[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Czy\byś obawiała się kogoś z nas? spytał, chwytając za miecz.
Nie odparła z dr\eniem. Conanie, czy ty się niczego nie lękasz?
Hm zastanowił się. Owszem, boję się przekleństwa bogów.
Yasmela znowu zadr\ała.
Chyba na mnie spadła taka klątwa. Upodobała mnie sobie koszmarna zjawa. Noc w noc
pojawia się przy moim ło\u, szepcząc do ucha okropne rzeczy. Chce, abym królowała u jej
boku. Boję się zasnąć& Boję się, \e znów przyjdzie do mego namiotu, tak samo jak
przychodziła do mojej komnaty w pałacu. Conanie, jesteś taki dzielny& zostań przy mnie!
BojÄ™ siÄ™!
Na chwilę przestała być księ\niczką, a stała się tylko wystraszoną dziewczyną. Jej duma
zniknęła bez śladu pod wpływem okropnego strachu, który kazał jej szukać oparcia u tego,
kto wydawał się najsilniejszy. Brutalna siła barbarzyńcy, przedtem odpychająca, teraz
pociągała ją.
W odpowiedzi Cymeryjczyk zdjął swój szkarłatny płaszcz i owinął nią dziewczynę. Zrobił
to gwałtownym ruchem, jakby obce mu były jakiekolwiek delikatne uczucia. śelazna dłoń na
moment spoczęła na ramieniu Yasmeli, która znów zadr\ała tym razem nie ze strachu.
Dotknięcie jego palców wywoływało jakiś dziwny dreszcz, jakby w ten sposób barbarzyńca
przekazał jej odrobinę swej niespo\ytej siły i witalności.
Połó\ się tutaj rzekł, wskazując wolne od kamieni miejsce przy ognisku.
Conan zdawał się nie widzieć nic zdro\nego w tym, \e księ\niczka ma le\eć na gołej
ziemi, owinięta w \ołnierski płaszcz. Usłuchała go. Usadowił się w pobli\u, kładąc na
kolanach obna\ony miecz. Jego stalowa zbroja lśniła w blasku ogniska, przez co
Cymeryjczyk wyglądał jak granitowy posąg uosabiający pierwotną siłę: nie statyczną, lecz
znieruchomiałą na moment w oczekiwaniu na sygnał do natarcia. W migotliwym świetle jego
twarz zdawała się być wykuta z czarnego granitu, twardszego ni\ stal. W tych zastygłych
rysach tylko jasno płonące oczy \yły własnym \yciem. Cymeryjczyk nie tylko mieszkał w
dziczy był jej cząstką, stanowiąc jedność z nieposkromionymi siłami natury. W jego
\yłach płynęła wilcza krew, pamięć zachowywała wspomnienie północnych pustkowi, a serce
pulsowało pieśnią obozowych ognisk.
Pogrą\ona w myślach i marzeniach Yasmela niepostrze\enie zapadła w sen w cudownym
poczuciu bezpieczeństwa. Nie potrafiłaby wyjaśnić dlaczego, ale była pewna, \e tej nocy
płomiennooki cień nie pojawi się przy jej posłaniu.
Obudził ją cichy pomruk ściszonych głosów. Otworzywszy oczy zobaczyła, \e ognisko ju\
dogasa. Nadchodził świt. Conan wcią\ siedział na pobliskim głazie dostrzegła metaliczny
błysk długiego ostrza. Obok barbarzyńcy przykucnął jakiś człowiek. W słabym świetle
dogasającego ogniska zaspana księ\niczka ujrzała haczykowaty nos, czarne paciorki
błyszczących oczu i biały turban. Mę\czyzna mówił szybko po shemicku, tak \e z trudem
mogła go zrozumieć.
Niech Bel pokręci mi palce! Mówię prawdę! Na Derketo, Conanie, jestem księciem
łgarzy, ale nie kłamię przed starym druhem. Przysięgam na pamięć dni, które spędziliśmy
razem jako złodzieje w Zamorze, zanim jeszcze zało\yłeś kolczugę! Widziałem Natohka!
Strona 29
Howard Robert E - Conan pirat
Razem z innymi klęczałem przed nim, gdy wznosił modły do Seta. Jednak nie wetknąłem
nosa w piach jak inni. Jestem złodziejem z Shumiru i wzrok mam lepszy ni\ kuna. Spojrzałem
uwa\nie i widziałem, jak w pewnej chwili wiatr szarpnął jego zawój. Na moment ukazała się
jego twarz i zobaczyłem& zobaczyłem& Na Bela, Conanie, mówię ci widziałem! Krew
zastygła mi w \yłach i włosy na głowie stanęły dęba. Ten widok \gnął mnie jak roz\arzone
\elazo. Nie zaznałbym spokoju, gdybym się nie upewnił. Udałem się więc do Kutchemes.
Drzwi kopuły ze słoniowej kości stały otworem, a w korytarzu le\ała ogromna \mija przebita
mieczem. W środku znalazłem zwłoki mę\czyzny, tak skurczone i powykręcane, \e z
początku nie mogłem go poznać& ale to był Zamoranin Shevatas. Jedyny złodziej na świecie,
którego uwa\ałem za lepszego ode mnie. Skarb był nietknięty, wokół trupa le\ały sterty
kosztowności. Nic więcej.
Nie było kości& ? zaczął Conan.
Nie było niczego! przerwał mu gwałtownie Shemita. Niczego! Tylko ten jeden
trup!
Zapadło głębokie milczenie. Zupełnie ju\ rozbudzona Yasmela dygotała z przera\enia.
Skąd przybył Natohk? usłyszała przenikliwy szept Shemity. Z pustyni. Przybył
nocą, gdy ciemności okryły świat, a między gwiazdami pędziły czarne obłoki gnane wiatrem,
którego wycie mieszało się z zawodzeniem upiorów pustkowia. Tej nocy wampiry krą\yły po
świecie, wiedzmy jezdziły nago na miotłach, a w mroku rozchodziło się wycie wilkołaków.
Przyjechał na czarnym wielbłądzie, pędząc jak wicher, a otaczała go niebieskawa poświata, a
ślady wielbłądzich kopyt płonęły na piasku niczym ogień. Kiedy zsiadł przy świątyni Seta w
oazie Aphaka, jego wierzchowiec skoczył w noc i zniknął. Rozmawiałem z ludzmi, którzy
przysięgali, \e zaraz rozwinął olbrzymie skrzydła i pomknął między chmury, zostawiając za
sobą ognisty ślad. Nikt więcej nie widział tego potwora, ale do namiotu Natohka co noc
zakrada się jakiś czarny, bezkształtny stwór i długo bełkocze w ciemnościach. Mówię ci,
Conanie, \e Natohk to& Czekaj, poka\ę ci, co zobaczyłem tego dnia pod Shushanem, kiedy
wiatr odchylił mu zawój!
W ręce Shemity coś \ółto błysnęło i obaj mę\czyzni nachylili się, \eby lepiej widzieć.
Yasmela usłyszała jeszcze zduszony okrzyk Cymeryjczyka i nagle wszystko zawirowało jej
przed oczyma. Po raz pierwszy w \yciu zemdlała.
4
Rozjaśniające się od wschodu niebo dopiero zapowiadało nadchodzący świt, gdy armia
podjęła marsz. Kilku górali przy galopowało do obozu na słaniających się koniach,
przynosząc wieść, \e pustynne hordy obozują przy zródle Altaku. Oddziały khorajskie ruszyły
spiesznie przez wzgórza, zostawiając w tyle tabory. Yasmela jechała z \ołnierzami w jej
oczach czaił się lęk. Wzrósł on od chwili, gdy ujrzała monetę, którą Shemita pokazywał
Conanowi jeden z sekretnie wytapianych symboli zwyrodniałego kultu Zugitów,
ukazujący twarz człowieka martwego od trzech tysiącleci.
Droga wiła się między poszarpanymi turniami i stromymi ścianami wąskich dolin. Od
czasu do czasu napotykali wioski chatynki z kamieni pozlepianych błotem. Górale
[ Pobierz całość w formacie PDF ]