupełnie wytrącona z równowagi swoim prezentem.
Jo otworzyła papier i zaczęła się śmiać, gdyż pierwszymi słowami, jakie zobaczyła, były:
Panna March:
Aaskawa Pani -
- Jak to ładnie brzmi! Chciałabym, żeby ktoś tak do mnie napisał - powiedziała Amy,
która uważała, że staroświeckie zwroty są bardzo eleganckie.
Miałem w swoim życiu wiele par kapci, lecz żadne nie podobały mi się tak bardzo jak te -
kontynuowała Jo. Bratki to moje ulubione kwiaty, a te zawsze będą mi przywodzić na myśl milą
ofiarodawczynię. Lubię spłacać moje długi, toteż mam nadzieję, że pozwoli pani �starszemu
panu�, by podarował coś, co należało niegdyś do małej wnuczki, którą stracił. Z gorącym
podziękowaniem i serdecznymi pozdrowieniami, pozostaję Pani wdzięcznym przyjacielem i
uniżonym sługą,
James Laurence
- Och, Beth, to doprawdy zaszczyt, z którego możesz być dumna. Laurie opowiadał mi,
jak bardzo pan Laurence kochał dziewczynkę, która umarła i jak pieczołowicie przechowywał
wszystkie pamiątki po niej. Pomyśl tylko, podarował ci jej pianino. Oto, co przynoszą ogromne
błękitne oczy i miłość do muzyki - powiedziała Jo, starając się uspokoić Beth, która drżała i
wyglądała na bardziej podnieconą niż kiedykolwiek przedtem.
- Spójrz na te śliczne świeczniki i ten miły zielony jedwab ułożony w fałdy ze złotą różą
pośrodku, i ten ładny pulpit, i stołeczek, cały komplet - dodała Meg, otwierając instrument i
ukazując całe jego piękno.
 Pani uniżony sługa, James Laurence . - Tylko pomyśleć, że on to do ciebie napisał. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl